Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Andrzej Poczobut - bohater Rzeczypospolitej. Nigdy nie uwierzył Łukaszence

11 listopada Andrzej Poczobut został przez prezydenta Karola Nawrockiego odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego. Sam dziennikarz pewnie nie od razu się o tym dowie – od ponad czterech lat jest więziony przez reżim Łukaszenki. My sami też jeszcze nie widzimy, jak wielkie znaczenie ma to wyróżnienie dla polsko-białoruskiego opozycjonisty - pisze "Gazeta Polska".

Na stronie internetowej prezydenta czytamy, że „order zostanie wręczony w najbliższym możliwym terminie”. Prezydent Nawrocki podczas uroczystości podkreślił, że sytuacja jest wyjątkowa. „Tylko jeden Kawaler Orderu Orła Białego jest dzisiaj z nami. Bo drugi jest w białoruskim więzieniu. W więzieniu reżimu Aleksandra Łukaszenki. Nie ma z nami dzisiaj Andrzeja Poczobuta, bo sam, choć na to nie zasłużył, wybrał więzienie, a mimo że był ścigany przez reżim białoruski od roku 2011 i 2012, to nie opuścił Białorusi, walcząc o ważne dla niego wartości" – powiedział prezydent. 52-letni dziennikarz i bloger ma polskie korzenie, ale w swojej publicystyce posługiwał się językiem białoruskim. Jego przyjaciel i wieloletni współpracownik Rafał Dzięciołowski tak tłumaczy ten splot kulturowy u Poczobuta: – To właśnie jest fenomen jego tożsamości. Andrzej Poczobut od początku był Polakiem, patriotą spraw polskich na Białorusi, ale równocześnie ambasadorem polskości jagiellońskiej – tej republikańskiej, w której Polacy mają być lojalnymi obywatelami wolnego, demokratycznego, suwerennego państwa białoruskiego – mówi „Gazecie Polskiej”. Prezydent Nawrocki też wspomniał o Rzeczypospolitej w swoich słowach uznania dla Poczobuta: „To odznaczenie zaoczne dla Andrzeja Poczobuta jest też ważne dla mnie jako dla prezydenta Polski i – myślę – dla całej Rzeczypospolitej, która wysyła jasny sygnał, że Polska zawsze będzie upominać się o swoich synów, o tych, którzy dla Polski żyją, którzy walczą o ojczysty język i dla których polskość warta jest także cierpienia w białoruskim więzieniu”. 

Człowiek pogranicza

Dziennikarz urodził się w 1973 roku w Brzostowicy Wielkiej – i choć datą i miejscem urodzenia zaczynają się wszystkie biografie, to w tym wypadku miejscowość ma znaczenie szczególne. Brzostowica jest tuż przy polskiej granicy, gdzie Polacy stanowią silne skupisko, gdzie wokoło widać – choćby w kościołach, w języku, w społecznej pamięci – tożsamość dawnej Polski. Kształtował się więc jako obywatel Białorusi z polską tożsamością. Coś jak Józef Mackiewicz, który uznawał się za obywatela Wielkiego Księstwa Litewskiego, do którego zresztą wszystkie strony białoruskiego sporu politycznego się odnoszą. Dzięciołowski podkreśla, że Poczobut uwielbiał twórczość Mackiewicza, zaś jako dziennikarz przytaczał często wątki poruszane przez Sergiusza Piaseckiego, a więc innego pisarza polsko-białoruskiego pogranicza. I Poczobuta można też śmiało nazwać pisarzem, bo choć wydał tylko jedną książkę („System Białoruś” w 2013 roku), to jego publicystyka przypominała stylem niekiedy Ryszarda Kapuścińskiego, a swoim profilem ideowym – Annę Politkowską. Poczobut wielokrotnie irytował się na naiwnych cudzoziemców, którzy widząc czyste place czy równy asfalt na głównej drodze, chwalili władze białoruskie za dobre zarządzanie i „nie widzieli” żadnej dyktatury. Zresztą do dziś niejeden wesoły bloger jedzie do naszego wschodniego sąsiada, rozmawia z sympatycznymi ludźmi i nagrywa refleksje o „fajnym kraju”. Poczobuta taki styl doprowadzał do szewskiej pasji, bo wiedział, że poza głównymi trasami dla turystów jest bieda, a poza uśmiechniętymi na co dzień ludźmi są strach, poczucie beznadziei albo koniunkturalna zgoda na cenzurę i rządy siłowików. 

