Przeczytałem właśnie, z dawno nieodczuwaną tak silną fascynacją lekturą, poszerzone wydanie „Pana od poezji” Joanny Siedleckiej. To oczywiście rzecz o Zbigniewie Herbercie. W znacznej mierze także o tym, jak w latach 90., choć i wcześniej, liberalno-lewicowy salon dorabiał mu gębę.
Dyskredytował Pana Cogito, któremu nie podobał się brak dekomunizacji. Poeta brzydził się przyjaźnią Adama Michnika i jego dworu z PRL-owskimi bandytami przebranymi za władzę. Nie wybaczono mu też wcześniejszej rozmowy z Jackiem Trznadlem w „Hańbie domowej” i tego, że pamiętał Miłoszowi jego chorobliwą niechęć do II RP i powtarzanie sowieckich kalek o faszystach z Armii Krajowej. Polecam „Pana od poezji” znakomitej Siedleckiej szczególnie młodszym czytelnikom, przed trzydziestką. Bardzo wiele ta książka mówi o zatrutych źródłach III RP.