PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Zatruta studnia

„Na ziemi praojców przeczysta krynica/Krysztalnym tryskała im zdrojem/Kto pijał z jej wody, pogodne miał lica /I duszę promienną spokojem…/Lecz studnię zatruła nam zła Upiorzyca/Spojrzeniem czarując ją swojem/I odtąd, synowie nieszczęsnej Ojczyzny/Od dziecka z tej studni pijemy trucizny”.

Te strofy zapomnianego jako poety Lucjana Rydla, dziś istniejącego w naszej świadomości jedynie jako postać z „Wesela” Wyspiańskiego, są komentarzem do powstałego w latach 1905–1906 cyklu obrazów Jacka Malczewskiego z motywem zatrutej studni. W kręgu kultury chrześcijańskiej studnia to źródło wody żywej i zbawienia. Dlaczego więc ze „studni życia”, jak nazwał inny swój obraz z 1911 r. Malczewski – „pijemy trucizny”? Co to za podstępna Chimera zatruwa wedle Rydla źródło jadem narodowej niewoli?

Szeroko rozlewa swe nurty rzeka zapomnienia

A może dolewa ona do studni wody zapomnienia z Lete, rzeki płynącej w greckim Hadesie, pozbawiającej zmarłych pamięci o życiu. Bo tak umiera dziś na naszych oczach pamięć o kulturze i historii nie tylko polskiej, ale całego naszego świata, wszak także z tej starożytnej Grecji się wywodzącej. Wielki polski historyk, prof. Andrzej Nowak, z goryczą stwierdza, że ciąg wielkich rocznic narodowych – odrodzenia Polski w 1918 r., ocalenia jej w 1920 przed zniszczeniem przez sowiecką barbarię i narodzeniem się w tymże roku naszego świętego papieża – nic nam nie pozostawił: „A zakończony właśnie Rok Jana Pawła II, jubileuszu największego z Polaków – Karola Wojtyły – jak państwu polskiemu udało się uświetnić? O sukcesie mogą mówić chyba tylko panie Lempart, Suchanow i ich duchowy patron Jerzy Urban: oni rzeczywiście upamiętnili ten rok w swoisty sposób”.

Czy pamiętamy, że w dniu ukazania się tego artykułu, 22 stycznia, przypada kolejna rocznica wybuchu powstania styczniowego? Ale po cóż sobie zawracać głowę rocznicami jakichś zamierzchłych wydarzeń, komu to potrzebne! Historię pisać trzeba na nowo, martwi biali mężczyźni nikogo dziś nie interesują, chyba że jako cel ataków jakiejś kolejnej rozbestwionej grupy „mniejszości”. Jeśli damy sobie wtłoczyć wersję, że np. zapaćkany przez amerykańskich czarnoskórych rozrabiaków pomnik Kościuszki przedstawia szowinistycznego rasistę winnego zbrodni niewolnictwa w USA – to już po nas! Na razie się bronimy, wykrzykując w słusznym oburzeniu prawdziwą wersję, ale jeśli nagle za zmową rekinów biznesu medialnego pozbawią nas głosu, jak odjęto go na naszych oczach prezydentowi najpotężniejszego państwa świata? Jaka tam „czwarta władza”, to autentyczna neokomunistyczna dyktatura!

O roku ów, roku wirusa ludzkiego zniewolenia

Przewrót bolszewicki dokonał się 7 listopada 1917 r., a już dwa dni później herszt tej bandy o ksywie Lenin wydał „Dekret o prasie”, wprowadzający brutalną cenzurę i likwidujący większość prasy korzystającej dotąd ze swobód, jakie im dała rewolucja lutowa. Zamknięto także gazetę „Nowaja Żyzń” dobrego znajomego Lenina, wielkiego entuzjasty rewolucji, słynnego pisarza Maksyma Gorkiego. W podziemnym wydawnictwie WIS w 1985 r. ukazał się w moim tłumaczeniu wybór jego felietonów z cyklu „Myśli nie na czasie”, dokumentujących dzień po dniu na żywo działania bolszewików, w których piętnuje Lenina i jego szajkę za zamordyzm i likwidację wolności słowa. Wódz światowego proletariatu z góry przewidział takie zarzuty i już we wspomnianym dekrecie dał im pryncypialny odpór: „Każdy wie, że prasa burżuazyjna jest jednym z najpotężniejszych oręży burżuazji. Zwłaszcza w momencie krytycznym, gdy nowa władza, władza robotników i chłopów dopiero się umacnia, nie można było tego oręża pozostawić w rękach wroga, gdyż w takiej chwili jest on nie mniej niebezpieczny niż bomby i kulomioty. Oto dlaczego przyjęto tymczasowe i nadzwyczajne środki w celu powstrzymania potoku pomyj i oszczerstw, w których żółta i zielona prasa chętnie utopiłaby świeże zwycięstwo ludu” [przekład mój – J.L.].

