Donald Tusk był faworytem Merkel. Jak długo rządził, relacje uchodziły za doskonałe, wręcz bezproblematyczne – kosztem polskiej suwerenności i interesów. Nie dochodziło nawet do ich artykulacji. Rzekomo przyjazny stosunek Merkel do Polski w obu okresach rządu PiS to bajka dla grzecznych dzieci – mówi w rozmowie z „Codzienną” prof. Zdzisław Krasnodębski, wiceprzewodniczący parlamentu europejskiego.
W czwartek podczas posiedzenia prezydium CDU Angela Merkel poinformowała, że nie będzie kandydować na przewodniczącą partii podczas zaplanowanej na grudzień konwencji ugrupowania. Nie ma też zamiaru walczyć o fotel kanclerski w 2021 r. ani o miejsce w Bundestagu. – Przez te 18 lat było zaszczytem sprawować stanowisko szefowej CDU, obecnie jednak nastał czas, aby otworzyć nowy rozdział – oznajmiła kanclerz Niemiec.
Czym charakteryzowały się rządy kanclerz Angeli Merkel, które sprawowała w Niemczech od 2005 r.?
Merkel przesunęła CDU bardzo na lewo. Jej rządy to koniec tradycyjnego niemieckiego konserwatyzmu, który kiedyś mieścił się w ramach CDU. Przewagę ideową w Niemczech zdobyli Zieloni, np. jeśli chodzi o sferę kultury i etyki, politykę energetyczną czy nawet politykę imigracyjną, choć ta ostatnia kwestia polaryzuje społeczeństwo niemieckie. Dzięki walucie euro Niemcy zwiększyły swoją przewagę gospodarczą nad innymi krajami UE. Stały się hegemonem. To właśnie było podstawą sukcesu Merkel – budując nową potęgę Niemiec, nadawała im jednocześnie rysy łagodne, demoliberalne. Nowa niemiecka hegemonia w Europie jest hegemonią z ludzką twarzą. Niemcy stały się ulubieńcem postępowej ludzkości, jak kiedyś Szwecja, wzorem przykładnej demokracji liberalnej. Jednocześnie prowadziły twardą politykę, w istocie neoimperialną – jako „mocarstwo moralne” czy raczej „moralistyczne”, uczące innych norm i zasad.
Jak kształtowały się relacje polsko-niemieckie podczas rządów Angeli Merkel?
Relacje polsko-niemieckie są od lat stabilne, zarówno jeśli chodzi o ich dobre strony, jak i problemy. Te ostatnie są znane od lat. Angela Merkel zawsze twardo, a nawet bezwzględnie broniła interesów Niemiec, w żadnym sporze nie była gotowa do kompromisu – ani wtedy, gdy chodziło o Centrum przeciw Wypędzeniom, ani gdy negocjowano traktat lizboński, ani wtedy, gdy rozpoczynano projekt Nord Stream 2 i gdy przepychała Tuska na drugą kadencję wbrew stanowisku Polski. Mimo to Niemcy pozostawały i pozostają naszym strategicznym partnerem. Problem w tym, że Merkel, jak wielu Niemców z polskimi korzeniami, tzw. przyjaciół Polski, a także działaczy PO, zapewne jedyną przyszłość dla Polski widziała w coraz ściślejszym związku Polski z Niemcami, pod każdym względem, również kulturowym, aż do zupełnego ubezwłasnowolnienia.
Czy jest prawdopodobne, że Angela Merkel wejdzie do polityki unijnej i zostanie nową przewodniczącą Komisji Europejskiej? Jaki wpływ na dalsze losy UE miałoby sprawowanie przez nią tego urzędu?
Nie jest to prawdopodobne. Oznaczałoby to otwarte przyznanie tego, że Unia jest rządzona przez Niemcy. Francuzi nigdy by się na to nie zgodzili – chyba że pozycja Merkel byłaby czysto formalna, pozbawiona politycznego znaczenia, a Francja uzyskałaby inne kluczowe w UE stanowiska. Ale na to trudno byłoby się zgodzić Niemcom, którzy odrzucają francuską politykę gospodarczą i finansową i którzy już teraz utyskują, że to Francuzi zarządzają Unią.
Czy ustąpienie Angeli Merkel ze stanowiska szefowej CDU uchroni tę partię przed dalszym spadkiem poparcia?
Zahamuje na chwilę. Czy uchroni w dłuższej perspektywie, będzie zależało od tego, czy nowemu przewodniczącemu lub przewodniczącej tej partii uda się nadać jej nowe impulsy, zerwać z dziedzictwem Merkel.
Niemiecka scena polityczna charakteryzowała się olbrzymią stabilnością. Dwie główne siły, CDU/CSU i SPD, mogły czasami liczyć na łączne poparcie ponad 70 proc. głosujących. Teraz ugrupowania wielkiej koalicji mogą liczyć na mniej więcej 40 proc. poparcia. Czy ten trend doprowadzi do destabilizacji sceny politycznej?
Już doprowadził. Polityka niemiecka się zdemokratyzuje, bo mniejsze partie będą miały więcej do powiedzenia. Będą powstawały różne koalicje. Niemieckie społeczeństwo będzie bardziej podzielone – część już przesunęła się z centrum na lewo, do Zielonych, inni na prawo, m.in. do AfD. Ta polaryzacja zaostrzy spór polityczny. Nie wykluczałbym nawet gwałtownych starć. W Niemczech, mających za sobą pełną przemocy przeszłość, agresja polityczna może się nie ograniczyć tylko do ataków werbalnych, tak jak jest w Polsce.