Wizerunkowe efekty wizyty Donalda Trumpa przerosły najśmielsze oczekiwania. Do wyboru Warszawy jako pierwszego przystanku podróży do Europy, stanowiącego wyraz uznania dla roli i aspiracji Polski w nowym geopolitycznym rozdaniu na terenie Europy, oraz politycznego błogosławieństwa dla idei Trójmorza, doszło historyczne wystąpienie prezydenta USA i znakomite przyjęcie, z jakim spotkała się para prezydencka.
To zaś swoją pełną wartość i niepowtarzalność pokazało w czasie dłuższym niż obecność małżeństwa Trumpów w Polsce – jego wyjątkowość mogli oni docenić jeszcze mocniej, gdy hukiem i ogniem witały ich ulice Hamburga.
Awantury, które towarzyszyły szczytowi G20, nie są niczym nowym, wystarczy przypomnieć psychozę, jaka panowała w Warszawie w 2004 r., gdy odbywał się tu Europejski Szczyt Gospodarczy. Szczęśliwie wówczas na naszych ulicach panował spokój, a największymi wygranymi okazali się, w przeciwieństwie do Hamburga, ci sklepikarze, którzy nie zamknęli swoich sklepów, znajdujących się na trasie przemarszu alterglobalistów. Dziś Europa przypomina sobie o politycznym bandytyzmie środowisk radykalnej lewicy, Niemcy zaś, pomimo potężnej mobilizacji sił bezpieczeństwa, pokazują swoją bezsilność.
Hołdys i inne dziwaki
W tym samym czasie Polska cieszy się spokojem, nasi dziennikarze i politycy zaś wyjątkowo spokojnie dyskutują o wizycie Trumpa. I nawet jeśli pojawiają się narzekania na brak jasnych deklaracji, choćby dotyczących zniesienia wiz dla Polaków, praktycznie wszystkie siły polityczne muszą uznać dyplomatyczny sukces Andrzeja Dudy oraz Prawa i Sprawiedliwości. Zdał sobie z tego sprawę nawet Donald Tusk. Na placu boju pozostali jedynie nieliczni „eksperci”, dowodzący, że amerykański przywódca przyjechał do nas, by nabrać sił przed szczytem w Hamburgu. Emocjonalne przemówienie na placu Krasińskich, zawierające przegląd historii Polski płynący na cały świat wraz z przypomnieniem katalogu łączących nas – Polaków, Amerykanów, przedstawicieli cywilizacji zachodniej – chrześcijańskich wartości, zaprzeczyło tego typu próbom zaklinania rzeczywistości. Trudno się dziwić tęsknotom wypowiadanym wprost przez niektóre „gwiazdy” pokroju Zbigniewa Hołdysa za „świadomym społeczeństwem”, które Trumpa powitałoby u nas tak, jak czyniły to bojówki w Niemczech. Skromne grupki dziwacznie przebranych działaczy Partii Razem, atakujących szefa supermocarstwa za domniemany seksizm, trudno bowiem potraktować poważnie.
Trójmorze w powijakach
Trochę mniej mówi się o samym Trójmorzu, tymczasem zarówno wizyta Trumpa, jak i warszawski szczyt państw regionu mogą w takim samym stopniu przyczynić się do tego, że 6 lipca w przyszłości uznany może zostać za jeden z bardziej przełomowych dni w naszej historii. Podczas gdy zachód UE pogrąża się w chaosie, z Warszawy (i Zagrzebia) wychodzi nowa propozycja, która budzi zainteresowanie wielu państw, zdobywa życzliwość Ameryki i staje się modernizacyjnym impulsem dla wciąż jeszcze zapóźnionych południowych i wschodnich obszarów wspólnoty. Za słowami idą już nie tylko ambitne plany rozbudowy infrastruktury transportowej, mogące ożywić handel i przywrócić poczucie energetycznego bezpieczeństwa, lecz również pierwsze kontrakty dotyczące współpracy firm sektora paliwowego oraz portów Polski i Chorwacji. W tym samym czasie LOT, przez poprzedni rząd nie tylko skazany na upadek, lecz, jak dziś widzimy, prawdopodobnie planowo niszczony z wykorzystaniem ukradzionych przez Amber Gold środków, wkracza na rynek węgierski.
