Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Suwerenna zmiana szyldu i tyle

Solidarna Polska chce płynąć na fali sprzeciwu wobec absurdalnych propozycji Unii Europejskiej, bo dostrzegła, że ostra retoryka wzmocniła sondażowo – zobaczymy, na jak długo – Konfederację. Zbigniew Ziobro ma jednak mało czasu, aby radykalnie zwiększyć poparcie dla swojej partii przed wyborami. Z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości oraz Suwerennej Polski najlepszym wyjściem byłoby zażegnanie konfliktu i jesienią pójście wspólną drogą.

Solidarna Polska na konwencji w Święto Konstytucji 3 Maja postawiła na sprzeciw wobec Unii Europejskiej, nazywając politykę Brukseli „dyktatem”, a także wobec Niemiec. Sprzeciwiła się planom federalizacji Europy płynącym z Berlina. Oberwało się też Donaldowi Tuskowi – Zbigniew Ziobro wyśmiał lidera Koalicji Obywatelskiej jako „namiestnika w Polsce namaszczonego przez Niemkę Ursulę von der Leyen” i „agenta wpływu” Niemiec.

Za program zmiana nazwy

Konwencja poza ogłoszeniem zmiany nazwy partii na Suwerenną Polskę i retorycznymi hasłami nie miała jednak zbyt wiele wspólnego z tradycyjnymi, programowymi konwencjami, formułującymi jasny wyborczy przekaz dla elektoratu.

W zamian było wiele o tym, że Ziobro skutecznie pozamykał aferzystów VAT-owskich, dlatego znalazły się gigantyczne pieniądze na 500+. W zasadzie okrzyknięto ministra sprawiedliwości ojcem chrzestnym tego świadczenia, choć politycznie największe zasługi miały premier Beata Szydło i ówczesna szefowa resortu pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.

Trudno było dowiedzieć się czegoś więcej o konkretnych rozwiązaniach na przyszłość – tym bardziej to dziwne, że ziobryści przecież nie wykluczają samodzielnego startu w wyborach. Niedawno Janusz Kowalski zapewniał, że Suwerenna Polska ma już gotowe listy z kandydatami na posłów i senatorów. Wypadałoby więc skupić się na czymś więcej niż tylko „grillowaniu” Unii Europejskiej – nawet jeśli w dużej mierze jest to krytyka zasadna.

Szkoda, że suwerenni o tym nie mówili

Zdecydowanie zbyt mało miejsca poświęcono Ukrainie i powojennemu ładowi – jak sprawić, by Polska była głównym rozgrywającym. Można wnioskować, że partia Ziobry jest pozytywnie nastawiona do programów socjalnych, więc dobrze byłoby poznać odpowiedź na pytanie, co proponuje na przyszłość. Jak sprawić, by ceny w kraju wróciły do normalności i czy w ogóle jest to możliwe, nawet gdy inflacja do końca roku będzie wyraźnie spadać – bez czarodziejskich formułek serwowanych przez Tuska lub Sławomira Mentzena.

Wreszcie, co konkretnie Ziobro zamierza zrobić w kontekście ogromnego konfliktu w sądownictwie, który grozi paraliżem wymiaru sprawiedliwości, oprócz narzekania – cóż z tego, że słusznego – na swoich oponentów w togach. Reforma w tym obszarze, o czym mówią bez ogródek politycy formacji rządzącej, nie wyszła, została też odrzucona przez środowiska sędziowskie i spotkała się z blokadą ze strony Brukseli. Tymczasem Suwerenna Polska skupiła się w przekazie głównie na Niemcach i złej Unii, które to tematy są już najzwyczajniej w świecie „zajęte” przez innych – PiS i Konfederację. Na tym polu trudno znaleźć miejsce na trzecią siłę.

Dawna Solidarna Polska, ogłaszając 3 maja, że nie ma suwerennego kraju bez kilku założeń przez nią deklarowanych do wprowadzenia w życie, ma też jeszcze jeden dość poważny problem. Współrządzi ósmy rok, a mimo wielokrotnej krytyki działań premiera Mateusza Morawieckiego nie zdecydowała się na wyjście z koalicji Zjednoczonej Prawicy.

