Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda podpisał budżet na 2025 r. oraz przesłał część przepisów do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej • • •

Pracę magisterską podpiszą pseudonimem. Macki Pekinu sięgają daleko

Australijskie uniwersytety planują wprowadzić szereg nowych zasad, w tym pozwolenie studentom na oddawanie prac naukowych podpisanych pseudonimami. Powodem jest to, że wielu z nich boi się zemsty chińskich komunistów za podejmowanie drażliwych dla nich tematów. 

pixabay.com/StockSnap

Edukacja jest jednym z czołowych towarów eksportowych Australii i dla tamtejszych uczelni czesne zagranicznych studentów jest niezwykle ważnym elementem budżetu. Przed wybuchem pandemii aż 40% wszystkich zagranicznych studentów w Australii pochodziło z Chin, było ich niemal 160 tysięcy. 

Organizacja Human Rights Watch (HRW) opublikowała wczoraj swój raport dotyczący tego jak chińscy komuniści traktują studentów uczących się w Australii. Na podstawie rozmów z chińskimi studentami i akademikami zajmującymi się sprawami Chin eksperci ustalili, że niektórzy padali ofiarami prześladowań za swoją działalność naukową i pozanaukową. W co najmniej trzech przypadkach rodziny studentów były odwiedzone przez policję a jednemu władze groziły więzieniem za założenie konta na Twitterze i publikowanie na nim prodemokratycznych wiadomości. Niektórzy padali również ofiarami skoordynowanych ataków ze strony prokomunistycznych studentów i internetowych trolii. W wielu wypadkach w trakcie tych ataków ujawniano ich dane osobowe. 

Jak twierdzi HRW doprowadziło to do powstania „kultury autocenzury”, w której chińscy studenci obawiają się, że ich koledzy będą donosić na nich do chińskiej ambasady, przez co kłopoty mogą mieć i oni i ich rodziny. Sami akademicy boją się natomiast poruszać kontrowersyjne tematy -takie jak łamanie przez chińskich komunistów praw człowieka, prześladowanie Ujgurów czy też naruszanie autonomii Hongkongu – aby nie narobić kłopotów swoim studentom i samemu nie paść ofiarą ataków. Lęki te znacznie zaostrzyły się po przyjęciu przez Chiny Prawa o Bezpieczeństwie Narodowym Hongkongu. Jej zapisy zdaniem wielu krytyków są bowiem na tyle ogólne, że mogą posłużyć do ukarania każdego, kto nie podoba się komunistom, a słynny już Paragraf 38 oznacza, że osoba z niej oskarżona może nie mieć niczego wspólnego z Hongkongiem, w teorii nie musi nawet być obywatelem Chin. 

Chińskie władze oczywiście skrytykowały ten raport i stwierdziły, że to atak polityczny na ich kraj. Dziennikarze Guardiana dowiedzieli się jednak, że władze australijskich uniwersytetów planują wprowadzenie szeregu nowych zasad których celem będzie uchronienie chińskich studentów przed naciskami i prześladowaniami politycznymi

Jedną z planowanych zmian jest wprowadzenie zakazu nagrywania niektórych zajęć i udostępniania ich osobom trzecim. Inną ma być pozwolenie studentom na oddawanie prac naukowych podpisanych pseudonimami i wyłącznie w formie drukowanej a nie elektronicznej. Szefowa zrzeszającej australijskie uczelnie organizacji Universities Australia Catriona Jackson potwierdziła dziennikowi, że trwają rozmowy w tym temacie. Dodała, że uważnie przyglądają się rozwiązaniom wprowadzonym przez uczelnie z innych państw. 

Mają z czego wybierać, gdyż po wprowadzeniu kontrowersyjnego prawa o Honkongu szereg zachodnich uczelni wprowadził zasady chroniące ich chińskich studentów przez komunistami. Na przykład w amerykańskim Princeton studenci podpisują prace kodami a nie nazwiskami, przez co tylko władze uczelni wiedzą kto jest autorem której. W czasie pandemii zrezygnowali również z wyświetlania nazwisk studentów podczas nauczania zdalnego. W Oksfordzie studenci zajmujący się Chinami oddają prace anonimowo a część grupowych konsultacji została zamieniona na rozmowy w cztery oczy, studenci są również proszeni o zaprzestanie nagrywania zajęć. Słynna Harvard Buisness School pozwala studentom na nieobecność na zajęciach jeśli boją się, że poruszane na nich tematy wpłyną na bezpieczeństwo ich i ich rodzin. „To globalny problem i nasze uniwersytety patrzą uważnie na to, co robią ich zagraniczne odpowiedniki” - powiedziała Jackson. 

Także niektóre uczelnie w Australii wprowadziły już swoje zasady chroniące studentów przed Chinami. Uniwersytet La Trobe na przykład dokonał audytu mającego na celu zidentyfikować studentów, którzy mogą mieć problemy z chińskimi komunistami. Następnie sprawdzili który z tych studentów bierze udział w „drażliwych politycznie” zajęciach. Okazało się, że był tylko jeden taki student. Został ostrzeżony przez władze uczelni i miał otrzymać niezbędne zabezpieczenia.

Jak donosi Guardian. władze uczelni w tworzeniu nowych zasad współpracują z rządem i z wywiadem. Ich tworzenie potrwa zapewne kilka miesięcy. Równocześnie od zeszłego roku parlamentarna komisja wywiadu prowadzi własne śledztwo dotyczące niebezpieczeństw na jakie narażeni są studenci. Najprawdopodobniej uniwersytety poczekają z jakimikolwiek ogłoszeniami na zakończenie przez nią prac. Jej przewodniczący, znany z ostrej postawy wobec Chin senator James Paterson sugerował, że jeśli sektor edukacyjny sam nie zadba o bezpieczeństwo studentów, to rząd wprowadzi przepisy które go do tego zmuszą. 

Do sprawy odnieśli się również przedstawiciele Grupy Ośmiu – organizacji zrzeszającej osiem największych uniwersytetów badawczych, australijskiego odpowiednika amerykańskiej Ligi Bluszczowej. Stwierdzili, że prześladowanie i nękanie studentów jest nieakceptowalne, ale podkreślili, że opisane w raporcie HRW sytuacje „nie są charakterystyczne dla doświadczeń studentów na australijskich uczelniach”. Wiceprzewodniczący tej organizacji Matthew Brown dodał, że odpowiedzialność za walkę z zastraszaniem zagranicznych studentów i akademików spoczywa głównie na rządzie a nie na samych uczelniach.
 

 



Źródło: niezalezna.pl. The Guardian

Wiktor Młynarz