Można by wzruszyć ramionami i stwierdzić, że sądzą po sobie, wspomnieć choćby budowanie elektrowni jądrowej przez Aleksandra Grada i kilka innych równie udanych przedsięwzięć rządu PO-PSL, polegających po prostu na skoku na kasę. Ale jednak te opowieści opozycji o rzekomo fikcyjnym podjęciu budowy ogrodzenia szybko będą podlegać weryfikacji – bo mur powstanie. A ponieważ raczej trudno zakładać, że rządowi, który swe poparcie w poważnym stopniu buduje na zapewnieniu bezpieczeństwa Polakom i braku zgody na niekontrolowany napływ migrantów, tym razem nie będzie zależało na uszczelnieniu granicy, to nie bardzo wiadomo, jaka myśl przyświeca strategom opozycji. Nasuwa się podejrzenie, dość okrutne, że to... brak myśli, niczym u Klaudii Jachiry. Nie wiedząc, jaką przyjąć linię w sprawie budowy zapory na granicy, politycy opozycji postanowili wmawiać Polakom absurdy, byleby tylko negować działania PiS, a jednocześnie nie opowiadać się wprost przeciw ogrodzeniu.
Podobnie rzecz ma się z lansowaniem hasła o polexicie – wymyślono absurdalne kłamstwo o rzekomej chęci wyprowadzania Polski z UE i powtarza się je w kółko, nie bacząc na to, że takie rozwiązanie nie ma żadnego sensu politycznego oraz że nikt z PiS tego nie chce i nie proponuje. Co więcej – gdyby wnikliwiej przeanalizować temat, to mogłoby się okazać, że siłą, która zakłada lub chce sprowokować polexit, jest Platforma. To ta partia wraz z PSL uchwaliła ustawę pozwalającą zwykłej większości sejmowej podjąć skutecznie decyzję o wyjściu Polski z UE. To także ta formacja postuluje w ostatnim czasie przeprowadzenie referendum w sprawie obecności Polski w UE, dając tym samym przestrzeń dla poddawania pod dyskusję sensu przynależności naszego kraju do struktur europejskich. I to w końcu PO i jej propagandyści rozreklamowali hasło wyjścia Polski z Unii – niczym jakaś partia wpływów wschodnich. W tym wypadku bezmyślność polityków opozycji byłaby najłagodniejszym wyjaśnieniem. A przykładów kompletnej głupoty lub demonstrowania braku podstawowej orientacji jest wiele. Jest też udawanie niewiedzy w nadziei, że wyborcy nieśledzący uważnie wydarzeń politycznych i niezorientowani w regulacjach, ustawach czy przepisach konstytucji dadzą wiarę tym popisom ignorancji. Bo jak inaczej interpretować zapowiadane przez PSL skrócenie kadencji Sejmu w chwili, gdy tego skrócenia przez najbliższe pięć miesięcy nie dopuszcza konstytucja (bo nie wolno poddawać pod głosowanie takiego wniosku w ciągu trzech miesięcy od zakończenia stanu wyjątkowego)? Czy Władysław Kosiniak-Kamysz tego nie wie? Zatem wytłumaczenia należy szukać raczej w przeświadczeniu, że powiedzieć można wszystko, nawet jeśli nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością: liczy się chwila, zagranie na emocjach, przebicie się przez szum informacyjny z czymś charakterystycznym, co dotrze do wyborców, ale co nie będzie przez nich zbyt uważnie analizowane, bo szybko zniknie wyparte przez coś innego. To już nawet nie jest postpolityka. Wkraczamy w przestrzeń surrealistycznej, improwizacyjnej, głupawej aktywności politycznej w stylu Klaudii Jachiry. To przygnębiająca konstatacja – oprócz tradycyjnego już kłamstwa, stosowanego jako skuteczne narzędzie uprawiania polityki przez PO, oprócz szczucia i tworzenia podziału opartego na negatywnych emocjach, na budowaniu nienawiści między Polakami, pojawiła się mniej lub bardziej świadoma programowa ignorancja. Tak jakby politykom opozycji wyborcy jawili się jako ogłupiani propagandą ludzie, którym wmówić można wszystko i na wszystko napuścić bez ryzyka, że dostrzegą serwowaną im metodę, zweryfikują fakty.
Ale zdarza się, że pojawiają się sytuacje, gdy ignorancja polityków opozycji nie jest li tylko cynicznym lekceważeniem faktów, ale po prostu zjawiskiem samym w sobie. Niekiedy ma to zabawne przejawy, jak wtedy, gdy w programie telewizyjnym jeden z posłów Lewicy upierał się, że tekst „Ody do radości”, która jest hymnem Unii Europejskiej, zaczyna się od słów: „O, radości, iskro bogów, kwiecie Elizejskich Cór”. Oczywiście w tekście Schillera są Elizejskie Pola, a nie Cór, i może lepiej nie wnikać, o czym pan poseł myślał. Ów kwiat elizejskich cór został sprostowany i poseł Kulasek, bo to właśnie jemu się przytrafiło, nie upierał się przy swej wersji. To akurat jest godne pochwały – lepiej, żeby politycy popadali w jakieś głupotki i szybko się z nich wycofywali, niż gdy programowo serwują wyborcom kłamstwa w stylu Donalda Tuska i jego kolegów. Lepsze są „elizejskie córy” niż wypowiedzi o polexicie czy kradzieży granicznego płotu.