Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

To zwycięstwo jest dla Republikanów nieocenione. Zwiększa też szanse gubernatora Florydy na pokonanie Trumpa

Gubernator Ron DeSantis zaliczył imponujące zwycięstwo w swoim rodzinnym stanie. Wielu komentatorów uważa, że znacznie zwiększy to jego szansę w wyścigu do Białego Domu. 

Gage Skidmore from Surprise, AZ, United States of America, CC BY-SA 2.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0>, via Wikimedia Commons

Republikanie nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia po wczorajszych wyborach. Na razie nie wiadomo wprawdzie, kto zdobędzie większość w Kongresie, a wszystko wskazuje, że uda im się zdobyć większość w Izbie, ale spodziewali się, że osiągną imponujące zwycięstwo, a to nie nastąpiło. „To zdecydowanie nie była republikańska fala, to jest cholernie pewne” - skomentował senator Lindsey Graham, który stwierdził, że nadal wierzy, że uda im się zdobyć większość. 

Wyjątkiem okazała się tutaj Floryda. Gubernator DeSantis, który w 2018 roku ledwie zwyciężył, tym razem pokonał swojego kontrkandydata – byłego republikańskiego gubernatora Charliego Christa, który zmienił partię i został demokratycznym kongresmanem – o niemal 20%. Marco Rubio został pierwszym senatorem z Florydy, który zdobył trzecią kadencję, a jego rywal Val Demings, który wydał na kampanię znacznie więcej od niego, dostał ponad 16% głosów mniej. W wyborach do Izby Reprezentantów Republikanie zdobyli 20 z 28 miejsc. Prawicy udało się wygrać nawet w Miami Dade, największym hrabstwie Florydy, które od dawna było uważane za twierdzę lewicy. W całym stanie nie ma teraz ani jednego Demokraty, który piastowałby stanowisko na poziomie stanowym. 

To zwycięstwo jest dla Republikanów bardzo ważne. Floryda, z racji swoich rozmiarów, odgrywa bowiem ogromną rolę w krajowej polityce. Jest szczególnie istotna w wyborach prezydenckich, gdzie jej 30 głosów elektorskich zwykle okazuje się kluczowe dla zwycięstwa. Zaledwie garstka polityków, z Bidenem na czele, dała radę zostać prezydentami bez zwycięstwa w tym stanie. Do niedawna była uznawana za tzw. swing state – stan, w którym obie partie mają równe szanse. Komentatorzy uważają, że po wczorajszych wyborach można uznać ją za stan pewnie republikański. Uważają też, że to zwycięstwo może sprawić, że DeSantis pokona Trumpa i być może zostanie kolejnym prezydentem USA. Są o tym przekonani jego zwolennicy. Kadencja gubernatora trwa na Florydzie cztery lata, ale podczas wieczoru wyborczego wielu z nich krzyczało „jeszcze dwa lata!”. 

Wielu komentatorów uważa, że pod wieloma względami DeSantis byłby dla Republikanów idealnym kandydatem. Poglądami jest mu bowiem bardzo blisko do Trumpa, który poparł go w 2018 roku, co może pomóc mu zdobyć głosy jego zwolenników. W przeciwieństwie do byłego prezydenta ma jednak życiorys, który trudno wykorzystać przeciwko niemu. Urodzony w relatywnie biednej rodzinie – jego matka była pielęgniarką, a ojciec instalatorem telewizji kablowej – DeSantis dał radę skończyć wydział historii słynnego uniwersytetu Yale, a następnie zrobił doktorat w równie słynnej Szkole Prawa Harvardu. Jest też weteranem amerykańskich sił zbrojnych, który służył w Iraku – jako wojskowy prawnik – i dostał za swoją służbę Brązową Gwiazdę. Ma jedną żonę, z którą ma trójkę dzieci, i jeszcze nie był bohaterem żadnego skandalu obyczajowego, czy politycznego. 

Dotychczas sondaże pokazywały, że gdyby rzucił Trumpowi wyzwanie w prawyborach – żaden z polityków nie ogłosił jeszcze oficjalnie swojego startu - to zająłby w nich drugie miejsce, ze znaczną przewagą byłego prezydenta. DeSantis jest jednak jedynym potencjalnym kandydatem poza Trumpem, który zdobywa w nich dwucyfrowe wyniki. Zdaniem wielu komentatorów sukces Republikanów na Florydzie, który w znacznym stopniu jest jego zasługą, znacznie zwiększy jego szanse.
 
Zwiększy je również fakt, że wielu Republikanów ma do Trumpa ogromny żal o wynik ostatnich wyborów. Już przed nimi pojawiały się głosy, że były prezydent niepotrzebnie koncentruje się na porażce w 2020 i rzekomych oszustwach wyborczych, zamiast atakować Demokratów za np. rekordową inflację. Zarzucali mu także, że wypromował kandydatów, którzy odstraszą umiarkowanych wyborców. Po wyborach największy żal mają o Pensylwanię, gdzie wypromowany przez niego chirurg i telewizyjny celebryta Mehmet Oz przegrał z Demokratą Johnem Fettermanem, chociaż ten dostał w środku kampanii poważnego udaru, co mocno utrudniło mu jej prowadzenie. Ta porażka może kosztować ich większość w Senacie. 

Komentatorzy boją się jednak, że szansom DeSantisa może zaszkodzić konflikt z Trumpem. Mówi się o nim już od jakiegoś czasu, ale dotychczas obaj politycy gorąco zaprzeczali, że ma miejsce. Tuż przed wyborami Trump nie zaprosił go jednak na swoje spotkanie wyborcze na Florydzie, a w jego trakcie nazwał go Ronem Świętoszkowatym. Otwarty atak na polityka Republikanów, tuż przed niezwykle ważnymi wyborami, oburzył wielu członków partii, a Trump dzień później wezwał do poparcia go w wyborach – ale zdaniem wielu komentatorów rywalizacja między nimi, gdy wejdzie w decydującą fazę, może stać się bardzo nieprzyjemna. 


 

 



Źródło: niezalezna.pl

Wiktor Młynarz