Rozmowy na temat utworzenia koalicyjnego rządu niespodziewanie załamały się w niedzielę po wycofaniu się z nich Wolnej Partii Demokratycznej (FDP). Aby opanować kryzys polityczny, kanclerz Niemiec Angela Merkel spotkała się z prezydentem RFN-u Frankiem-Walterem Steinmeierem.
Rozmowy w sprawie utworzenia koalicyjnego rządu, w którego skład wchodzić miały Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU), bawarska Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU), Zieloni oraz Wolna Partia Demokratyczna (FDP), rozpoczęły się w październiku. Wkrótce się okazało, że różnice między partiami są nie do pogodzenia. FDP jako pierwsza zdecydowała się odejść od negocjacyjnego stołu.
Co zerwanie rozmów oznacza dla samej kanclerz? – Żałuję, że nie udało się dojść do porozumienia – oznajmiła Angela Merkel.
– Był to wielki cios w kanclerz Niemiec oraz szefa CSU Horsta Seehofera, którzy liczyli, że uda się utworzyć jamajską koalicję – stwierdził w rozmowie z „Codzienną” Jan Bogatko, korespondent Radia Wnet w Niemczech. Wielu komentatorów podkreśla, że za klęskę odpowiedzialne są zbyt małe zdolności negocjacyjne Angeli Merkel. – Porażką kanclerz był wrześniowy wynik wyborczy. Kolejną było zerwanie rozmów koalicyjnych. Jeśli po przyspieszonych wyborach doszłoby do podobnej sytuacji, oznaczałoby to koniec politycznej kariery Angeli Merkel – dodaje prof. Piotr Wawrzyk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Aby opanować kryzys polityczny, Angela Merkel spotkała się w poniedziałek z prezydentem RFN Frankiem-Walterem Steinmeierem, z którym rozmawiała o potencjalnych scenariuszach. Jednym z nich jest utworzenie wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD, która rządziła w poprzednich latach. Wielu uważa ten scenariusz za mało prawdopodobny, gdyż lider socjaldemokratów Martin Schulz oświadczył jeszcze w piątek, że jeśli nie powiedzie się powołanie większościowego jamajskiego rządu, to nie widzi możliwości powrotu do wielkiej koalicji.
– SPD wie, że ponowne wejście do rządu oznaczałoby totalną klęskę w następnych wyborach – mówi „Codziennej” politolog z UW. Jan Bogatko uważa z kolei, że wśród socjaldemokratów mogą się pojawić tacy, którzy wezmą pod uwagę wejście do rządu.
– Schulz nie będzie miał zbyt wiele do powiedzenia i SPD zamiast ław opozycji wybierze może wygodne fotele rządowe – stwierdził. Korespondent Radia Wnet przypomina wypowiedź sekretarza generalnego SPD Hubertusa Heila, który oświadczył, że przerwanie rozmów wprowadziło kraj w trudną sytuację i trzeba się zastanowić co dalej.
Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"