Przy okazji niedawnego ataku hakerskiego na Twittera wyszły na jaw niepokojące fakty. Okazuje się, że jego pracownicy mają narzędzia do cenzurowania użytkowników.
Prawica od dawna informuje, że pada na Twitterze ofiarą praktyki nazywanej Shadow Ban. Ma ona polegać na tym, że publikowane przez ich przedstawicieli treści nie są usuwane, ale sztucznie ogranicza się im zasięgi i liczbę osób, które mogą je zobaczyć. Pracownicy Twittera robią to w tajemnicy i dotknięty tą praktyką użytkownik zwykle nawet nie wie, że Twitter założył na jego konto taką blokadę.
Przedstawiciele Twittera twierdzą, że taka praktyka nie ma miejsca i jest to tylko prawicowa teoria spiskowa. Niedawny atak na ten portal, którego ofiarą padły konta znanych polityków, celebrytów i biznesmenów przypadkiem pokazał jednak, że jest inaczej.
Przedstawiciele Twittera przyznali, że atak miał miejsce bo ich pracownicy padli ofiarą tzw. inżynierii społecznej. W hakerskim slangu tak nazywa się ataki w których hakerzy nie wykorzystują nawet komputerów. Zamiast łamać hasła i obchodzić zabezpieczenia zdobywają je bezpośrednio od osób mających dostęp do celu ataku wykorzystując do tego oszustwo albo przekupstwo. W wypadku ataku na Twittera mieli podobno przekupić jednego z pracowników dając mu 2 tysiące dolarów i dostając w zamian dostęp do wewnętrznych narzędzi, które umożliwiły im publikację w imieniu kont użytkowników.
Już samo to wywołało ogromne kontrowersje. Wiele osób zwróciło bowiem uwagę, że niebezpieczny jest fakt, że pracownik Twittera może publikować treści z kont użytkowników bez jakichkolwiek informacji o tym, że to nie oni. W wypadku kont należących do wpływowych biznesmenów czy polityków – a takie padły ofiarą ataku – publikacja tweeta przez pracownika portalu może mieć bardzo duże konsekwencje, od ogromnych strat finansowych firmy po poważny incydent polityczny lub dyplomatyczny.
Na tym jednak nie koniec kontrowersji. Lewicowemu portalowi Vice udało się zdobyć zrzut ekranu pokazujący jak wygląda konsola administracyjna do której dostęp uzyskali hakerzy. Widoczne na niej przyciski sugerują, że pracownicy Twittera mają dostęp do narzędzi umożliwiających zakładanie na użytkowników shadow banów, chociaż sam Twitter od zawsze się tego wypierał.
Na opublikowanym przez Vice zrzucie ekranu widać szereg przycisków dostępnych dla administratorów Twittera. Niektóre z nich są oczywiste – jeden umożliwia np. permanentną blokadę konta użytkownika a drugi blokadę tymczasową, co jest na Twitterze karą za łamanie regulaminu. Znalazł się tam również przycisk umożliwiający zgłoszenie, że dostęp do danego konta ma ktoś inny niż jego właściciel, np. haker który wykradł mu hasło dostępu.
Te przyciski są czymś normalnym na konsoli administratora. Dyskusję wzbudziły jednak inne. Na zrzucie ekranu widać bowiem przycisk z napisem „chronione”. Na razie nikt nie wie do czego służy ale internauci spekulują, że użycie go wobec konta chroni przed reperkusjami za łamanie twitterowego regulaminu. Użytkownicy od dawna zwracali uwagę, że mniej lub bardziej znani przedstawiciele lewicy publikowali na Twitterze treści, które w ewidentny sposób łamały regulamin portalu i były wręcz przykładami mowy nienawiści ale administracja portalu nic z tym nie robiła – teraz spekulują, że użycie tego przycisku wobec danego konta daje sygnał administratorom, że mają ignorować zgłoszenia przez użytkowników naruszenia zasad. Inna teoria głosi, że „chroniony” ma im dać sygnał aby bardzo uważnie przyglądali się komentarzom pod tweetami takich kont i usuwali wszelkie, które mogą je atakować.
Inny przycisk, który wzbudził dyskusję, to przycisk z napisem „odbity”. W tym wypadku najprawdopodobniej chodzi o praktykę „miękkiej cenzury” komentarzy użytkowników o której mówi się nieoficjalnie od dłuższego czasu polegającą na ukrywaniu niewygodnych komentarzy. Twitter jest skonstruowany tak, że po wejściu w dany tweet wyświetla się kilka odpowiedzi a żeby przeczytać kolejne trzeba kliknąć w opcję „pokaż więcej odpowiedzi”. Dzieje się tak zazwyczaj pod tweetami publikowanymi przez „niebieskie znaczki”, jak popularnie nazywa się konta należące do osób publicznych. Wiele wskazuje, że jeśli administrator użyje tego przycisku wobec danego konta, to publikowane przez nie odpowiedzi na tweety będą automatycznie ukrywane za opcją pokazania więcej komentarzy, co znacznie zmniejszy ich zasięg.
What's the "trends blacklist" and "search blacklist," @twitter? pic.twitter.com/vxH9kh30yF
— Allum Bokhari (@LibertarianBlue) July 16, 2020
Dwa przyciski które budzą największe emocje to jednak „czarna lista wyszukiwań” i „czarna lista trendów”. Zdaniem wielu użytkowników to ostateczny dowód na to, że Twitter wbrew swoim słowom nakłada shadow bany lub przynajmniej ma taką możliwość. Jedną z podstawowych cech takiej blokady ma bowiem być to, że tweety publikowane z dotkniętych nią kont nie pokazują się użytkownikom szukającym wpisów na dany temat przy użyciu twitterowej wyszukiwarki oraz nie trafiają na listę trendów nawet wtedy, gdy są niezwykle popularne.
Przedstawiciele Twittera jak na razie nie potwierdzili, że opublikowany przez Vice zrzut ekranu jest prawdziwy – choć raczej trudno podejrzewać, żeby lewicowy portal miał dokonać manipulacji która potwierdza podejrzenia prawicowych użytkowników portalu. Jeden z rzeczników prasowych Twittera skomentował jednak, że Twitter nigdy nie ukrywał, że nie wszystkie tweety pokazują się w wyszukiwarce i w trendach. Na dowód zamieścił fragment regulaminu portalu który mówi, że Twitter filtruje wyniki wyszukiwania aby pokazywać „tweety i konta o wysokiej jakości” i automatycznie usuwa te, które mogą „zaszkodzić jakości wyszukiwania i wrażeniom użytkowników”.