Ich rozczarowanie do środowisk lewicowo-liberalnych jest duże. Moi dziadkowie ze strony ojca: dziadek to przedwojenny leśnik z Kresów, w czasie wojny partyzant, uciekł na Ziemie Odzyskane; babka pochodziła z zasymilowanej żydowskiej rodziny, polonistka, dyrektorka szkoły podstawowej na Ziemiach Odzyskanych w latach 1945–1956 (tak, tak!). Dziadkowie ze strony matki: babcia ze spauperyzowanej rodziny profesorskiej, całe życie poświęciła licznym dzieciom i wnukom; dziadek w PZPR, całe życie przepracował w państwowym zakładzie odzieżowym. Umarł w połowie lat 90., do końca czytał „Trybunę”. Po mieczu i kądzieli powinienem być typowym lewicującym liberałem. Dlaczego nie jestem? Dzieciństwo spędziłem w inteligenckim domu, ale na popegeerowskiej wsi. I nigdy nie wybaczę typom od Balcerowicza tego, co zrobili takim rejonom. Czy to się komuś podoba, czy nie, Prawo i Sprawiedliwość jest jedyną poważną partią, która cokolwiek zrozumiała z życia „gorszej” Polski.