Pokój jest wartością, ale niekiedy nie da się go zbudować bez sprawiedliwości. I dobrze, że są hierarchowie, którzy o tym przypominają. W ubiegłym tygodniu pisałem o tym, że arcybiskup Canterbury odwiedził Kijów, a dziś wrócę do tego wydarzenia, już bowiem po opublikowaniu tego tekstu padły z ust Justina Welby’ego naprawdę istotne słowa.
Anglikański hierarcha, który w czasie swojej wizyty musiał nawet schować się w schronie podkreślał, że „nikt nie może zmusić Ukrainy do pokoju”, i że z powodu braku odpowiedniego wsparcia ten konflikt może trwać latami. Jego zdaniem „inwazja zła” na Ukrainę nie może odnieść sukcesu. - Ludzie Zachodu muszą sobie uświadomić, że koszty tej wojny nie są krótkoterminowe, musimy być twardzi w tej sprawie - mówił.
Nie zabrakło także podkreślenia, że choć pokój jest istotny, to nie da się go zbudować bez sprawiedliwości. - Pokój jest zawsze lepszy niż wojna, ale są sytuacje, gdy sprawiedliwość wymaga klęski tego, co określiliśmy wraz z arcybiskupem Yorku na początku wojny, inwazją zła - podkreślał arcybiskup Canterbury. I dodawał, że nie wolno prowadzić polityki, która miałaby być próbą ułagodzenia Putina na wzór tego, co Zachód zrobił po napaści Hitlera na Czechosłowację. - To nie może się powtórzyć - zaznaczał.
I te słowa są naprawdę istotne. Tak się bowiem składa, że zbyt często z ust chrześcijańskich duchownych padają wyłącznie słowa o pokoju. On jest oczywiście ważny i jest istotną wartością, ale jeśli ma być trwały i autentyczny, to musi opierać się na choćby fundamentalnej sprawiedliwości, a także musi być zbudowany na prawdzie.
Ustępstwa, ucieczka od odpowiedzialności, udawanie, że poprzez oddanie agresorowi tego, czego on się domaga można zbudować trwały pokój jest nie tylko naiwne, ale i w przypadku Rosji niebezpieczne. Ustępstwa tylko rozzuchwalą Putina i spowodują, że będzie on domagał więcej.
Dobrze też, że Welby przypomina, że ta wojna może trwać jeszcze długo. Albowiem coraz wyraźniej widać, że - wbrew nadziejom Zachodu - Putin nie zamierza rezygnować, a to oznacza, że trzeba się przygotować na długi, trudny konflikt, za który będzie trzeba zapłacić surową cenę ekonomiczną. Nawiązanie do „Monachium” to istotny głos w debacie, w której niestety często chrześcijański pacyfizm buduje wrażenie braku racjonalności.
Dobrze, że arcybiskup Canterbury przypomina, że pacyfizm i naiwność bynajmniej nie jest chrześcijańska.