Niektórzy brytyjscy publicyści i politycy od bez mała dwóch lat wieszczą, że w ciągu najbliższej dekady Polska może dogonić lub nawet przegonić Wielką Brytanię pod względem poziomu życia. Czy jest to realna perspektywa i jakie warunki muszą być spełnione, by dokonało się to, co jeszcze niedawno wydawało się czymś zupełnie abstrakcyjnym? Przedstawiamy obszerne fragmenty raportu, który przeczytać w całości możecie w Gazecie Polskiej
Gdy na początku kwietnia 2023 r. prezes NBP Adam Glapiński ogłosił, że w ciągu dekady Polska osiągnie aktualny poziom PKB na głowę Francji czy Wielkiej Brytanii, mało kto - nawet wśród polityków opozycyjnych - z tych zapowiedzi szydził Podobnie jak wtedy, gdy parę tygodni później Jarosław Kaczyński zgodził się z opinią, że w 2030 roku polska rodzina będzie miała więcej niż angielska. A przecież jeszcze kilka lat temu takie zapowiedzi brzmiałyby absurdalnie, i nie uwierzyliby w nie nawet najwięksi zwolennicy partii rządzącej.
W lipcu 2022 konserwatywny "The Spectator", najstarszy tygodnik na świecie, wieścił: "Jeśli Wielka Brytania utrzyma ten sam poziom wzrostu, który obserwowaliśmy przez ostatnią dekadę, Polska będzie bogatsza od Wielkiej Brytanii za około 12 lat [...] Brzmi to absurdalnie, ale w 2040 roku możemy zobaczyć w polskiej prasie skargi na zalew brytyjskich hydraulików zaniżających płace lub na brytyjskie sklepy mnożące się w gorszych obszarach Warszawy; nie da się tego wykluczyć".
16 września 2022 r. brytyjski "Financial Times" alarmował: "Przy zachowaniu obecnych trendów przeciętne słoweńskie gospodarstwo domowe będzie w lepszej sytuacji niż jego brytyjski odpowiednik do 2024 roku, a przeciętna polska rodzina osiągnie ten cel przed końcem dekady". W tym samym miesiącu konserwatywny brytyjski "Daily Express" pisał: "Jeśli chodzi o rodziny o średnich dochodach, to przeciętne brytyjskie gospodarstwo domowe zarabia obecnie o 20 proc. mniej niż gospodarstwa w podobnych krajach z północno-zachodniej Europy. Jeżeli obecny trend się utrzyma, to do 2030 roku przeciętna rodzina w Polsce będzie w lepszej sytuacji niż ta w Wielkiej Brytanii". W listopadzie 2022 r. do niemal identycznych wniosków doszedł "Daily Telegraph".
Temat rozwinął wówczas prestiżowy miesięcznik "The Critic". Doskonale znający Polskę autor, Ben Sixsmith, wyjaśniał: "Mieszkając w Polsce od dziewięciu lat, mogę powiedzieć, że wcale nie jestem zaskoczony tymi prognozami. Żeby było jasne, to są tylko prognozy. W ciągu dziewięciu lat wiele może się zmienić, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce. Myślę jednak, że wielu Brytyjczyków byłoby zaskoczonych tym, o ile lepiej może być w kraju Lecha Wałęsy i Jana Pawła II. Podobnie wielu Polaków byłoby zaskoczonych tym, o ile gorzej może być w Wielkiej Brytanii - biorąc pod uwagę, że wielu Polaków, których znam, wydaje się myśleć, że wzbogacenie się w Wielkiej Brytanii jest tak proste jak wyjście na zewnątrz z taczką i łapanie banknotów, które spadają z nieba. Wielka Brytania od lat ma minimalny wzrost gospodarczy. Polska od dawna cieszy się jednym z najwyższych wzrostów gospodarczych w Europie. Wyszła nawet z pandemii lepiej niż inne europejskie narody [...]". Autor chwalił też Polskę za większe poczucie bezpieczeństwa, edukację oraz - co Polakom może wydać się dziwne - za lepszy dostęp do służby zdrowia czy dbałość o dziedzictwo kulturowe.
W końcu lutego 2023 r. Keir Starmer, przewodniczący brytyjskiej Partii Pracy, wyraził obawy, że jeżeli nie dojdzie do zmiany obecnej strategii gospodarczej w Wielkiej Brytanii, Polska do roku 2030 może ją wyprzedzić pod względem PKB per capita. Starmer, odwołując się do danych Banku Światowego, zauważył, że średni roczny wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii w latach 2010-21 wynosił zaledwie 0,5 proc., podczas gdy Polska notowała wzrost na poziomie 3,6 proc. Zgodnie z obliczeniami laburzystów, przy obecnym tempie wzrostu, Polska wyprzedzi Wielką Brytanię do 2030 roku.
