Marszałek Senatu Tomasz Grodzki poskarżył się we wpisie na Twitterze, że jest zmuszony spędzić noc w Zurichu, po awaryjnym lądowaniu samolotu. O noc w hotelu oskarża jednak... rząd PiS. "Państwo PiS w praktyce: chcielibyśmy,aby… - i nic z tego" - czytamy w jego wpisie. Jak się okazuje, sprawa wyglądała zupełnie inaczej, niż opisuje to Grodzki.
Samolot Boeing 737 lecący z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim z Maroko awaryjnie lądował w Zurychu z powodu pękniętej szyby w kokpicie pilotów; nikomu nic się nie stało - poinformowała wczoraj szefowa gabinetu marszałka, dyrektor Małgorzata Daszczyk.
Marszałek postanowił jednak wieczorem wyżalić się na Twitterze, że do Polski wróci dopiero dziś, a to wszystko miałoby być winą PiS.
Wylądowaliśmy awaryjnie w Zurichu po 17. Miał nas odebrać samolot zastępczy, jak zawsze w lotach HEAD. Okazało się to jednak czczą teorią. Teoretycznie wszyscy chcą pomóc, ale bez efektu. Do kraju wrócimy dopiero jutro. Państwo PiS w praktyce: chcielibyśmy,aby… - i nic z tego
- napisał marszałek na Twitterze.
Na ten wpis odpowiedziało Ministerstwo Obrony Narodowej i okazuje się, ze sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż przedstawił ją Grodzki.
Prosimy nie wprowadzać w błąd. To Pana podwładny zrezygnował z podstawienia wojskowego samolotu, który był do dyspozycji jeszcze tego samego dnia i wybrał transport Embraerem LOTu dopiero rano
- napisano w odpowiedzi na Twitterze.
Prosimy nie wprowadzać w błąd. To Pana podwładny zrezygnował z podstawienia wojskowego samolotu, który był do dyspozycji jeszcze tego samego dnia i wybrał transport Embraerem LOTu dopiero rano. https://t.co/9plhovTIPq
— Ministerstwo Obrony Narodowej 🇵🇱 (@MON_GOV_PL) May 31, 2022