- To, co mówi pani Ochojska, jest nie do przyjęcia. To, co robił pan Sterczewski, dla mnie też jest nie do przyjęcia. To jest chyba rzecz oczywista. Powinniśmy w inny sposób pomagać - powiedział w programie "W punkt" na antenie TV Republia Rafał Komarewicz (Polska 2050). To mocna zamiana narracji, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w 2021 roku sam Szymon Hołownia odnosząc się do zachowania Franciszka Sterczewskiego mówił, że jest "dumny z tego, że go zna".
Dziś odbył się pogrzeb zamordowanego przez nielegalnego migranta żołnierza Mateusza Sitka. Pomimo śmierci żołnierza nie ustanowiono w Polsce żałoby narodowej. Katarzyna Gójska w programie "W punkt" na antenie TV Republika zapytała Rafała Komarewicza, przedstawiciela Polski 2050, jaki jest tego powód.
"Jeśli chodzi o to pani pytanie, trudno mi na nie odpowiedzieć. Trzeba pytać pana premiera, pana prezydenta, którzy ogłaszają takie dni żałoby narodowej. To jest sytuacja tragiczna. My musimy zastanowić się, co zrobić, by zapewnić poczucie bezpieczeństwa żołnierzom na granicy. Widzimy, że to wchodzi w etap niebezpieczny, kiedy fatycznie giną ludzie"
– odpowiedział.
Pytany o zachowanie Franciszka Sterczewskiego na granicy polsko-białoruskiej sprzed trzech lat, który groził żołnierzom skanowaniem ich twarzy, odparł: "To jest skandaliczne zachowanie. To w ogóle nie ma tutaj o czym mówić".
"To, co mówi pani Ochojska, jest nie do przyjęcia. To, co robił pan Sterczewski, dla mnie też jest nie do przyjęcia. To jest chyba rzecz oczywista. Powinniśmy w inny sposób pomagać, a nie z torbą biega pan poseł Sterczewski. Jest też elektorat, któremu to się podoba. Uważam, że nie takiej pomocy ci ludzie potrzebowali"
– oświadczył.
W programie rozmawiano także o zespole prokuratorskim, który odpowiadać ma za ściganie żołnierzy.
"Ten zespół powstał już jakiś czas temu. To była decyzja moim zdaniem czysto polityczna. On został utworzony pod presją takich osób jak pani Holland, Kurdej-Szatan, całego tego pato-celebryckiego świata, który naciskał na to jeszcze za czasów naszych rządów, żeby wpuszczać te osoby do kraju. Teraz ten świat polityczny ze strony PO w ten sposób się odwdzięczył tamtej stronie, żeby dali im święty spokój. Doprowadzili do sytuacji, w której polscy funkcjonariusze obawiają się użycia broni na granicy. Wśród żołnierzy, funkcjonariuszy, było jasne, o co chodzi w tym zespole. To wywołało efekt mrożący w zakresie używania broni"
– ocenił Piotr Muller, nowy europoseł PiS.
Z kolei pytany o zatrzymanie żołnierzy za oddanie strzałów ostrzegawczych w kierunku nielegalnych migrantów, ocenił, że "minsiter obrony narodowej nic nie robił w tej sprawie, później okazało się, że jednak wiedział".
"Premier udaje, że nie wiedział. To jest kabaret. Dopiero pod presją opinii publicznej w tej sprawie zaczęto coś robić. Niestety, tak wygląda ta smutna rzeczywistość"
– dodał.
Michał Woś z Suwerennej Polski stwierdził, że "cała sprawa z tymi żołnierzami powinna zakończyć się na jednej notatce".
"Dowódca mógł to zakończyć na jednej notatce. Ta sprawa toczy się w związku z tym, że takie było oczekiwanie polityczne ekipy Bodnara, Tuska, która przez lata pluła na polski mundur. To środowisko celebryckie nazywało polskich funkcjonariuszy i żołnierzy śmieciami i porównywali ich do psów. Absolutnie skandaliczne, hańbiące słowa. Oni przeszkadzali na granicy, biegali z tymi pudełkami, przeszkadzali funkcjonariuszom"
– przypomniał.
Dodał, że "to wszystko, co się działo idzie na konto Tuska i Bodnara - oni wiedzieli po co, ten zespół ds. ścigania żołnierzy powołują, było jasne oczekiwanie".
"Gdyby nie było tego oczekiwania, ta sprawa byłaby już zakończona. Teraz, kiedy widzą, co się wydarzyło, mają świadomość, że wprowadzili efekt mrożący, wskutek którego zamordowano polskiego żołnierza, zaczęli się wycofywać rakiem. Zaczęli mówić tą swoją narrację związana z bezpieczeństwem, zaczęli wdrażać te PR-owe sztuczki, by odwrócić uwagę społeczeństwa od swoich błędów i swoich skandalicznych zachowań. To oni odpowiadają za to, co się tam wydarzyło i za śmierć tego młodego żołnierza"
– podkreślił.
Dobromir Sośnierz z Konfederacji powiedział, że "państwo jedną ręką karze tych żołnierzy, drugą ręką ich broni przed tą karą".
"Jeszcze po obu stronach posypią się medale za wzorową służbę. Problem polega na tym, że nie byłoby całej sprawy, gdyby nie było podstaw prawnych do tego. To nie jest tak, że możemy sobie stosować prawo tak, jak chcemy. Ekipa poprzedniej władzy doprowadziła również do tego, że te podstawy prawne nie zostały zmieniona lub ustalono je w taki sposób, że te postępowania są możliwe"
– oznajmił.