Nikt się nie spodziewał, że Barcelona wygra trzy klasyki z rzędu z Realem Madryt, a za czwartym razem dostanie srogie lanie. 4:0 na Camp Nou od Królewskich w półfinale Pucharu Króla to katastrofa, a mogło być gorzej. Przed Barcą dużo pracy, ale już widać, że Robert Lewandowski – wciąż piłkarski gigant – nie jest tym samym napastnikiem co w Bayernie Monachium.
Lata lecą, polski gwiazdor niewątpliwie poprawił wiele elementów piłkarskiego rzemiosła w ostatnich latach, ale techniki nie jest w stanie. Na domiar złego ostatni mecz z Gironą grał z kontuzją. Po co klub i sam piłkarz ryzykują zdrowiem, mając przewagę w lidze nie do odrobienia przez Real? Z drugiej strony – na którym miejscu tabeli byłaby Barcelona, gdyby nie 17 goli Lewego w La Lidze? O tym hiszpańscy dziennikarze, chcący latem sprzedać Polaka z katalońskiego klubu, zapominają.