W Ministerstwie Obrony Narodowej dalej trwa destrukcja systemu rekrutacji do Wojska Polskiego. Właśnie odwołani zostali szefowie najlepiej rekrutujących ośrodków zamiejscowych CWCR w Olsztynie, Lublinie i Gdańsku – poinformował dziś na platformie społecznościowej "X" (dawny Twitter) były szef MON Mariusz Błaszczak. – Jeżeli zwalnia się osoby tylko za to, że pełniły swoją służbę za poprzednich rządów, to jest to po prostu kuriozalne. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o tak strategiczny pion jakim jest rekrutacja do armii. Bardzo prawdopodobne, że grozi nam regres w rekrutacji żołnierzy. To nie wróży zbyt dobrze najbliższej przyszłości armii – komentuje w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Michał Jach, były przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej (SKON).
O zmianach w zamiejscowych ośrodkach rekrutacji poinformował dziś w mediach społecznościowych Mariusz Błaszczak, były szef MON. "W Ministerstwie Obrony Narodowej dalej trwa destrukcja systemu rekrutacji do Wojska Polskiego. Właśnie odwołani zostali szefowie najlepiej rekrutujących ośrodków zamiejscowych CWCR w Olsztynie, Lublinie i Gdańsku. Wcześniej zdymisjonowano kilku żołnierzy pełniących służbę w Centralnym Wojskowym Centrum Rekrutacji" – napisał przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.
Były szef MON nawiązał w swoim wpisie m.in. do odwołania w styczniu br. szefa CWCR gen. bryg. Mirosława Brysia.
Nowej władzy kompletnie nie zależy, aby zwiększać liczebność Sił Zbrojnych RP. W najbliższym czasie możemy się spodziewać spadków w rekrutacji i w konsekwencji powrotu do lat 2007-2015, kiedy to niemal każdego roku w armii było więcej odejść niż powołań – ostrzegł Mariusz Błaszczak.
Na swój sposób można zrozumieć, gdy nowa władza zmienia dyrektorów czy ważnych urzędników w jednostkach cywilnych, choć sam nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań. Natomiast jeżeli zwalnia się osoby tylko za to, że pełniły swoją służbę wojskową za poprzednich rządów, to jest to po prostu kuriozalne. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o tak strategiczny pion jakim jest rekrutacja do armii – komentuje w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Michał Jach, były przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej (SKON).
Wiadomo, że od wielu lat, w związku z napiętą sytuacją geopolityczną w Europie pozyskiwanie kandydatów do służby w wojsku jest niezwykle trudne. Jeśli teraz szef MON odwołuje oficerów, którzy posiadają co najmniej kilkuletnie doświadczenie w rekrutacji żołnierzy i osób chcących służyć na rzecz bezpieczeństwa, to jest to po prostu skandal.
Ci ludzie mają doświadczenie. Wiedzą, jak rozmawiać z kandydatami. Znają metody zachęty do służby, potrafią dotrzeć do młodych ludzi. Wiedzą, jak wykorzystywać obecne technologie i kanały komunikacyjne. A teraz przyjdą nowi, którym zajmie co najmniej dwa lata, by się przystosować i uczyć. Bo to nie jest wiedza, którą się przeczyta i się wie. Nawiązywanie dobrych relacji z kandydatami do wojska, odpowiednia współpraca z samorządem terytorialnym, dzięki czemu wojsko mogło podczas organizowanych uroczystości zademonstrować swoją ofertę dla wszystkich chętnych – na opanowanie tego potrzeba czasu. To, że ktoś ma etat w armii i doszedł do jakiegoś stopnia wojskowego nie oznacza, że będzie umiał pokierować niezwykle trudną gałęzią, jaką są centra rekrutacji.
To bardzo źle wróży przyszłości naszych Sił Zbrojnych w podstawowym zadaniu, jakim jest pozyskiwanie wysoko kwalifikowanych kandydatów do służby wojskowej. Pamiętajmy o tym, że uzbrojenie można kupić w ciągu roku, dwóch czy trzech lat, w zależności od stopnia jego zaawansowania i dostępności. Jednak by wyszkolić żołnierza, potrzeba czasu. Również, żeby zachęcić go do odpowiedzialnej służby na rzecz Ojczyzny. Tym bardziej jestem zaniepokojony ostatnimi działaniami MON-u.