Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Ważne, kto zabił

Gdy miesiąc temu doszło do strzelaniny i masowego morderstwa w klubie LGBT w USA, w polskim internecie zawrzało. Winni zostali natychmiast – przez najrozmaitszych polityków lewicy i związanych z tą opcją ideologiczną „myślicieli” – wskazani i napiętnowani.

Oczywiście odpowiedzialność za to wydarzenie spadła na prawicę. Żeby chociaż amerykańską. Ale nie, winna okazała się prawica en masse. Jak mogliśmy się dowiedzieć, my także okazaliśmy się współodpowiedzialni, razem z PiS-em, Kościołem, Kaczyńskim i całym szeregiem standardowych wrogów „tolerancji i postępu”. Niestety dla naszej lewicy, kilka dni po tym okrutnym akcie terroru wyszło na to, że nie wszystkie układanki pasują jej do tezy. Na przykład okazało się, że sprawca określa sam siebie jako osobę „niebinarną”. Doszło więc przy tym mordzie do tego samego, co w wypadku strzelaniny (także w klubie LGBT), której sprawcą okazał się nie biały, heteroseksualny chrześcijanin, lecz członek Państwa Islamskiego. Lewica straciła zainteresowanie tematem. Jak widać, martwi geje (bądź inne mniejszości seksualne) budzą zaciekawienie tylko wtedy, gdy zostają zamordowani przez właściwe osoby. Czemu piszę akurat teraz o tym wydarzeniu? Otóż w Święta Bożego Narodzenia dziesiątki chrześcijan cudem uniknęły koszmarnej śmierci. Rzecz działa się nie w jakimś odległym kraju, lecz tu, w Europie, konkretnie w Finlandii. Psychopata podpalił kościół pełen wiernych i usiłował zablokować drzwi. Tylko przypadek uratował zamkniętych tam ludzi. Szanowni Czytelnicy, wyobraźcie sobie teraz, jaki byłby wrzask, gdyby coś takiego przydarzyło się w klubie gejowskim. Jako że to chrześcijanie, nikt z naszych tolerancyjnych i postępowych lewicowców nawet sprawy nie zauważył. Bo ludzie, którzy prawie zginęli, nie są „ich”.

Jest to naprawdę przerażająca mentalność. Powiedziałbym, że w pewnym sensie plemienna, ale jak się okazuje, oni nawet swojego plemienia nie szanują, jak pokazują przytoczone na początku felietonu przypadki.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Dawid Wildstein