GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Pieniądze TVP w prywatne ręce. Wykonawcą „reformy” dyrektor z wyrokami - cz. 2

W wyniku decyzji władz telewizji 550 dziennikarzy, operatorów, dźwiękowców i innych pracowników TVP ma przestać pracować dla telewizji.

Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
W wyniku decyzji władz telewizji 550 dziennikarzy, operatorów, dźwiękowców i innych pracowników TVP ma przestać pracować dla telewizji. Wczoraj pisaliśmy o roli Andrzeja Jeziorka, „złego policjanta” władz TVP, wysłanego do walki z pracownikami. Dziś publikujemy drugą część tekstu o sytuacji w telewizji.

Dyrektor Agencji Produkcji Telewizyjnej (ATP) Andrzej Jeziorek, mimo iż został wielokrotnie skazany, w tym za działania antypracownicze, dziś twardą ręką kieruje pracownikami TVP i tłumi bunt przeciwko szykowanej „reformie” tej stacji. W zamyśle władz personel ma być zatrudniany nie przez spółkę, a firmę zewnętrzną, która z kolei będzie ich reprezentować w podpisywaniu umów z TVP. Decyzja ta jest o tyle niezrozumiała, że telewizja na niej finansowo straci, a jedyne co zyska to większą kontrolę nad pracownikami.

Postanowiliśmy zapytać Pawła Mitera jak wspomina Andrzeja Jeziorka. To Miter w marcu 2011 roku, wyniku przeprowadzonej prowokacji, dostał od TVP kontrakt na 39 tys. zł i program. Wystarczyło wysłanie fałszywego e-mail z Kancelarii Prezydenta. - Jeziorek to bardzo tajemnicza postać i ciekawa zarazem. Nie wiedział że moje działanie to prowokacja i tym samy, podpisując ze mną umowę na 39 tys. udowodnił że jest usłużnym człowiekiem polityków, oddelegowanym do TVP – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl. - Tak bardzo chciał zachować ówczesny podział sił w TVP miedzy SLD a PO, że – będąc przekonanym, że faktycznie stoi za mną prezydent Komorowski – zgodził się na podpisanie ze mną tej umowy. Jako dyrektor APT zapewniał mnie, ze może zrobić wszystko na Woronicza. Jak się chwalił „nawet światła w programie ustawi mi tak, jak sobie zażyczę”, a oni jako szefowie TVP zarządza ekipę. Jeziorek ma w ręku najważniejszy pion telewizji polskiej, zarządza ogromnymi środkami i to on przyznaje lub odrzuca plany i kosztorysy produkcji – mówi autor prowokacji. -  Lekką ręką podpisał umowę z kimś zupełnie obcym i to tylko po to, by prezydent miał swój program w TVP – dodaje Miter.

TVP pod lupą NIK
Pod koniec maja poseł Prawa i Sprawiedliwości, Tomasz Kaczmarek zwrócił się do prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Jacka Jezierskiego o przeprowadzenie kontroli w TVP. - W mojej ocenie planowane zmiany godzą w podstawowe prawa pracowników i będą służyły do pozbycia się z TVP dziennikarzy zajmujących się tematami niewygodnymi dla partii rządzącej – stwierdził w swoim piśmie poseł.

Jak dowiedziała się niezalezna.pl NIK od kilku miesięcy przygląda się działaniom władz TVP i wnioski z obserwacji odpowiedniego departamentu, który zajmuje się spółkami skarbu państwa (w tym telewizją publiczną) NIK zawrze w swoim kolejnym raporcie. Raport NIK-u z działań i decyzji podejmowanych przez władze TVP pojawia się regularnie, a ostatni został przedstawiony w zeszłym roku.

Dlaczego „Solidarność” milczy?
"Praca dziennikarza, realizatora, operatora, montażysty itp. wpisuje w podstawowy zakres działalności przedsiębiorstwa, a więc powinna być, poza nielicznymi, jednostkowymi – a nie stałymi – przypadkami, wykonywana przez pracowników etatowych" czytamy w piśmie związku zawodowego „Wizji” do którego dotarła niezalezna.pl. W tle walki o stanowiska pracy rozgrywa się polityka na najwyższym szczeblu.

Dlaczego w walce o prawa pracownicze w TVP widoczny jest jedynie związek zawodowy „Wizja, a „Solidarność” jest nieobecna? Jak udało nam się ustalić w dwóch niezależnych źródłach, bliski prezesowi Juliuszowi Braunowi prezydent Bronisław Komorowski dogadał się z przewodniczącym „Solidarności” Piotrem Dudą, że „nie będzie przeszkadzał” w operacji wyprowadzenia pracowników do firmy zewnętrznej. Chcieliśmy od Piotra Dudy dowiedzieć się jak wyglądały rozmowy, jednak nie udało nam się z nim skontaktować. Przewodniczący „S” jest w Dublinie.

"Czerwoni się rozsiedli strasznie" Kto dziś rządzi w TVP?
Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe i lewica - to obecny układ sił w TVP. Telewizją kieruje człowiek Komorowskiego, prezes Juliusz Braun, jednak coraz więcej do powiedzenia mają dziś "czerwoni", jak się mówi o ludziach Aleksandra Kwaśniewskiego na Woronicza.  – Czerwoni się rozsiedli strasznie, a Braun nie potrafi dać odpór – mówi pragnąca zachować anonimowość osoba z otoczenia prezesa TVP.

Coraz silniejszą pozycję ma dwóch pozostałych członków zarządu Bogusław Piwowar i Marian Zalewski. Piwowar od początku swojej kariery związany był z lewicą i lojalny wobec byłego prezydenta, Aleksandra Kwaśniewskiego. Obecny lider nowej inicjatywy politycznej "Europa Plus" w 2002 r. odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi. Marian Zalewski, to z kolei członek PSL, aktywny działacz po studiach w Moskwie, były podsekretarz stanu w resorcie rolnictwa, z którego został „oddelegowany" do zarządu telewizji. To właśnie Zalewskiemu podlega „niezatapialny” dyrektor Andrzej Jeziorek.

Wzmacnianie lewicy to pośredni efekt coraz lepszych relacji między PO, a SLD. W jednym z ostatnich wywiadów prasowych Donald Tusk nie wykluczył koalicji z SLD, a sam nazwał się „socjaldemokratą”.

Wyprowadzenie
W jednym „trójca z Woronicza” działa zgodnie: wyprowadzenia do firmy zewnętrznej czterech grup zawodowych: dziennikarzy, montażystów, charakteryzatorów i grafików. Zając się tym ma firma Eger Kompetencje, której prezes Szymon Badura zatrudniony na cztery miesiące pracy dostanie za to ponad 50 tys. złotych. Badura podpisał z telewizją publiczną umowę o dzieło na okres od 1 marca do 30 czerwca bieżącego roku płatną w czterech miesięcznych ratach po 12 600 zł.

Jak ujawnił tygodnik „Do Rzeczy” współzałożycielką tej spółki (i jej wcześniejszym prezesem) jest Ewa Ger. „Od stycznia tego roku nowa szefowa kadr TVP (formalnie dyrektor biura zarządzania zasobami ludzkimi), która dziś firmuje w telewizji zmiany związane z przejęciem pracowników telewizji przez firmę zewnętrzną. Badura współpracuje z Ewą Ger także w Fundacji Eger. Wcześniej oboje pracowali w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ewa Ger była tam dyrektorem Departamentu Współpracy z Zagranicą MKiDN, a Badura jej zastępcą” pisała Kamila Baranowska w Do Rzeczy.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira