Ukraińska kontrofensywa zyskała najwyraźniej "drugie życie" po lekkim załamaniu w październiku. Wojska ukraińskie toczyły ciężkie walki o Chersoń, który został zagrabiony przez Rosję w wyniku nielegalnego referendum, które odbyło się we wrześniu. Dla Władimira Putina i jego doradców miasto ma kluczowe znaczenie ze względu na bliskość Krymu. W środę BBC ujawniło, że szef resortu obrony Siergiej Szojgu zdecydował jednak o odwrocie rosyjskich wojsk za namową Siergieja Surowikina, głównodowodzącego "operacją specjalną" na Ukrainie. - Zgadzam się. Proszę przystąpić do wycofania wojsk - ogłosił Szojgu.
Decyzja Kremla nie uszła uwadze rosyjskiej propagandystce. Margarita Simonjan prowadzi w RT debaty z udziałem politologów i ekspertów rosyjskich, obok Władimira Sołowjowa jest najbardziej agresywną tubą propagandową Moskwy. Teraz podzieliła się swoimi przemyśleniami, dotyczącymi odwrotu rosyjskich wojsk.
- „Dopóki armia jest nietknięta, jest nadzieja na zakończenie wojny z honorem. Wraz ze stratą armii nie tylko Moskwa, ale cała Rosja zostanie utracona”. Kutuzow. Zastąp słowo „Moskwa” słowem „Chersoń”. Być może stanie się jaśniejsze - porównała Simonjan.
'Пока цела армия, есть надежда с честью кончить войну. С потерей армии не только Москва - вся Россия будет потеряна'.
— Маргарита Симоньян (@M_Simonyan) November 9, 2022
Кутузов.
Замените слово 'Москва' на слово 'Херсон'. Возможно, станет понятнее.
W dalszej części próbowała tłumaczyć strategię Szojgu i Surowikina na południu Ukrainy: - Wiem na pewno, że ta decyzja nie była dla nikogo łatwa. Ani tym, którzy ją otrzymali, ani nam, którzy rozumieliśmy, że tak będzie i modliliśmy się, aby tak nie było.
Потому что альтернатива одна - положить в голой степи группировку, закидать телами мобиков и открыть дорогу на Крым.
— Маргарита Симоньян (@M_Simonyan) November 9, 2022
Неужели так было бы лучше?
Mało tego, rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa, cytowana przez "Ukraińską Prawdę", zaproponowała negocjacje pokojowe, "biorąc pod uwagę obecne realia". - Wciąż jesteśmy otwarci na negocjacje. Nigdy z nich nie zrezygnowaliśmy. Jesteśmy oczywiście gotowi je przeprowadzić, biorąc pod uwagę realia, które się w tej chwili pojawiają - stwierdziła. Mowa o urzędniczce, często atakującej Ukrainę. Jej konferencje prasowe po rozpoczęciu inwazji zwracały uwagę szerokiego grona odbiorców, ponieważ Zacharowa sprawiała wrażenie… pijanej. Kilka miesięcy temu zasłynęła oskarżeniem Ukraińców o „zawłaszczenie” barszczu ukraińskiego, co miało stanowić dowód na „ekstremizm, nazizm i ksenofobię” zaatakowanego narodu.
Jak reaguje na te doniesienia strona ukraińska? Według głównego doradcy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do pokoju jest jeszcze daleko, a na skutki odwrotu z Chersonia trzeba jeszcze poczekać. Dopóki obrońcy kraju nie zawieszą w mieście narodowej flagi, o wyzwoleniu miasta nie będzie mowy.
- Czyny mówią głośniej niż słowa. Nie widać żadnych oznak, że Rosja opuszcza Chersoń bez walki. Część grupy rosyjskich jest zachowana w mieście, a dodatkowe rezerwy obciążają region
- zauważył Mychajło Podolak.
- Ukraina wyzwala terytoria na podstawie danych wywiadowczych, a nie inscenizowanych wypowiedzi telewizyjnych
- dodał.
Actions speak louder than words. We see no signs that Russia is leaving Kherson without a fight. A part of the ru-group is preserved in the city, and additional reserves are charged to the region. 🇺🇦 is liberating territories based on intelligence data, not staged TV statements.
— Михайло Подоляк (@Podolyak_M) November 9, 2022
Pojawiają się od tygodni doniesienia o możliwym zniszczeniu tamy kachowskiej w Nowej Kachowce. Wysadzenie zapory na Dnieprze doprowadziłoby do zalania m.in. Chersonia - sugerowali analitycy Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Niepokojące są również informacje o wysadzeniu mostów przez okupanta w okolicach miasta. Ukraińskie wojsko sprawdza, czy Rosjanie nie zastawiają na nich pułapki, by z zaskoczenia zaatakować w ewentualnej bitwie na południu.
W groźby wysadzenia tamy kachowskiej nie wierzy gen. Andrzej Kowalski, były szef Służby Wywiadu Wojskowego w latach 2015-2020. Ekspert udzielił niedawno wywiadu "Gazecie Polskiej".
- Moim zdaniem to scenariusz nieprawdopodobny. Mamy do czynienia z bardzo dobrze maskowaną operacją przesiedlenia ludności z tego rejonu. Rosjanie, zamierzając uniknąć działania, które śmiało można by nazwać zbrodnią wojenną – czyli masowego wysiedlenia – zdecydowali się na dezinformację, związaną z ewentualnym wysadzeniem tamy. Służy to uzasadnieniu dla masowej ewakuacji zastraszonych ludzi. Faktycznym celem jest wysiedlenie ludności ukraińskiej z terenów wokół Dniepru - po to, by znacząco spowolnić kontrofensywę ukraińską i przygotować się do obrony. Rosyjscy sztabowcy rozumieją od dłuższego czasu, że aby skutecznie się bronić, muszą w pasie kilkudziesięciu kilometrów utrudnić przemieszczanie grup specjalnych wojska ukraińskiego, które penetrują zaplecze rosyjskiego wojska. Dzięki temu artyleria ukraińska może wybierać dogodne cele po stronie wroga. Takie jest podłoże decyzji, których skutkiem jest to, co obserwujemy obecnie na zachodnim brzegu Dniepru
- analizował Kowalski.