Sąd Najwyższy uniewinnił dziś w sprawie dyscyplinarnej sędziego Mirosława Topyłę od zarzutu kradzieży 50 zł. W uzasadnieniu tłumaczono, że sędzia jest osobą „charakteryzującą się dużym stopniem roztargnienia”. – Jeżeli sędzia jest roztargniony, to nie powinien wykonywać zawodu i pełnić służby, która wpływa na ludzkie życie – mówi w rozmowie z niezalezna.pl poseł PiS Dominik Tarczyński.
W marcu zeszłego roku sędzia Topyła (zgodził się na podawanie w mediach swego nazwiska i wizerunku), ówczesny wiceprezes Sądu Rejonowego w Żyrardowie, zabrał banknot położony na ladę stacji paliw pod Sochaczewem przez starszą kobietę, która na chwilę odwróciła się od kasy. Zdarzenie nagrał system monitoringu; widać też było na nim numery jego auta, co pozwoliło na zidentyfikowanie go przez policję.
Dziś Sąd Najwyższy zmienił wyrok sądu dyscyplinarnego I instancji, który usunął Topyłę ze stanu sędziowskiego w związku z tym zarzutem.
Dodała, że opinia ta została skonfrontowana z pozostałymi dowodami, w tym zeznaniami świadków, i znalazła w nich potwierdzenie.
Jeżeli sędzia jest roztargniony, to nie powinien być sędzią. Jeżeli jest roztargniony na tyle, że zabiera czyjeś pieniądze, to jak ma decydować o czyimś życiu? Jeżeli jest roztargniony, to nie powinien wykonywać zawodu i pełnić służby, która wpływa na ludzkie życie
– ocenił w rozmowie z naszym portalem Dominik Tarczyński.
Poseł PiS dodał, że nie jest szczególnie zaskoczony takim rozwojem spraw.
Szczerze mówiąc, nie do końca jestem zaskoczony, ponieważ jeżeli mieliśmy sędziów sądu administracyjnego i sądu najwyższego, którzy ustalali sobie kasacje, rozmawiali sobie o swoich wojażach z kobietami i nie ponieśli de facto żadnych konsekwencji; jeżeli mieliśmy Milewskiego, który wykonywał rozkazy de facto polityczne i dalej orzeka, a jedyną karą było przeniesienie, gdzie bardzo możliwe że zarabia więcej, to tutaj nie jestem zaskoczony. To jest kolejny dowód - jakich jest setki, że reforma sądownictwa była i jest potrzebna
– dodał polityk.