Garść cierpkich słów pod adresem partnerów

Na konwencji Suwerennej Polski padło kilka uwag, które nie wprost, ale odnosiły się do szefa rządu – np. ta, że nie powinniśmy przystępować do Funduszu Odbudowy. Ziobryści zarzucają Morawieckiemu, że zgodził się na zapisy uzależniające wypłaty unijnych pieniędzy od respektowania rekomendacji Brukseli ws. praworządności. Przedstawiciele premiera i on sam mówili, że Polskę chronią konkluzje do szczytu UE. Wielu komentatorów przypomina też, że nasze weto nic by nie dało – tak czy owak mechanizm zostałby wdrożony, a Warszawa pozostałaby bez jakiejkolwiek nadziei na pozyskanie środków.
Sytuacji nie zmieniły nawet wojna na Ukrainie i fakt, że polski budżet z powodu agresji rosyjskiej na sąsiada ponosi największy ciężar w stosunku do PKB w Europie.

– Biliśmy na alarm, że przystępując do Funduszu Odbudowy, zakładamy sobie pętlę na szyję. Że dopłacimy do niego kilka razy więcej. Że to lichwiarska pożyczka. Że rzekoma pomoc to przemoc, bo polega na narzucaniu sprzecznych z naszym interesem rozwiązań. Że będzie źródłem szantażu, upokorzeń i presji. Dziś prezydent i premier muszą znosić te upokorzenia. Nie chcemy kolejnych unijnych podatków ani danin. Nie godzimy się na wyższe składki do Unii. Lepiej zagospodarujemy te pieniądze sami – wytykał Ziobro Morawieckiemu i Dudzie.

O ile krytyka złych pomysłów Unii Europejskiej w kwestii klimatu, głupich rekomendacji dotyczących ograniczeń w życiu codziennym, zakazu rejestracji samochodów spalinowych od 2035 r. to paliwo wyborcze dla Suwerennej Polski, o tyle przytyki w stronę Morawieckiego i Dudy wynikają z osobistych animozji. Premier jest dla Ziobry politycznym konkurentem, być może również na drodze do przejęcia w przyszłości schedy po Jarosławie Kaczyńskim. Morawiecki nie piął się w strukturach PiS, by awansować na szefa rządu – był człowiekiem z zewnątrz. Jest traktowany jak „ciało obce” przez Suwerenną Polskę.
Z kolei prezydentowi Dudzie Zbigniew Ziobro wypomina weto ustaw sądowych z lipca 2017 r., zwiększających rolę i prerogatywy ministra sprawiedliwości w kwestii ustroju i organizacji sądów. Nieprzypadkowo zatem te dwa nazwiska zostały wymienione przez lidera Suwerennej Polski w przytoczonym wyżej kontekście.

Wspólny start to być albo nie być

Znamienne jest, że żaden z polityków PiS nie pojawił się na konwencji Suwerennej Polski, a miało to miejsce w przypadku choćby Republikanów. Posłowie partii rządzącej zdawkowo komentują konwencję z 3 maja. Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS, przypomniał, że prawica wygrywała wybory w latach 2015 i 2019, będąc zjednoczona. Z kolei Ryszard Terlecki wyśmiał Ziobrę, przypominając, że w sondażach jego partia ma 1 proc. „Mała partia, ok. 1 proc. poparcia, ogłasza, że to ona będzie bronić suwerenności Polski? Zmiana nazwy nic nie zmieni. Tylko Prawo i Sprawiedliwość może zapewnić Polsce wolność i rozwój” – napisał na Twitterze wicemarszałek Sejmu.

Gdyby okazało się, że Suwerenna Polska wystartuje sama, to ten 1 proc. może dla PiS dużo znaczyć w kontekście utrzymania władzy. Ziobro ma marne widoki na uzyskanie 3 proc. w wyborach, gwarantujących subwencje z budżetu dla partii politycznych – o to bowiem chodziłoby Suwerennej Polsce, a dopiero w przyszłości o powtórzenie sukcesu Konfederacji, np. w postaci sukcesu w wyborach do Sejmu.
Dlatego w interesie obu partii jest zakończenie sporu, wybuchającego co kilka miesięcy – może on w końcu przeobrazić się w farsę na wzór wspólnej listy opozycji, która wyraźnie zmęczyła wyborców partii opozycyjnych. Chyba że Solidarna Polska chce skończyć na politycznym marginesie, a PiS oddać władzę opozycji – wtedy zaognianie sporu i wzajemne przytyki są uzasadnione.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek