Lewica coraz mocniej żąda, aby prezydent USA Joe Biden skorzystał ze swoich uprawnień i anulował znaczną część długów, jakie studenci są winni rządowi federalnemu za kredyty studenckie. Ten już w kampanii wyborczej zapowiadał pewne działania w tym temacie, ale dla lewicy jego propozycje to za mało. Demokraci zaś liczą, że w ten sposób uda im się zatrzymać spadające notowania i pozyskać głosy młodych wyborców w przyszłorocznym głosowaniu. Nie wszyscy jednak są gotowi spłacać długi innych ze swoich podatków.
Wyższa edukacja jest w USA płatna. Jej ceny drastycznie się różnią w zależności od typu uczelni, dwuletnia publiczna wyższa szkoła zawodowa jest nieporównywalnie tańsza od prestiżowego uniwersytetu z tzw. Ligii Bluszczowej, ale oblicza się, że średnio koszt uzyskania wyższego wykształcenia w tym kraju to ok. 100 tysięcy dolarów. Jeżeli komuś nie uda się zdobyć stypendium naukowego czy sportowego albo wziąć udział w programach dla weteranów sił zbrojnych, to często jedynym wyjściem jest wzięcie kredytu. Według najświeższych danych amerykańscy studenci i absolwenci są winni półtora miliarda dolarów, a wysokość ich długu wzrosła o 250 proc. w ciągu ostatniej dekady.
Lewica już w trakcie kampanii wyborczej naciskała na Bidena aby coś zrobił z tymi długami. Chcą, aby wykorzystując swoje uprawnienia przy pomocy rozkazu prezydenckiego anulował po 50 tysięcy długu każdemu, niezależnie od jego sytuacji finansowej. Już we wrześniu w Senacie pojawiła się rezolucja, która go do tego wzywała, a w grudniu niemal identyczną przedstawiono w Izbie Reprezentantów.
W trakcie kampanii wyborczej Biden obiecywał, że pomoże studentom i absolwentom, którzy zmagają się ze spłatą kredytów. Problem jest poważny gdyż aż 11 proc. zalega ze spłatą kolejnej raty dłużej niż trzy miesiące lub musiało ogłosić bankructwo konsumenckie. Biden jednak nie chciał się zgodzić z postulatem swoich kolegów z partii i w grudniu obiecał jedynie, że anuluje po 10 tysięcy dolarów długu najbiedniejszym dłużnikom. Na chwilę obecną administracja Bidena anulowała już ok. 9 miliardów dolarów długów studenckich, głównie w wypadku osób, które padły ofiarami oszustw ze strony prywatnych uczelni czy firm pośredniczących w uzyskiwaniu takich kredytów.
Portal The Hill ujawnił, że teraz Demokraci zaczęli wywierać na niego mocną presję żeby zmienił zdanie i zgodził się na bardziej ambitny plan. „Dzisiaj byłby dobry dzień na to, żeby prezydent Biden i wiceprezydent Harris anulowali długi studenckie” - napisał niedawno na Twitterze lider senackiej większości Chuck Schumer. „Pomoc z długami studenckimi jest dobra dla ludzi i dobra dla ekonomii” - dodała kongresman Pramila Jayapal, która przewodniczy bardzo wpływowemu Progressive Caucus w Izbie Reprezentantów, który zrzesza przedstawicieli skrajnej lewicy - „Prezydent może i musi zdjąć obciążenia długiem studenckim z 43 milionów Amerykanów”.
Gdyby Biden uległ naciskom lewicy, to oznaczałoby to anulowanie spłaty pozostałych kredytów studenckich ok. 80 proc. z 44 milionów spłacających je Amerykanów. Jak zauważa portal The Hill naciski na niego w tej sprawie są coraz silniejsze i płyną już nie tylko ze strony skrajnej lewicy – która podobne postulaty ma od dawna – ale także partyjnego establishmentu i bardziej umiarkowanych Demokratów. Niektórzy z nich niemal otwarcie przyznają, że boją się utraty władzy w przyszłorocznych wyborach do Kongresu i liczą, że to zmobilizuje młodszy elektorat do pójścia do urn.
Komentatorzy podkreślają jednak, że opłacalność polityczna takiego szerokiego rozwiązania dla Demokratów wcale nie jest tak oczywista jak może się wydawać. Sondaże pokazują bowiem, że postulat anulowania tych długów wszystkim studentom nie cieszy się w amerykańskim społeczeństwie zbytnią popularnością. Według najnowszego, z marca tego roku pokazało, że takie rozwiązanie popiera zaledwie 27 proc. Amerykanów, w tym 41 proc. tych, którzy głosowali na Bidena. Nieco większym poparciem cieszy się anulowanie długów osobom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej, odpowiednio 39 i 48 proc.
Takiemu rozwiązaniu sprzeciwia się również niezwykle wpływowa spiker Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. „Wyobraźmy sobie, że twoje dziecko zdecydowało się nie pójść na studia, ale płacisz podatki żeby ktoś inny nie musiał spłacać długu studenckiego” - skomentowała te postulaty jakiś czas temu - „Możesz nie być z tego zadowolony”. Niektórzy komentatorzy zwracają też uwagę, że od 2016 roku trwa migracja głosów klasy robotniczej, która coraz częściej popiera w USA prawicę – i anulowanie tych długów może być wykorzystane politycznie przez Republikanów do przyspieszenia tego procesu.