To jest masakra. Obudziliśmy się o 6 rano, dlatego, że nasi rodzice zadzwonili do nas i powiedzieli, że się wszystko zaczęło i jest wojna. Jeszcze wczoraj byliśmy na Ukrainie i wróciliśmy dzisiaj w nocy - mówi nam Julia, młoda Ukrainka mieszkająca w Polsce. Jej chłopak Timofiej relacjonuje nam rozmowy z kolegami, którzy są na Ukrainie. Przyznaje, że wszyscy oni boją się o swoje rodziny, więc „wywożą dzieci, żony i idą wszyscy do wojska”.
Dzisiaj pod hasłem: „Achtung Russia! Stop Wojnie!” przed Ambasadą Rosji w Warszawie odbyła się manifestacja zorganizowana przez stołeczny Klub „Gazety Polskiej”. Ludzie gromadzili się tam już wcześniej, od wczesnych godzin popołudniowych, głośno sprzeciwiając się putinowskiej agresji na Ukrainę.
Wśród zgromadzonych manifestantów i gapiów widać było wiele osób z flagami Ukrainy, czy naprędce zrobionymi tekturowymi transparentami. Podeszliśmy do pary młodych ludzi, którzy stali w ciszy, jedynie od czasu do czasu wymieniając między sobą kilka słów po ukraińsku. Mieli bardzo smutne twarze i początkowo wahali się, czy z nami rozmawiać, ale ostatecznie zgodzili się, prosząc, żeby nie robić im zdjęć. Nie chcieli też podać swoich nazwisk, jak się okazało, w obawie przed możliwymi konsekwencjami, które mogłyby spotkać ich bliskich, gdyby miało dojść do rosyjskiej okupacji.
Niezalezna.pl: Jak się nazywacie?
Dziewczyna: Ja jestem Julia, a to jest mój chłopak Timofiej.
Z którego regionu Ukrainy jesteście?
Julia: Oboje jesteśmy z Żytomierza, to jest obwód obok granicy z Białorusią. I też ten rejon teraz bombardują (Rosjanie) z tamtej strony. Ze strony Czarnobyla tak samo.
Widzę, że piszecie coś w smartfonach, kontaktujecie się z bliskimi? Są już jakieś problemy z internetem?
Julia: Jeszcze nie. Z tego co wiem, próbują stabilizować sytuację, żeby zasięg zawsze był. Ale piszemy na wszelki wypadek, bo nie wiadomo co będzie dalej.
Jak zareagowaliście na wiadomość o wojnie?
Julia: To jest masakra. Obudziliśmy się o 6 rano dlatego, że nasi rodzice zadzwonili do nas i powiedzieli, że się wszystko zaczęło i jest wojna. Jeszcze wczoraj byliśmy na Ukrainie i wróciliśmy dzisiaj w nocy.
Timofiej: Jeszcze o 10 wieczorem byliśmy na Ukrainie i było wszystko spokojnie, a już dzisiaj rano, jak widać.
Jak nastroje? Co piszą wam bliscy, przyjaciele?
Julia: Kontaktuję się z mamą cały czas. Co godzinę dzwonię do niej i pytam co tam u niej. W dużych miastach jest jeszcze trochę spokojniej, ale bardzo się boję o swoje miasto, bo mamy tam swoje wojsko (bazę), której bardzo się boją rosyjscy wojskowi.
Timofiej: Ja rozmawiałem ze swoimi przyjaciółmi i oni wszyscy boją się o swoje rodziny. Dzisiaj wywożą dzieci, żony i idą wszyscy do wojska.
Co waszym zdaniem Zachód i Polska mogą zrobić dla Ukrainy? Jak pomóc?
Timofiej: Dalej trzymać sankcje i pomagać uchodźcom. Dzisiaj będziemy zbierać rzeczy, żeby zawieźć do tych punktów (pomocy). Prowadzimy tutaj firmę i mamy busa i musimy pomagać.
Wiecie o tym, że polski rząd zdecydował o przyjęciu wszystkich uchodźców?
Julia: Wiemy i dziękujemy bardzo Polsce.
Jak myślicie, jak to się skończy?
Timofiej: Skończy się, jeżeli wszyscy w Rosji staną przeciw Putinowi. Tylko tak.
Julia: Wierzę w swoje wojsko, wierzę w żołnierzy ukraińskich i wierzę, że Unia Europejska, jak i NATO i Stany Zjednoczone, pomogą nam walczyć z Putinem z Rosją. Wiem, że nie wszyscy Rosjanie są źli, protestują, wychodzą dzisiaj na ulice.
Putin zawsze takie demonstracje rozpędza.
Julia: I to jest straszne, ponieważ ludzie tam nie mają prawa głosu i nie decydują o swoim kraju. Władza nazywa ich faszystami, podobnie jak i Polaków. Widziałem takie wideo z Rosji i kiedy opozycja (wobec Putina) mówiła, żeby się nie wtrącał w sprawy Ukrainy, bo to jest suwerenne państwo i może samo decydować o sobie, to ci drudzy zaczęli pytać o Polskę. „Bo w Polsce też walczą z komunizmem i radzieckimi pomnikami, więc Polacy też są faszystami”. Tak mówili. Nie wiem jak w XXI wieku można tak mówić, że wszyscy są faszystami, tylko Rosja taka dobra.
Dziękujemy za tę krótką rozmowę i trzymajcie się mocno.