Myślę, że urzędnicy w Brukseli modlą się, żeby się nam udało zatrzymać tę falę, bo oni kolejnej fali imigrantów tego typu nie przeżyją. Wiele krajów by się po prostu zawaliło politycznie i gospodarczo, a już nie mówię o bezpieczeństwie - zwraca uwagę redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz.
Na granicy po białoruskiej stronie niedaleko polskiej wsi od kilkunastu dni koczuje 32 cudzoziemców. Chcą oni dostać się na terytorium Polski i starać się o pomoc międzynarodową. Z białoruskiej strony przed ewentualnym odwrotem zagradzają im drogę tamtejsze służby. Przejścia na polską stronę pilnują żołnierze i funkcjonariusze Straży Granicznej.
Łukaszenka albo wygra tę wojnę nerwów i otworzy tę dziurę, przez którą wleją się tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy imigrantów, które zaleją całą Europę, albo tą wojnę nerwów przegra i wpakuje się we własną pułapkę i będzie musiał coś z tymi imigrantami zrobić
- zwrócił uwagę Tomasz Sakiewicz, który był gościem w TVP Info.
Oni będą na pewno bardzo zdenerwowani, bo zapłacili ogromne pieniądze. Jak na najbiedniejszy kraj świata, z którego podobno pochodzą, czyli Afganistan, zapłata 10-15 tys. dolarów za ucieczkę, przy dosyć masowym zjawisku, to zdaje się bardzo mocno się kłóci z logiką i rzeczywistością. Mamy próbę przepchnięcia fali w ramach wojny hybrydowej. Nie jest to zjawisko nowe w skali świata, bo zdarzało się, że agresorzy zaczynali od wpędzenia ludności, która dezorientowała zaatakowanego i Łukaszenka wzorem takich dzikich, nomadycznych ludów przed sobą próbuje wypuścić ogromną falę imigrantów, ale rząd konsekwentnie to blokuje. Oczywiście jacyś imigranci się przedostaną, nie mamy tu aż takich zasieków, żeby na całej granicy nikomu się nie udało przejść, jeszcze jak ma pomoc służb białoruskich, ale będzie się to wiązało z informacjami zwrotnymi, że tędy jest trudno, lepiej gdzie indziej
- mówił redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
Myślę, że urzędnicy w Brukseli modlą się, żeby się nam udało zatrzymać tę falę, bo oni kolejnej fali imigrantów tego typu nie przeżyją. I tak mają już napływ z Afryki, z resztą bardzo podobnych migrantów, a nawet tych samych, którzy inną drogą próbują dostać się do Europy. Wiele krajów by się po prostu zawaliło politycznie i gospodarczo, a już nie mówię o bezpieczeństwie
- podkreślił.