"Gdy zwalniano naszych kolegów, nikt z szefostwa nie dawał nam wsparcia" - cytuje jednego z pracowników oddziału "Gazety Wyborczej, serwis wirtualnemedia.pl. Konflikt między "GW" a zarządem Agory trwa, a oliwy do ognia dolało niedawne zwolnienie dyscyplinarne Jerzego Wójcika. Wychodzi jednak na to, że Adam Michnik i jego zastępcy, nie mają co liczyć na wsparcie lokalnych oddziałów redakcji.
"Mamy do czynienia z próbą zniszczenia gazety" - mówił o zwolnieniu dyrektora wydawniczego GW naczelny Adam Michnik. Do rozwiązania umowy z Jerzym Wójcikiem po 28 latach pracy doszło pod koniec listopada. Niedługo później, zarząd GW spotkał się online z pracownikami lokalnych oddziałów redakcji. Oni jednak, według relacji portalu wirtualnemedia.pl, nie podzielają "oburzenia" naczelnego.
"Walka o Jerzego Wójcika jest może i szlachetna, ale szefostwo gubi przy okazji najważniejszy aspekt: o nas nigdy nikt tak nie walczył, zapominano o naszych wnioskach o podwyżkę, więc i my nie będziemy „umierali za Wójcika”
- mówią pracownicy oddziałów "GW".
Część dziennikarzy lokalnych redakcji podczas spotkania miała skarżyć się na niskie zarobki, mówiąc, że "ludzie z Płocka, Radomia, Rzeszowa i inni mówili, że zarabiają mniej niż kasjerka w Biedronce, a pracują w piątek, świątek i niedzielę."
Co ciekawe, Wójcikowi jasnego wsparcia nie okazała również wieloletnia zastępczyni naczelnego GW, Helena Łuczywo. Na spotkaniu ze współzałożycielką redakcji, w którym udział wzięło kilkaset osób, "nie wypowiedziała „za” czy „przeciw” temu zwolnieniu."
"Mówiła tylko, że nie zarządza firmą, rozumie nasze obawy, lecz zwracała też uwagę, że to Jerzy miał (podobno) stać za podsycaniem konfliktu na linii zarząd – redakcja. Miało to być potrzebne rzekomo dla zjednoczenia zespołu – mówią nasi informatorzy, którzy uczestniczyli w spotkaniu."
- przekazuje portal wirtualnemedia.pl.