10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Białoruś: zatrzymała go milicja, po dwóch godzinach nie żył. Reżim Łukaszenki dalej zabija

Dzmitryj Uschopau, 27-latek z Rzeczycy zmarł w noc sylwestrową niedługo po zatrzymaniu przez milicję - informuje telewizja Belsat. Krewni zmarłego podkreślają, że za śmiercią mężczyzny stoją funkcjonariusze. "Zabili go. Zabiła go milicja" - mówią.

Dzmitryj Uschopau
Dzmitryj Uschopau
twitter.com/Tsihanouskaya

Mężczyznę zatrzymano na przystanku komunikacji miejskiej w nocy 31 grudnia. Miał spotkać się z matką, by świętować z nią Nowy Rok. Jak podaje Belsat, około godziny 23:00 podeszło do niego dwóch milicjantów. Naoczni świadkowie wskazują, że Dzmitryj stawiał opór. Sześć minut później na miejscu zjawili się kolejni mundurowi. Mężczyznę skuto i zawieziono na komisariat znajdujący się w pobliżu. 

"Wszedł na komisariat na własnych nogach, a wynieśli go stamtąd w stanie śmierci klinicznej, w śpiączce. Jeszcze w gabinetach na posterunku próbowano go reanimować: oblewano wodą, miał rozdarty podkoszulek. Uważamy, że zginął wskutek uderzenia o twardą, ostrą powierzchnię – prawdopodobnie o róg stołu. Milicja odmawia udzielenia nam prawdziwych informacji. Uważamy też, że gdyby na komisariat wezwano załogę pogotowia i podjęto tam fachowe działania resuscytacyjne, to nasz Dzimka mógłby zostać uratowany"

– przekazali Biełsatowi członkowie rodziny zmarłego. 

Mężczyzna osierocił 5-letnią córkę. Jego krewni nie mają wątpliwości, że to przez milicjantów stracił życie.

"Zabili go. Zabiła go milicja" 

- powiedziała Alena Michajłauna, matka mężczyzny dziennikarzowi portalu Nasza Niwa. 

Na ciele Uschopau znajdowały się widoczne ślady przemocy fizycznej, w tym rana na lewej skroni. Potwierdziły to zdjęcia wykonane w kostnicy. 

Była lekarka sądowa Nadzeiaj Hurmanczuk została zapytana przez Belsat o dokonanie oceny zdjęć. Jej zdaniem ich niska jakość sprawia, że nie można ocenić, czy ślady znajdujące się na twarzy są "poważną raną, czy drobnymi obrażeniami". Możliwy jest także inny scenariusz: obrażenie mogło powstać w wyniku działania kuli.

Do sprawy odniósł się już białoruski reżim. Komitet Śledczy przekazał, że mieszkańca Rzeczycy zatrzymano w Sylwestra o 23:10 na przystanku komunikacji miejskiej, ponieważ był mocno pijany. Doprecyzowano, że siły fizycznej użyto wobec niego "z powodu nieposłuszeństwa". 

Dalej napisano, że mężczyznę najpierw zawieziono na posterunek, a potem do szpitala w celu przeprowadzenia badań lekarskich. Dodano, że "po drodze do placówki medycznej mężczyzna poczuł się źle" oraz mimo udzielenia pomocy lekarskiej, zmarł. 

"Według wstępnych wniosków ekspertów śmierć nie nastąpiła wskutek urazów – na ciele zmarłego nie stwierdzono obrażeń narządów wewnętrznych ani złamań kości"

- przekazał Komitet Śledczy. 

Tragedię w Rzeczycy skomentowała liderka białoruskiej opozycji, Swiatłana Cichanouskaja. 

"Bezkarność rodzi przemoc. Do tej pory ani jeden funkcjonariusz nie został pociągnięty do odpowiedzialności za popełnione przez siebie przestępstwa. Funkcjonariuszom pozwolono robić co chcą z 'politycznymi' (a nawet zachęcano do tego). Teraz uważają to zachowanie w stosunku do Białorusinów za normę – nie tylko wobec protestujących, ale w ogóle wszystkich. Słowa „Czasami nie ma miejsca na prawo” zamieniły się w 'Zawsze nie ma miejsca na prawo' "

 



Źródło: belsat.eu, niezalezna.pl

Mateusz Mol