Ostatnio zaś w "Sunday Telegraph" Daniel Johnson wskazał: "Prawda jest taka, że poziom życia w takich miejscach jak Warszawa czy Wrocław jest już porównywalny z Berlinem, Paryżem czy Londynem. A tak naprawdę jakość życia dla młodych rodzin [w Polsce] jest niewątpliwie wyższa". I także dał do zrozumienia, że jest zdania, iż przy obecnym tempie wzrostu Polska wyprzedzi Wielką Brytanię do 2030 roku.
Czy prognozy Brytyjczyków nie są aby przesadzone? Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), mówi "Gazecie Polskiej": - Tego typu tezy, co w "Sunday Telegraph", formułowane są na podstawie pewnych średnich długoterminowych prognoz, dotyczących zmian PKB na głowę mieszkańca w określonym czasie. Prawdopodobnie któraś z nich wskazywała, jakie było tempo rozwoju Wlk. Brytanii w kilku ostatnich latach. Następnie zestawiono to z analogicznymi danymi dotyczącymi Polski i porównano oba kraje. Stąd prawdopodobnie publicyści brytyjscy doszli do wniosku, że do końca obecnej dekady dogonimy Zjednoczone Królestwo. Rzecz jasna do tego wszystkiego należy pamiętać, że prawdopodobnie chodzi o porównanie parytetowej siły nabywczej.
To ważna uwaga. Czym różni się PKB (produkt krajowy brutto) nominalny per capita (na osobę) od PKB według parytetu siły nabywczej per capita? Otóż wyobraźmy sobie Anglika mieszkającego w Londynie i Polaka w Warszawie, i załóżmy, że obaj zarabiają 50 tys. euro rocznie. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że są na takim samym poziomie dobrobytu, ponieważ ich dochód nominalny jest taki sam. To jest właśnie PKB nominalny per capita - mierzy on dochód bez uwzględnienia różnic w kosztach życia między krajami. Jednak za 50 tys. euro można kupić więcej w Warszawie niż w Londynie. Ceny jedzenia, mieszkań, transportu oraz innych dóbr i usług są generalnie niższe w Polsce niż w Wlk. Brytanii. Tak więc pomimo tego, że obie osoby zarabiają tyle samo, osoba mieszkająca w Warszawie może pozwolić sobie na "więcej" ze swojego dochodu. Oto właśnie PKB per capita według parytetu siły nabywczej - i w tej właśnie kategorii mamy szansę dogonić Brytyjczyków. Wyścig w kategorii nominalnego PKB raczej długo bowiem pozostanie poza naszym zasięgiem.
Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) potwierdza, że dogonienie Wlk. Brytanii pod względem nominalnego PKB jest bardzo mało prawdopodobne. - Dzisiaj PKB Polski przypadające na mieszkańca wynosi około 40 proc. brytyjskiego, jeżeli obie waluty przeliczymy na dolary - wyjaśnia. Dodaje jednak: - Dużo lepiej prezentuje się statystyka, w której uwzględniona jest moc nabywcza; w takim przypadku PKB polski stanowi niecałe 79 proc. brytyjskiego. Analitycy Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, że do 2027 r. ta różnica zmniejszy się do 89 proc.
A więc spekulacje Brytyjczyków wydają się jak najbardziej realne. - Anglicy podstawy do liczenia tego, co się będzie działo z ich gospodarką w najbliższych kilku latach, mają słabe. A my odwrotnie. Początkowo mieliśmy recesję znacznie płytszą niż w innych krajach europejskich, a następnie znacznie od nich mocniejsze wyjście pocovidowe. Stąd myślę, że w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat odrobiliśmy kilka punktów procentowych, które dzieliło w rozwoju oba nasze kraje. Dla nich ten ostatni okres okazał się niekorzystny, a dla nas w sumie korzystny. Wobec tego, gdy ten korzystny dla nas okres przedłuży się na kolejne lata, to do 2030 r. mamy faktycznie szansę dogonić Wlk. Brytanię - mówi "GP" Piotr Soroczyński z KIG.
Tego samego zdania jest europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista.
Doganianie przez Polskę poziomu dobrobytu krajów zachodnioeuropejskich potwierdzają wszystkie dostępne dane. Dość powiedzieć, że od momentu wstąpienia do UE do 2022 r. nadrobiliśmy 30 pkt. procentowych dystansu dzielącego nas od średniej unijnej we wzroście PKB per capita. PKB na głowę mieszkańca mierzone siłą nabywczą naszego pieniądza wynosiło 49 proc. średniej unijnej w 2004 r., a na koniec 2022 r. wyniosła 79 proc. W międzyczasie prześcignęliśmy pod tym względem m.in. Grecję i Portugalię. I powoli zbliżamy się do Hiszpanów i Włochów. Zatem jeśli to tempo doganiania poziomu życia w UE uda nam się dalej utrzymać, to za dekadę będziemy w stanie zbliżyć się nie tylko do średniej unijnej, ale i do PKB krajów najzamożniejszych
- podkreśla.
Cały artykuł dostępny w aktualnym numerze Gazety Polskiej.