W zeszłym tygodniu szef chińskiego resortu obrony Li Shangfu udał się do Moskwy na swoją pierwszą zagraniczną wizytę. Chiński minister oraz prezydent Rosji Władimir Putin obiecali pogłębić współpracę wojskową. Li Shangfu zadeklarował, że obecne więzi między obydwoma krajami „przewyższają sojusze wojskowo-polityczne z czasów zimnej wojny”.
Li spotkał się w Moskwie m.in. z ministrem obrony Rosji Siergiejem Szojgu. W trakcie spotkania zadeklarował, że Chiny są gotowe do współpracy z Rosją w celu utrzymania światowego oraz regionalnego bezpieczeństwa i stabilności poprzez bliską strategiczną komunikację między ich siłami zbrojnymi. Minister wyraził także chęć wniesienia nowego wkładu we współpracę obu krajów. Putin i Li pochwalili również wojskową kooperację między dwoma krajami, które zadeklarowały partnerstwo „bez ograniczeń”. Li specjalnie wybrał Rosję jako cel swojej pierwszej zagranicznej wizyty, aby podkreślić szczególny charakter i strategiczne znaczenie relacji między Chinami a Rosją. Z kolei Putin oświadczył, że Rosja i Chiny aktywnie współpracują za pośrednictwem swoich departamentów wojskowych, regularnie wymieniając przydatne informacje i prowadząc wspólne ćwiczenia w dziedzinie wojskowo-technicznej. Przykładowo manewry takie odbyły się na Dalekim Wschodzie i w Europie, a uczestniczyły w nich siły lądowe, morskie i powietrzne.
W ostatnim czasie wysoki rangą urzędnik w Kijowie poinformował zachodnie media, że siły ukraińskie znajdują coraz więcej komponentów pochodzących z Chin w rosyjskiej broni używanej na Ukrainie. Chiny jednak wielokrotnie zaprzeczyły takim doniesieniom i nie potwierdziły, że dostarczają sprzęt wojskowy do Rosji. Stany Zjednoczone i NATO również nie zauważyły żadnych oznak wskazujących na to, że Chiny dostarczają broń Moskwie.
Zdaniem niektórych zachodnich analityków Chiny do tej pory unikały większego zaangażowania w prowadzoną przez Rosję wojnę na Ukrainie. Pekin co prawda sprzedawał Rosji drony rozpoznawcze, ale robił to w sposób umożliwiający mu uniknięcie oskarżeń o pełnoskalową pomoc dla Rosji. Ta taktyka pozwala Chinom na posiadanie jak najmocniejszych kart przetargowych, zarówno wobec Władimira Putina, jak i państw zachodnich. Chociaż Rosja zbliża się do wyczerpania zapasów amunicji potrzebnej do prowadzenia działań wojennych na Ukrainie, NATO i źródła amerykańskie nie mają dowodów na to, że Chiny zaopatrują Rosję w chińską amunicję.
Pekin starannie rozgrywa państwa zachodnie, korzystając z bonusów wynikających ze współpracy gospodarczej, tak aby rozbić wspólny front państw europejskich wobec inwazji na Ukrainę. Pomimo że chińskie władze „wyciskają” z obecnej wojny, co tylko się da, aby wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej, na razie nie wydaje się, żeby Pekin był gotów podjąć kompleksową mediację w sprawie zakończenia wojny.
Chiny mogą być wręcz zainteresowane dalszym osłabianiem Rosji i utrzymywaniem Putina u władzy, ponieważ z czasem, stopniowo będą coraz bardziej uzależniać Rosję gospodarczo i politycznie. Mówi się, że Chiny mogłyby zakończyć ukraińską wojnę w krótkim czasie, ale tego nie robią. Przypomnijmy, że rosyjska inwazja na Ukrainę negatywnie wpłynęła na gospodarkę europejską, powodując putinflację, zwłaszcza w krajach unijnych oraz tych najbardziej uzależnionych od rosyjskich surowców energetycznych, przejmowanych obecnie w niższych, „promocyjnych” cenach głównie przez Chiny.