Narodowość: antysowiecka

Poczobuta o tyle warto porównać do Politkowskiej, bo znakomicie rozpracował białoruskiego Putinka – Aleksandra Łukaszenkę. Nie dał się nabrać – a robili to polscy politycy wszystkich partii – na żaden propagandowy chwyt „Baćki”. Dziennikarz nie uwierzył w jego wizerunek swojskiego chłopa, patrioty albo przywódcy, który broni kraju przed inkorporowaniem do Rosji. Już 15 lat temu Poczobut przewidywał, że dyktatorowi śni się dynastia i że przysposobi syna do rządzenia. „System Białoruś okazał się atrakcyjny dla części białoruskiego społeczeństwa. Były momenty, kiedy za rządami twardej ręki opowiadała się zdecydowana większość Białorusinów. To dzięki ich poparciu Łukaszenka wygrywał kolejne referenda oraz wybory i skupiał w swoich rękach coraz większą władzę” – pisał bloger. On jako pierwszy i w sposób najbardziej dobitny przedstawiał „Baćkę” jako prostaka, brutalnego sowieciarza stosującego nagą siłę. Już jako dyrektor kołchozu Łukaszenka pobił jednego z pracowników. Pięścią potem wygrażał w parlamencie, by pozwolić mu kandydować na prezydenta. Potem już jego pięść była przyobleczona w mundur kolejnych służb.

– Andrzej uznawał twardo, że ten reżim ma naturę zaborczą i totalitarną, przesiąkniętą postsowieckością. A on po prostu nie chciał żyć w Sowietach, a Białoruś Łukaszenki to były Sowiety

– tłumaczy „Gazecie Polskiej” Dzięciołowski. Dziennikarz rozpoznawał w Łukaszence Sowieta, gdy w Polsce ulegano prostej KGB-owskiej sztuczce – „odprężeniu”. Stosowali ją Lenin, Stalin i następcy, stosował Putin, zastępując się na jedną kadencję niby to liberalnym Miedwiediewem, i czasem stosuje ją Łukaszenka, udając chęć porozumienia się z Zachodem. Tę naiwność Zachodu, w tym Polski, Poczobut odczuł osobiście. Jedna z historii opowiedziana nam przez innego przyjaciela dziennikarza dotyka polityków i ekspertów wszystkich opcji w Polsce. – Pamiętam tragicznie nieudane spotkanie w Belwederze. Przedstawiciel władz zaczął od stwierdzenia, że „największym zagrożeniem dla polskości na Białorusi jest odradzający się nacjonalizm białoruski”. Andrzej zrobił wielkie oczy: „Gdzieś ty mnie przyprowadził? Przecież to są jacyś kretyni”.

Bo nie poczucie narodowości jest zagrożeniem, a już na pewno nie na Białorusi, gdzie tożsamość wspólnoty może być przeciwko dyktaturze bronią. To Sowiety, Sowiety i jeszcze raz Sowiety stanowią problem dla państwa białoruskiego. Poczobut dokładał starań, by sprawa polska na Białorusi oraz kwestia demokracji na Białorusi nie były przedmiotem sporu partyjnego w Polsce, ale trudno nie wskazać błędów w tej sprawie obu ekip rządzących. W 2019 roku rząd Zjednoczonej Prawicy uwierzył ekspertom z niektórych instytucji, że Polska może odegrać rolę w robieniu wyłomu między Mińskiem i Moskwą. W podobną bajkę uwierzono kiedyś w Białym Domu, tylko że tym „niepokornym” wasalem Kremla był Nicolae Ceaușescu, rumuński dyktator.

Wszystko to było grą komunistycznych służb, by wciągnąć zachodnie rządy w pułapkę. Mińsk powtórzył tę samą sztuczkę i w niejednej europejskiej stolicy tę wersję bezkrytycznie kupiono. Z kolei obecna partia rządząca wspierała operację białoruskiego KGB na wschodniej granicy polskiej i w konfrontacji ze Strażą Graniczną wspierała imigrantów nasyłanych przez Łukaszenkę. Po dojściu do władzy Radosław Sikorski zawiesił projekt Poland Business Harbour, który ułatwiał białoruskim informatykom ucieczkę z kraju i rozpoczęcie pracy w Polsce. Różne polityczne przepychanki, błędy i naiwności uniemożliwiają naszemu krajowi, który przecież aspiruje do roli lidera w regionie, prowadzenie konsekwentnej i twardej polityki wobec Mińska.

