Sędzia, który podczas nocnej awantury pobił i zwyzywał żonę, sędzia uzgadniający na korcie tenisowym treść zeznań z jedną ze stron postępowania, sędzia kradnący kable i słuchawki, pani sędzia, która nie aresztowała oskarżonych, bo zakochała się w ich adwokacie... Według Trybunału Sprawiedliwości UE i Małgorzaty Gersdorf sądząca oraz skazująca tych i podobnych delikwentów Izba Dyscyplinarna stanowi poważne zagrożenie dla stabilności porządku prawnego w Polsce.
Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązał dziś Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej SN w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Wniosek o tymczasowe zawieszenie - do czasu wydania ostatecznego wyroku przez TSUE - złożyła Komisja Europejska. Polski rząd argumentował, że wniosek jest nieuzasadniony. "Chociaż organizacja wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji państw członkowskich UE, to mają one obowiązek dotrzymywać zobowiązań wynikających dla nich z prawa Unii" - zaznaczył jednak TSUE.
Dziś walczymy o życie i zdrowie ludzi. To jest dla nas najważniejsze! Sędziowie Trybunału Sprawiedliwości UE są niestety oderwani od rzeczywistości - napisał na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.
W grudniu 2019 r. I prezes SN Małgorzata Gersdorf wezwała sędziów Izby do „powstrzymania się od wszelkich czynności orzeczniczych”.
Jak można było przeczytać w oświadczeniu Gersdorf - "kontynuowanie działalności przez Izbę Dyscyplinarną stanowi poważne zagrożenie dla stabilności porządku prawnego w Polsce".
"Ofiarą" Izby Dyscyplinarnej padł m.in. opisywany wielokrotnie przez „Gazetę Polską” Andrzej S., sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, którego Prokuratura Krajowa oskarżyła niedawno o znieważenie funkcjonariuszy policji oraz naruszenie miru domowego i groźby. W czerwcu 2015 r. S. nie chciał oddać matce dziecka, choć ustalony czas opieki nad synem już minął. Gdy kobieta wezwała policję, sędzia zaczął atakować słownie przybyłych funkcjonariuszy, zarzucając im niedostatki inteligencji. Dwa lata później S. dokonał jeszcze poważniejszego „wyczynu”, wdzierając się do mieszkania swojej teściowej (w lokalu przebywał jego syn) i grożąc jej śmiercią.
Andrzejowi S. można było postawić zarzuty tylko dzięki Izbie Dyscyplinarnej SN. To bowiem właśnie ona zmieniła uchwałę sądu w Krakowie, który... nie chciał zgodzić się na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego. Czy zatem teraz - po uchwale trzech połączonych izb SN - sędziowie także odwołają wszystkie rozprawy S. pod pretekstem „niekonstytucyjności” Izby Dyscyplinarnej?
Zapoznaliśmy się także z szeregiem innych spraw prowadzonych przez Izbę Dyscyplinarną - zarówno tych zakończonych, jak i wciąż trwających. Jednym z "bohaterów" jest tu m.in. sędzia A.K., w którego sprawie Izba wydała wyrok w grudniu 2018 r. Osiem miesięcy wcześniej sędzia K. „uchybił godności urzędu przez czynny udział w nocnej awanturze podczas której, będąc w stanie nietrzeźwym, zachowywał się agresywnie wobec żony, naruszył jej nietykalność cielesną, ubliżał żonie, kopał różne przedmioty mimo wezwania funkcjonariuszy policji o zachowanie spokoju”. Na tym nie koniec - po wizycie policji K. opuścił w nocy dom na dwie godziny, po czym wrócił, „wyciągnął żonę z łóżka i zrzucił na podłogę. Następnie uderzył ją otwartą dłonią w twarz. [...] Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, jeszcze przed domem słyszeli głos obwinionego, którzy wulgarnie wyzywał żonę”.
Inny sędzia, który zdaniem TSUE powinien uniknąć odpowiedzialności ze względu na konieczność dochowania „europejskich standardów praworządności”, to Roman B. z Nysy. W sprawie o alimenty umawiał się on poza salą sądową z kobietą, której sprawę prowadził, by... instruować ją, co ma robić, żeby wygrać. Kobieta - podejrzewająca, że sędziemu chodzi o zbliżenie się do niej w celach osobistych - zaczęła nagrywać spotkania, do których dochodziło m.in. w altance przy kortach tenisowych. Podczas jednego z nich sędzia próbował objąć powódkę, zaproponował też przejście na „ty”, mówiąc m.in.: „będziemy zasądzać, choćby w przyszłym roku, te alimenty o wiele wyższe”, „ja się będę starał jak najszybciej, żeby Pani miała jak najwyższą kwotę – tak ustalmy”). Izba Dyscyplinarna wydała wyrok w sprawie B. w dniu 29 sierpnia 2019 r., uznając go za winnego popełnienia przewinienia dyscyplinarnego.
21 marca 2019 r. Izba Dyscyplinarna podtrzymała postanowienie o złożeniu z urzędu innego przedstawiciela „nadzwyczajnej kasty”. Chodzi o panią sędzię M.P, oskarżoną o to, że „kierując się [...] stosunkiem uczuciowym wobec adwokata P. P., uchybiła godności urzędu przez to, że [...] uchyliła tymczasowe aresztowanie wobec oskarżonych w sprawie, których obrońcą był adwokat P. P., a następnie mimo uchylenia tego postanowienia przez Sąd Odwoławczy, kierując się tymi samymi względami, wyłączyła do odrębnego postępowania sprawę tych oskarżonych i uchyliła zastosowany wobec nich środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania”. Czy zakochana pani sędzia wróci teraz do orzekania?
Do grona rzekomych ofiar Izby Dyscyplinarnej „ratowanych” przez TSUE może też dołączyć słynny sędzia z Wrocławia Robert W. Rok temu - w marcu 2019 r. - Izba Dyscyplinarna zdecydowała o wydaleniu go z zawodu za kradzieże w sklepach Media Markt we Wrocławiu i Wałbrzychu (nawiasem mówiąc, sędzia kradł wspólnie z żoną).
Jak czytamy w uzasadnieniu wyroku Izby - najpierw, 4 lutego 2017 r., sędzia "po uprzednim usunięciu zabezpieczeń zabrał w celu przywłaszczenia cudze mienie ruchome w postaci: dwóch głośników, dwóch pendrive'ów 128 GB, kabla USB o łącznej wartości 2175 złotych". Ochrona wezwała policję, a ta odebrała sędziemu skradzione przedmioty.
Mimo to dwa dni później Robert W. w ten sam sposób dokonał kradzieży „głośnika koloru szarego, głośnika koloru czarnego, trzech pendrive'ów X, dwóch kart Micro SD 32 GB, słuchawek A., sześciu pendrive'ów Y., dwóch pendrive'ów X. 32 GB USB 3.0, dwóch pendrive'ów Y.64 GB”. Tym razem „fanty” policja - zaalarmowana przez pracowników sklepu - odzyskała dopiero w mieszkaniu sędziego.