Jak zawsze pojawia się pytanie, czy PiS jest w stanie w pełni wykorzystać sukces. Po ostatniej konwencji wydawać się może, że znajduje się ono w bardzo dobrym dla siebie momencie. W latach 2005–2007 partia Jarosława Kaczyńskiego skupiła się na działaniach naprawczych i walkach z patologiami. Jak wielokrotnie już przypominałem na tych łamach, PiS przegrało wówczas w dużym stopniu dlatego, że wykorzystując poprawiające się warunki życia i wskaźniki gospodarcze, Platforma potrafiła wówczas odwołać się nie tylko do najgorszych polskich kompleksów, lecz również do aspiracji i modernizacyjnych wymagań Polaków. 10 lat później PiS wydaje się zaspokajać również ten segment potrzeb społecznych, prezentując konkretne programy rozwoju poszczególnych branż, zmniejszając nierówności społeczne i wzmacniając, również gospodarczo, polską pozycję na arenie międzynarodowej. Platforma, lecz również Nowoczesna, samą nazwą odwołująca się do modernizacji, tracą w ten sposób swój potencjalny oręż.
Ulica i miesięcznica
Nic dziwnego, że jako kusząca alternatywa jawi się przeniesienie podczas kolejnych miesięcznic smoleńskich scen zza naszej zachodniej granicy. Gdy piszę ten tekst, nie wiem jeszcze, jak przebiegnie poniedziałkowy wieczór, nic nie wskazuje jednak na to, by tym razem przeciwnicy obchodów i modlitwy na Krakowskim Przedmieściu chcieli uniknąć konfrontacji. Przeciwnie, zapowiadana jest eskalacja protestu i produkcja na potrzeby zachodnich mediów kolejnych materiałów o rzekomych prześladowaniach opozycji. Bardzo ważny w tym kontekście jest tłumaczący sytuację list, który do Amnesty International skierowała Zofia Romaszewska. Obawiam się jednak, że jego adresaci doskonale zdają sobie sprawę z tego, co naprawdę dzieje się w naszym kraju.
Niestety dobrą atmosferę po wizycie Trumpa w pewnym stopniu zepsuła dyskusja o planowanym nowym podatku, który miałby znaleźć się w cenie paliwa. Wydaje się, że podobnie jak wcześniej w sprawie nowego ustroju Warszawy zawiodła komunikacja ze strony partii rządzącej. Ewentualna podwyżka cen benzyny nie budzi entuzjazmu również wśród jej zwolenników, informacja, że nowa opłata zastąpić ma inną, nie znajduje na razie potwierdzenia. Argumenty prospołeczne zaś wypowiadane są na razie niezbyt przekonująco, zwłaszcza że na co dzień cieszymy się informacjami o wzroście zysków państwowych firm i wpływów do budżetu. Skoro więc „wystarczy nie kraść”, czy na pewno trzeba podnosić podatki? Jedną z przyczyn niechęci do PO, która dała PiS-owi samodzielne rządy, była jej polityka podatkowa – niska kwota wolna od podatku i podwyższony VAT. Niestety, porzucając własne postulaty, politycy partii rządzącej nie ułatwiają sobie zadania.
Sondażowy trend wskazuje, że w kolejnych wyborach zdobycie samodzielnej większości jest możliwe, lecz nie przesądzone. Droższa benzyna może być niestety znakomitym paliwem dla części opozycji. Już wykorzystują to posłowie Kukiz’15. Praktyka działań tej partii pokazuje zaś, że jako ewentualny koalicjant w przyszłym Sejmie może ona być równie nieprzewidywalna co Samoobrona czy Liga Polskich Rodzin, których cech coraz częściej można się u kukizowców dopatrzyć. Jeśli dobra sytuacja budżetowa i lepsza ściągalność podatków zostaną utrzymane, to z przyczyn czysto politycznych, lecz również w imię wierności własnemu przekazowi, warto poszukać innych źródeł finansowania rozwoju dróg i przypomnieć sobie o kwocie wolnej od podatku czy 22-proc. Vacie.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#miesięcznica
#Trump
Krzysztof Karnkowski