10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

"Żeby nie było śladów" w Polonii. Niezły spektakl skażony politycznymi wtrętami. RECENZJA

Autorom spektaklu „Żeby nie było śladów” udaje się zrównoważyć wstrząsającą treść z przystępną formą, bez uszczerbku dla powagi opisywanych zdarzeń. Choć nie obyło się bez politycznych wtrętów, które niestety psują dobre wrażenie.

fot. Katarzyna Kural-Sadowska/teatrpolonia.pl (mat.pras.)

"Ludzie o miedzianym czole, utożsamiający milicję z władzą, postanowili poświęcić prawdę dla swoich doraźnych korzyści, skompromitować wymiar sprawiedliwości w Polsce cynicznymi manipulacjami, które będą kiedyś książkowym przykładem niesprawiedliwości” - tak brzmią słowa Barbary Sadowskiej, matki zabitego przez milicję Grzegorza Przemyka, przytoczone w poruszającej i obsypanej nagrodami książce-reportażu Cezarego Łazarewicza. Zabójstwo maturzysty do dziś pozostaje jedną z najgłośniejszych zbrodni lat 80. Słowa matki chłopaka wybrzmiewają z równym dramatyzmem w ustach Agnieszki Przepiórskiej na scenie warszawskiego Teatru Polonia. Od kilku dni można tam obejrzeć spektakl oparty na reportażu Łazarewicza o identycznym tytule - „Żeby nie było śladów”.

Historia jest nielinearna - przeskoki czasowe i ci sami aktorzy wcielający się w różne postacie mogą początkowo powodować u widza dyskomfort. Jednak w miarę oswajania się z narzuconą przez twórców spektaklu konwencją opowieść nabiera kształtu i dobrze oddaje mroki PRL-u, w którym nic nie jest oczywiste, a atak może nadejść właściwie z każdej strony i każdego powodu. Motywem, dla którego milicjanci zatrzymują w maju 1983 r. Grzegorza Przemyka (w sztuce gra go Adrian Brząkała) i jego kolegę jest to, że świętujący na warszawskiej Starówce maturzyści nie mają przy sobie dokumentów. Kilka dni później, Grześ - jak nazywają go bliscy i przyjaciele - w wyniku ciężkich obrażeń umiera. Sprawcy zbrodni nigdy nie ponieśli konsekwencji, a zabójstwo Przemyka stało się solą w oku elit III RP (którego to wątku w spektaklu Piotra Ratajczaka trochę zabrakło).

Historycznie spektakl jest uczciwy - dobrze oddaje klimat niebezpiecznych komunistycznych absurdów. Trafnym komentarzem do tego, co dzieje się na scenie jest dobrze dobrana muzyka - usłyszymy tu piosenki m.in. Maanamu i Dezertera. Również na poziomie emocji pozwala poczuć dramat matki zamordowanego i pochylić się nad niesprawiedliwym losem pełnego pasji chłopca, który miał przed sobą całe życie. Jedyną poważną rysą na sztuce są płaskie wtręty polityczne - jak tekst o „ulicy i zagranicy” czy aluzje nawiązujące do niedawnego protestu lekarzy. Wydawałoby się, że tak tragiczna historia jak zabójstwo Grzegorza Przemyka, nie powinna być zawłaszczane przez żadną ze stron sporu politycznego. Ale być może są to zbyt wygórowane oczekiwania od teatru Krystyny Jandy, która w swojej aktywności „publicystycznej” już dawno przekroczyła granice dobrego tonu.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Krystyna Janda #milicja #PRL #zabójstwo #Grzegorz Przemyk #Teatr Polonia #Piotr Ratajczak #spektakl #reportaż #Cezary Łazarewicz #Żeby nie było śladów

Magdalena Fijołek