- Dawno nie widziałem tak kreatywnej kwestii wyprowadzania pieniędzy czy szukania sposobu na korupcję. Prezydent Warszawy próbuje tuszować pewną rzeczywistość, bo wie, że gangrena podejścia politycznego w postaci tych biznesików czy interesów między środowiskiem PO a jakimiś pseudo prywatnymi przedsiębiorcami jest po prostu swoistym eldorado - powiedział Jacek Ozdoba, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska odnosząc się do afery korupcyjnej w warszawskim MPO.
W ostatnim czasie doszło do zatrzymania przez CBA byłego wiceministra skarbu Rafała Baniaka oraz dwóch przedsiębiorców. Są podejrzani o załatwianie wartych 600 mln zł kontraktów ze stołecznym MPO. Rafał Baniak usłyszał w śląskim wydziale Prokuratury Krajowej zarzuty m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą oraz powoływania się na wpływy. Zarzuty związane są z ustawianiem kontraktów z warszawskim MPO wartych 600 mln zł w zamian za łapówkę w wysokości 4 mln 990 tys. zł. Decyzją sądu Baniak oraz dwóch przedsiębiorców zostało aresztowanych na trzy miesiące.
Według ustaleń śledczych od sierpnia 2020 do stycznia 2023 roku istniał proceder korupcyjny związany z zawieraniem kontraktów na zagospodarowanie odpadów z Miasta Stołecznego Warszawa. "Przedstawiciele jednej z grup kapitałowych zainteresowanych uczestnictwem w przetwarzaniu odpadów weszli w porozumienie z Rafałem B." - podała Prokuratura Krajowa.
Aferę korupcyjną w warszawskim MPO komentował w programie #Jedziemy na antenie TVP Info Jacek Ozdoba z Solidarnej Polski.
"Dawno nie widziałem tak kreatywnej kwestii wyprowadzania pieniędzy czy szukania sposobu na korupcję. 600 milionów, przetarg, który ma być podyktowany tym, czym więcej odpadów, tym większa korupcja dla kogoś, kto pośredniczy. Wiadomo, że w pojedynek tego typu działalności prowadzić nie można"
- powiedział.
Polityk wskazał, że podległy mu Główny Inspektorat Ochrony Środowiska "wskazywał na dwa główne elementy nieprawidłowości".
"Po pierwsze, sam przetarg budzi wątpliwość, czy MPO mogło realizować te zadania w ramach tzw. inhouseu. To jest zlecenie spółce miejskiej zadania, które dotyczy gospodarki odpadowej. Normalnie jest to prowadzone w drodze przetargu. MPO twierdziło, że jest w stanie to wykonać. Okazało się że w drodze ustawy można w ten inhouse pójść, ale jest podwykonawca, który jest wybrany w postaci podmiotu, za którego pośrednictwo miał brać pieniądze wiceminister Baniak"
- oznajmił
Dodał, że "jeżeli były tak wielomilionowe łapówki, to można powiedzieć, każdy warszawiak miał do swojego rachunku za odpady doliczoną opłatę łapówkarską".
"Zdaniem śledczych proceder polegał na tym, że w załatwieniu tego kontraktu między MPO a prywatnym przedsiębiorcą pośredniczyć miał wiceminister, który przyjmował wielomilionowe łapówki w gotówce. Wiemy, że na spotkaniach towarzyskich, były wiceminister, miał takie kwoty dostawać. Nieprawidłowości w gospodarce odpadowej są od dłuższego czasu w Warszawie. Informowałem pana prezydenta, że źle się dzieje w MPO. Ten przetarg budził wątpliwości"
- wskazywał.
"Skądś te pieniądze były. To nie jest tak, że za darmo te masy odpadów były przekazywane do prywatnego podmiotu. MPO wpłacało na rzecz prywatnego podmiotu, a dlatego mogło więcej płacić, bo nie było normalnego przetargu. Ktoś za to zapłacił. Wiemy, ze w Warszawie odpady są bardzo drogie. To jest dość ciekawy mechanizm powiązany z czymś, co jest bardzo powszechne. Odpady były zawsze ulubioną przestrzenią dla zorganizowanych grup przestępczych"
- podkreślał.
"To, że MPWiK ma problemy z korupcją, w MPO mamy korupcję i innych miejscach w Warszawie, to jest fakt. Prezydent Warszawy próbuje tuszować pewną rzeczywistość, bo wie, że gangrena podejścia politycznego w postaci tych biznesików czy interesów między środowiskiem PO a jakimiś pseudo prywatnymi przedsiębiorcami jest po prostu swoistym eldorado. Wcześniej robili kamienice, dziś zajmują się odpadami"
- podsumował.