W ostatnim czasie pojawiło się wiele kontrowersji dotyczących wykorzystania dronów przez Ukrainę w atakach na rosyjskie bazy wojskowe poza linią frontu. Co sprowokowało Pekin do gniewnych deklaracji. Według doniesień prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwał szefa sił zbrojnych do wykorzystania dronów do atakowania celów wojskowych na terytorium Rosji, w regionie Rostowa, ponieważ Ukraina nie posiada pocisków dalekiego zasięgu, które umożliwiłyby uderzenie na tyły Rosji. Jednakże takie zapowiedzi spowodowały alergiczną reakcję władz w Pekinie, co budzi uzasadnione obawy, że Chiny mogą wykorzystać te ataki jako okazję do przedstawienia NATO jako agresora oraz zwiększenia pomocy dla Rosji. Tymczasem zaś Kreml zagroził użyciem broni jądrowej.
Obecną sytuację na froncie determinuje zapowiadana przez Kijów wiosenna kontrofensywa. W tej kwestii pojawiają się sprzeczne informacje, doniesienia wywiadów i wojna na przecieki. Według jednych źródeł amerykański wywiad przedstawił w lutym optymistyczną ocenę perspektyw spodziewanej wiosennej kontrofensywy Ukrainy. Według innych Pentagon jest jej przeciwny z powodu braku potrzebnych do ataku żołnierzy oraz wciąż ograniczonych dostawach sprzętu.
Amerykański wywiad ostrzegł także Kijów, że zbyt szybko kończą się pociski przeciwlotnicze z czasów radzieckich, które pomimo dostaw zachodnich systemów wciąż stanowią prawie 90 proc. arsenału obrony powietrznej Ukrainy. Poinformowano, że pociski 9K37 Buk (w kodzie NATO SA-11 Gadfly) wyczerpią się już wkrótce, a pociski S-300 do maja, co potencjalnie daje Rosji przewagę w powietrzu. Pentagon miał radzić szukać innych źródeł pozyskiwania rakiet i oszczędniej je używać.
Zgodnie z amerykańskim raportem biuro bezpieczeństwa narodowego Korei Południowej obawia się także, że amunicja, zwłaszcza pociski artyleryjskie, dostarczana do USA może trafić na Ukrainę, naruszając krajowe przepisy dotyczące zakazu dostarczania broni państwu będącemu w aktywnym konflikcie zbrojnym. Jedną z rozważanych możliwości była sprzedaż ok. 300 tys. pocisków Polsce. To posunięcie może jednak wywołać niezadowolenie wobec prezydenta Yoon Suk Yeola w samej Korei Południowej. Ostatecznie Korea Południowa zdecydowała się „pożyczyć” USA 500 tys. sztuk pocisków artyleryjskich, aby zminimalizować obawy krytyków pomocy militarnej dla walczącej Ukrainy.
Wszystkie te informacje sugerują, że Rosja i Chiny coraz aktywniej nawiązują wojskowe partnerstwo. Widać także wyraźnie, że Pekin wywiera coraz większy nacisk na obie strony konfliktu. Chociaż Chiny unikają pełnego zaangażowania, to także nie podejmują działań mających na celu zakończenie wojny.
Rosja słabnie, a pozycja Władimira Putina jest coraz gorsza. Chiny próbują szachować Zachód zwiększeniem ewentualnej pomocy wojskowej dla Moskwy, jednocześnie coraz bardziej uzależniając gospodarczo Rosję od siebie. Wygląda to na stosowanie z rozmysłem putinflacji jako środka do rozbicia solidarności euro-atlantyckiej oraz dalszego osłabiania gospodarczego wszystkich stron.
Niestety, z obecnego obrazu tego konfliktu wynika, że jakiekolwiek zakończenie wojny nie będzie jednocześnie końcem problemów, a jedynie końcem pewnego etapu w trwającej rozgrywce światowych mocarstw. Oczywiście zwycięstwo Ukrainy jest nieporównywalnie lepszym wariantem rozwoju wypadków niż jej przegrana. Jednak do tego trudnego jutra trzeba się już dziś przygotować.