PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Zaskakująca decyzja papieża. „Logika Kościoła lękliwego, który posługuje się kurialnymi planami”

Decyzją papieża Franciszka zakazano odprawiania w kościołach parafialnych mszy po łacinie w liturgii przedsoborowej. Wraz z decyzją opublikowano wczoraj list papieża, w którym wyznał, że obecna sytuacja go "zasmuca i martwi". - Argumentacja według której likwiduje się obszary w których zauważa się trudności, to jest logika Kościoła lękliwego, Kościoła, który nie jest w stanie wchodzić w sytuację prawdziwej ewangelizacji i prawdziwego uczestnictwa w sytuacji ludzi o różnych charyzmatach i wrażliwościach, Kościoła, który posługuje się wyłącznie kurialnymi planami - powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl założyciel i redaktor naczelny kwartalnika „Christianitas” Paweł Milcarek.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com /Creative Commons CC0/Annett_Klingner

Decyzja papieża i wprowadzone zmiany zostały zawarte w dokumencie w formie Motu proprio "Traditionis Custodes" w sprawie liturgii rzymskiej sprzed reformy z 1970 roku. Publikacji tej towarzyszy też list Franciszka do biskupów na całym świecie. Dyspozycje w sprawie mszy przedsoborowych będą wydawać biskupi.

Franciszek dodał, że intencje duszpasterskie jego poprzedników, wyrażające "pragnienie jedności" zostały "poważnie naruszone".

Komentując ogłoszone wczoraj zarządzenie Franciszka, Paweł Milcarek podkreślił, że jest to decyzja „wprost przeciwna” w stosunku do podjętej przez papieża Benedykta XVI w roku 2007 „i co do swojego ducha i intencji”. - To nowe zarządzenie papieża Franciszka idzie dokładnie w odwrotnym kierunku – powiedział, dodając, że dotyczy ono także zgód wydawanych za pontyfikatu Jana Pawła II.

- W jakimś sensie jest to powrót do sytuacji z początku lat 70-tych, kiedy to przedstawiano w Kościele pogląd, że nie istnieje już żadna wcześniejsza tradycja liturgiczna, która mogłaby pozostawać w mocy, tylko po prostu wszyscy muszą przyjąć liturgię posoborową, która właśnie została wtedy ogłoszona. Wywołało to na wiele dziesięcioleci rozmaite napięcia, konflikty, odejścia, rozejścia itd. W tej chwili mamy sytuację, w której papież Franciszek głoszący potrzebę decentralizacji, potrzebę dialogu, potrzebę synodalności, konsultacji na wszystkich etapach itd., jest gotów wydać dokument, który jednym ruchem z dnia na dzień, nawet bez żadnej vacatio legis, po prostu delegalizuje istnienie mnóstwa grup, na co dzień, albo co tydzień praktykujących swoją wiarę korzystając z liturgii tradycyjnej, liturgii klasycznej

- tłumaczył nasz rozmówca.

Jego zdaniem, decyzja Franciszka jest „bardzo gwałtownym ruchem dyscyplinarnym, którego skuteczność jest oparta na przekonaniu, że papież cokolwiek zarządzi, to wszyscy będą z dnia na dzień wykonywali nie dyskutując”.

- Dzięki Benedyktowi XVI wiemy już, że w ten sposób się żadnej tradycyjnej liturgii nie unieważnia, że przez dziesięciolecia rację mieli ci, którzy mówili, że nawet najwyższa władza nie może prawowiernego rytu katolickiego znieść po prostu i że jeśli ktoś tak mówi, albo wydawałby takie zarządzenia, to zaklina rzeczywistość. Oczywiście posiada siłę, może wymuszać pewne decyzje, ale jest to bardzo dalekie od wyobrażenia o pontyfikacie papieża, który chce dobrze i chce dialogu

- zaznaczył.

Zdaniem dziennikarza, argumentacja według której likwiduje się obszary w których zauważa się trudności, „to jest logika Kościoła lękliwego, Kościoła, który nie jest w stanie wchodzić w sytuację prawdziwej ewangelizacji i prawdziwego uczestnictwa w sytuacji ludzi o różnych charyzmatach i wrażliwościach”.

- To jest logika Kościoła, który posługuje się wyłącznie kurialnymi planami, który nie chce nic wiedzieć o potrzebach i aktualnej pobożności ludzi w świecie, w kościołach, tylko po prostu planuje, wysyła, zarządza, decyduje, obcina itd. I to jest oczywiście prawda, że w Kościele instytucjonalnym bardzo często jest taka skłonność, żeby myśleć klerykalnymi kategoriami wielkich planów duszpasterskich i usuwać to, co akurat nie zostało ujęte w planie. Jednak Joseph Ratzinger miał rację, gdy już w "Raporcie na temat wiary" powiadał, że m.in. ruchy religijne, ruchy katolickie, które nie zostały zaplanowane i które bardzo często przysparzały rozmaitych trudności, okazały się prawdziwie żywotnym skarbem Kościoła, o wiele większym, niż różne właśnie zamiary, plany i inne tego typu schematy, które rysowano w okresie posoborowym

- przypomniał Paweł Milcarek.

Środowiska tradycjonalistyczne wskazał jako jeden z „żywiołów”, który dostarcza być może pewnych trudności, ale który cały czas jest „żywiołem” wiary. 

Nasz rozmówca podkreślił, że obecne zarządzenie papieża Franciszka „uderza akurat w te środowiska, które uformowały się w posłuszeństwie względem biskupów i Stolicy Apostolskiej, w szacunku również względem dyscypliny kościelnej'. - To zarządzenie nie uderza bynajmniej w Bractwo Świętego Piusa X, ani w ogóle w żadne tradycjonalistyczne odłamy, czy wspólnoty, które funkcjonują bez względu na aktualne zarządzenia kościelne – zaznaczył.

- To jest taka lekcja dla tych, którzy przez lata ufali swoim biskupom, papieżowi, znosili w związku z tym najróżniejsze oskarżenia, że są „posłuszni na siłę”. Byli posłuszni, to teraz właśnie za to posłuszeństwo zostaną z dnia na dzień zamknięte ich zwykłe przestrzenie wiary i pobożności

- dodał naczelny „Christianitas”.

Odnosząc się do możliwych konsekwencji zarządzenia Franciszka, publicysta zastrzegł, że „bardzo by nie chciał, żeby na skutek tej decyzji papieża doszło do nowych podziałów w Kościele, jednak jego zdaniem, logika tego zarządzenia jest taka, „jakby ten, kto je napisał chciał wywołać kolejny podział”. - Jakby chciał również na tym polu - tak jakby Kościołowi nie brakowało w tej chwili trudności i różnych niepokojów o schizmę - nagle otworzyć jeszcze jeden front, moim zdaniem, zupełnie niepotrzebny - dodał.

 



Źródło: niezalezna.pl

Przemysław Obłuski