Poza sprawą karną, toczy się sprawa z powództwa cywilnego. Tomasz Grodzki wezwał przed wymiar sprawiedliwości Tomasza Sakiewicza. Chodzi o artykuł, który opisywał proceder łapówkarski funkcjonujący w szczecińskim szpitalu.
Przed warszawskim sądem okręgowym w charakterze świadka zeznawał Adrian Stankowski. Dziennikarz relacjonował prace, które poprzedziły napisanie z Tomaszem Duklanowskim artykuły podpartego dowodami dotyczącego relacji rodzin pacjentów, którzy w zamian za wpłacane na konto prywatnej fundacji, mogli zostać zoperowani przez szczecińskiego chirurga i późniejszego senatora PO.
Sędzia Eliza Katarzyna Kurkowska wysłuchała zeznań Stankowskiego, który szczegółowo opisał proceder relacjonowany mu przez kolejnych poszkodowanych pacjentów i ich rodziny. Jednej z osób Tomasz Grodzki miał powiedzieć, że po uiszczeniu opłaty za zabieg zrobią tak, że nie będzie "wyglądać jak Frankenstein".
Stawki były powszechnie znane
Dziennikarz potwierdził, że w listopadzie 2019 roku zgłosił się do niego pierwszy były pacjent. Zeznał, że pierwsza rozmowa telefoniczna z tą osobą trwała ponad trzy godziny. - Tam była tak nieprawdopodobna ilość szczegółów, że uznałem, że trudno w tym wypadku o konfabulację świadka - podkreślił dziennikarz, który postanowił zająć się sprawą. Na etapie weryfikacji i badania sprawy dołączył do dziennikarza "Gazety Polskiej Codziennie", mieszkający w Szczecinie dziennikarz Tomasz Duklanowski. Do niego zaczęli zgłaszać się kolejni poszkodowani z zachodniopomorskiego.
Łącznie w sprawie do redaktorów zgłosiło się 200 świadków, którzy później wystąpili w umorzonej sprawie karnej.
- W szpitalu funkcjonował cały system łapówkarski. Inne stawki pobierała salowa, inne technik, a inne pan dyrektor Grodzki - wymieniał Stankowski. - Wszyscy pacjenci wiedzieli, ile komu trzeba dać za opiekę: salowej za przyniesienie basenu, pielęgniarce za opiekę, a ile ordynatorowi za zabieg. Informację przekazywali sobie pocztą pantoflową pacjenci - dodał.
- Dokumenty od świadków ułożyliśmy chronologicznie. To ujawniło, jak z biegiem czasu zmieniały się stawki - przyznał.
Nie tylko doniesienia medialne
Stankowski zauważył, że wraz z mianowaniem prof. Tomasza Grodzkiego na stanowisko marszałka Senatu, na jaw zaczęło wychodzić coraz więcej afer i pojawiło się więcej świadków. Dziennikarz przypomniał, że o sprawie niezależnie od publikowanych artykułów napisała szczecińska biolog prof. Agnieszka Popiela. W swoich mediach społecznościowych opisała sytuację przyjęcia pieniędzy przez prof. Grodzkiego. - Relacja dotyczyła przekazania pieniędzy za zabieg ratujący życie za pośrednictwem działającej przy szpitalu fundacji, która powołana została tylko w tym celu - przypomniał Stankowski.
- Świadkowie mówili, że dostawali pokwitowanie wpłat, a uiszczenie pieniędzy było decydujące dla przeprowadzenia zabiegu lub jakości jego wykonania tak, by po tym uratowaniu życia pacjenci nie byli oszpeceni - sprecyzował.
Dopytywany o to, czy łapówki były przyjmowane w obecności świadków, Stankowski doprecyzował, że działo się to najczęściej w obecności członków rodzin chorych.
- Cały aparat państwa staje przeciwko dziennikarzom, zamiast przeciwko sprawcom przestępstw - podsumował Stankowski. Przypomniał, że spośród personelu szczecińskiego szpitala nikt nie staje w obronie polityka. Jedyną osobą jest były funkcjonariusz SB.
Sąd zadecydował, że przesłuchania świadków w tej sprawie będzie kontynuowane. Kolejna rozprawa ma się odbyć za rok, w październiku 2026 roku.