Polska odwaga

– Andrzej był młodym, niepokornym, bardzo radykalnym działaczem Związku Polaków na Białorusi, związanym z grupą Andżeliki Borys – kontynuuje opowieść Dzięciołowski. – To był moment pierwszej poważnej konfrontacji z władzami białoruskimi, które próbowały narzucić kontrolowane przez siebie kierownictwo ZPB. Andrzej już wtedy dał się poznać jako bezkompromisowy demokrata, wolnościowiec i Polak.

O ile ktoś mógł wątpić w odwagę Poczobuta wtedy – wierząc, że „Baćka” nie jest taki straszny – o tyle, według trafionych prognoz dziennikarza, jego opozycyjność miała mu przynieść tragiczną konfrontację z reżimem. Formalnie został zatrzymany za spotkania poświęcone Armii Krajowej – a więc za temat arcypolski, historyczny, związany z prawdą i wolnością. Trudno o mocniejszy symbol. Najpierw długotrwały areszt, wreszcie skazanie na osiem lat więzienia w kolonii karnej w Nowopołocku. To miejsce tylko dla nielicznych brzmi z należytą grozą. To w Nowopołocku jest zlokalizowana najważniejsza rafineria białoruska, w 100 proc. kontrolowana przez rząd. Tam wytwarza się paliwa, asfalt i wiele innych produktów ropopochodnych. Jest to najbardziej szkodliwe dla środowiska miejsce w całym kraju – negatywny wpływ na zdrowie tamtejszych więźniów jest tajemnicą poliszynela. Ale i bez tego Poczobuta dotykają represje – na zdjęciach z procesu wygląda jak cień człowieka, choć mimo utraty ponad 20 kg wagi widać na jego twarzy zacięcie i pogardę wobec władzy.

– Andrzej miał możliwość podpisania oświadczenia, że przyznaje się do błędów wobec prezydenta Białorusi i że opuszcza kraj. Byłby wolny – mówi „Gazecie Polskiej” osoba z otoczenia Poczobuta. – Nie zrobił tego. Myśmy wiedzieli, że tego nie zrobi, bo całe jego życie nastawione było na ten moment próby i niezłomności – dodaje nasz rozmówca.

– Dla Andrzeja polskość i idące za nią wolność i odwaga to nie są puste słowa – przekonuje Dzięciołowski.

– On wierzy, że Polacy i Białorusini mogą budować wspólnotę w duchu Pierwszej Rzeczypospolitej. Symbolem jest dla niego Konstanty Kalinowski, polski szlachcic, białoruski przywódca powstania styczniowego, umierający za wspólnotę narodów Rzeczypospolitej. Andrzej żył w tym świecie, w tej tradycji, jak zresztą duża część białoruskiej inteligencji.

Myśl Poczobuta

Przy okazji przyznania dziennikarzowi najwyższego polskiego odznaczenia warto zwrócić uwagę na teksty Poczobuta, na jego przesłanie dotyczące Polski i Białorusi. Bloger bowiem stanowczo odrzuca jakąkolwiek formułę rosyjskiego imperializmu i wschodnioeuropejskiej koncepcji narodu. Zarówno w Rosji, na Białorusi, jak i w bardzo zsowietyzowanej Mołdawii można być Polakiem – modlić się po polsku, chwalić się jakimś polskim przodkiem, opowiadać o braterstwie narodów. Ale Poczobut sprzeciwiał się takiej wygładzonej definicji narodu, bo działając w Związku Polaków na Białorusi, pokazywał, że muszą za tym iść konkretne wartości – wolność wyboru, wolność słowa, krytyki, odwaga. Dzięciołowski dodaje, że nie tylko to:

– Andrzej pracował nad solidarnością narodów, chciał ją tworzyć razem z Białorusinami, Litwinami i Ukraińcami. Tego nie da się rozwijać i kultywować w sowieckim systemie. Ale da się na tradycji Pierwszej Rzeczypospolitej. 

Przyjaciel Poczobuta opowiada, czym ta tradycja dawnej Rzeczypospolitej jest:

– Rozmawiając z Białorusinami, widzę, że dla nich to odniesienie jest zasadne, usprawiedliwione i pożądane. Jak się słucha białoruskich bardów, białoruskiej poezji, jak się czyta literaturę, to ten motyw silniej tam się przewija niż na Ukrainie. W kulturze białoruskiej Rzeczpospolita czy Wielkie Księstwo Litewskie naprawdę istnieją.

Teraz zatem nawiązanie do dawnej Rzeczypospolitej zyskuje jeszcze jeden ważny motyw – prawdziwego bohatera. 

Źródło: Gazeta Polska

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane