W ostatnim czasie jesteśmy świadkami kolejnej publicznej nawalanki w Platformie Obywatelskiej. W środę w radiowej Trójce były przewodniczący Grzegorz Schetyna stwierdził, że „nie może być tak, że Platforma zostawia centrum sceny politycznej. Platforma nie będzie partią, która się opowie po stronie lewicowej. Na lewicy są już ugrupowania i partie, i to wystarczy”. To wyraźne postawienie się w kontrze do Borysa Budki, który stawia na całkowitą legalizację aborcji i otwarcie popiera postulaty Strajku Kobiet.
Ta postawa wzbudziła sprzeciw wielu działaczy PO, którzy wprost mówią o porzuceniu szeregów macierzystej partii. Schetyna doskonale wie, czym grozi przesunięcie Platformy na lewo i rywalizacja o głosy nie z PiS, ale z lewicowymi ugrupowaniami. Ta rywalizacja jest z góry skazana na niepowodzenie, o czym chyba nie wie Borys Budka, wchodzący w narrację skrajnej lewicy i spychający swoje ugrupowanie na polityczny margines. Przekonany o własnym geniuszu pisze list do prezydenta USA Joego Bidena, wyznacza kierunki polityki zagranicznej i jest przekonany o własnej wielkości. Zapomniał, jak kończą politycy, którzy byli zapatrzeni w lustro. I to właśnie wykorzystuje Grzegorz Schetyna, który chce na nowo zostać liderem PO.