I wszystko jasne, socjalista Gorki posługiwał się językiem nienawiści, więc trzeba mu było ten język uciąć, dokładnie tak samo i z tych samych powodów „nowa władza robotników i chłopów” z Waszyngtonu zakneblowała hejtera Trumpa. Argumentacja identyczna, środki te same, a to oznacza, że podobnie jak w Rosji roku 1917 w Ameryce AD 2021 właśnie zamordowano demokrację! O roku ów, będą cię historycy wspominać nie z powodu pandemii COVID-19, ale ze względu na początek rozprzestrzeniania się o wiele gorszego wirusa totalnego zniewolenia. Na początek jego ofiarą padła ojczyzna demokracji, kraj pierwszej na świecie konstytucji, gwarantującej także, a może przede wszystkim – wolność sumienia i wolność słowa.

Oręż wolnych obywateli spod znaku orła białego

Musimy myśleć teraz o tym, co się stanie z nami i naszą wolnością głoszenia swoich poglądów, jeśli Ameryka w porę się nie obudzi. Stąd takie znaczenie ma uruchomienie przez nasze patriotyczno-konserwatywne środowisko medialne, Strefę Wolnego Słowa i kluby „Gazety Polskiej” portalu Albicla pod znakiem orła białego. Już słyszę rechot po stronie „liberalnych” funkcjonariuszy frontu medialnego, wydawany w przekonaniu, że to przedsięwzięcie nie ma żadnych szans na sukces. Tyle że to samo powtarzali za każdym razem: gdy po obaleniu rządu Jana Olszewskiego powstawała „Gazeta Polska”, gdy tworzono TV Republika, gdy pojawił się nasz dziennik – „Codzienna”. I teraz musi się udać, choć skala przedsięwzięcia jest o wiele większa. Musimy wspólnie sprawić, by ten śmieszek zamarł im na ustach, tak samo jak wtedy, gdy celem szyderstw dla ówczesnych „realistów”, dawno pogodzonych ze zniewoleniem Polski, była „grupka szaleńców” w szarych legionowych mundurach.

Oni, nasi pradziadowie, zwyciężyli, choć widzieli bolesną klęskę pokolenia poprzedniego w 1863 r. Po to są właśnie potrzebne rocznice, by czcząc pamięć przodków, także tych pokonanych, uczyć się również na ich klęskach. Wychowany w kulcie powstania styczniowego Piłsudski od dziecka słyszał słowa tragicznej pieśni: „W krwawym polu srebrne ptaszę,/Poszli w pole chłopcy nasze,/Poszli nasi w bój bez broni...” i wyciągnął z nich słuszny wniosek, że występując do boju, należy się pierwej solidnie uzbroić. Odrodzona w 1918 r. Polska dwa lata później mogła dzięki takiemu myśleniu skutecznie przeciwstawić bolszewickiemu najazdowi kilkumilionową rzeszę uzbrojonych i wolnych obywateli.

Róbmy swoje, budujmy studnię życia

Amerykańska konstytucja gwarantuje swoim obywatelom także swobodny dostęp do broni, ale czy znajdzie się tam nowy odważny szeryf i jakichś siedmiu wspaniałych, to już ich sprawa. Nam „strzelać nie kazano”, lewacko-liberalne kręgi zawsze bowiem obawiały się oddawania broni w ręce obywateli, dziś więc musimy wyrychtować sobie broń inną, medialną i mistrzowsko nauczyć się nią władać, bo inaczej zaleje nas „potok pomyj i oszczerstw”, jak wieszczył Lenin, wylewanych na nas przez jego ideowych następców. Tyle dobrego, że wreszcie nieopatrznie zdjęli maski „liberalnej demokracji” i odwołują się otwarcie do ideologii w istocie bolszewickiej, czyli dążącej do wprowadzenia systemu totalitarnego.

Oznaki tego widoczne były dużo wcześniej dla użytkowników mediów społecznościowych. Sam odbyłem wielokrotnie karę zablokowania mojego konta na Face­booku za publikowanie na nim treści niepodobających się jego polskim (?) zarządcom. Na ogół chodziło o moje poglądy na temat dyktatury politpoprawności, krytykę zarazy czerwonej i tęczowej, czyli klasyczne „myślozbrodnie”, ale parę razy mnie zaskoczyli. Zostałem np. zbanowany, gdy pisałem o notorycznym pijaństwie Piotra I i sadyzmie Iwana Groźnego! Ruscy carowie są nietykalni? Iwan nadal groźny? Może i był, ale nie dla króla Polski Batorego!

Więc jeśli zła upiorzyca komuna zatruje nam krynicę chimerami utopii, musimy zbudować nową „studnię życia” z krystalicznie czystą wodą Wiary, Nadziei i Miłości!

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Lubach