"Jesteśmy gotowi, aby dzielić się i z Finlandią i z innymi krajami naszą wiedzą i doświadczeniami. Nas też wspierali nasi sojusznicy. Jesteśmy gotowi do udzielania wsparcia takiego, jakie będzie potrzebne" - mówił w programie #Jedziemy Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych odnosząc się do pomocy, jakiej Polska ma udzielić Finlandii, nowemu członkowi NATO, w obronie jej granicy z Rosją. To tam, od kilku miesięcy, strona rosyjska wywołuje kryzys migracyjny podobny do tego, z którym nasz kraj musiał zmierzyć się w 2021 roku - a który twa po dziś dzień.
Red. Michał Rachoń w programie #Jedziemy przypomniał, że ostatnio w Polsce byli przedstawiciele Finlandii (a kraj ten od niedawna stanowi część NATO). Od tamtej pory w mediach pojawiają się doniesienia, że Polska rozważa możliwość wsparcia w obronie fińskiej granicy z Rosją - najdłuższej granica państwa europejskiego z tym krajem. Finlandia, jak wynika z wypowiedzi tamtejszych polityków, chce korzystać z polskich doświadczeń dot. ochrony granicy.
"Faktycznie jest tak, że niestety mamy te doświadczenia. Zostaliśmy zaatakowali w 2021 roku. My też podjęliśmy w związku z tym daleko idące środki. Postawiliśmy zaporę, co do tej pory jest mocno kwestionowane. Politycy KO, Trzeciej Drogi, Lewicy, cały czas ten mur krytykują. Nie mam tutaj jakiejkolwiek pewności, czy oni nie będą chcieli go zaraz zburzyć. Oni cały czas dają do zrozumienia, że oni tego muru nie chcą... Że im się on nie podoba. Jak to połączymy z pomysłem zmiany traktatów, w myśl których to UE będzie miała tutaj pierwszeństwo w tych kompetencjach. Faktycznie ten mur może zostać zburzony. Dobrze jednak, że wiele krajów UE widzi, co się dzieje, zdaje sobie sprawę, jak niebezpieczne są takie działania"
– odniósł się do tych doniesień wiceszef MSZ.
"Czy to oznacza, że będziemy wysyłać jakichś doradców w tych sprawach?" - dopytywał red. Rachoń.
"Co do szczegółów - będziemy robić to, w zależności od zapotrzebowania strony fińskiej. Jesteśmy jednak gotowi, aby dzielić się i z Finlandią i z innymi krajami tą wiedzą i doświadczeniami. Nas też wspierali nasi sojusznicy. Jesteśmy gotowi do udzielania wsparcia takiego, jakie będzie potrzebne"
– odparł polityk.
Warto też dodać, że z Kremla zaczęły płynąć już sygnały, które my, jako Polska, dobrze znamy. W ich myśl - jeśli na granicy fińsko-rosyjskiej zwiększona zostanie obronność, będzie to odebrane jako agresja przeciwko Rosji. Takie same głosy dobiegały z Moskwy, kiedy to nasz kraj wzmacniał swoje siły na granicy - czysto zapobiegawczo.
"To jest typowa metoda sowiecka, rosyjska. Odwracanie znaczeń. Ten, kto w rzeczywistości jest agresorem, chce się przedstawiać jako ofiara. Kiedy ktoś chcę się chronić, bronić, Rosja traktuje to jako pewnego rodzaju atak - krok eskalacyjny. Tak samo mówiono o inwestycjach w nasze wojsko. Dzisiaj też Rosja mówi wprost, że my rzekomo przygotowujemy się do ataku. To samo powiela Białoruś. To są kłamstwa, ale oni używają tego do szerzenia swojej propagandy. Ukrainę przecież też oskarżano o to, że to Kijów szykował się do ataku na Rosję. Dzisiaj wciąż niektórzy twierdzą, że to Ukraina jest współwinna za tę wojnę. Nie jest. To Rosja jest tutaj agresorem. Mimo to, oni są zdecydowani, żeby iść dalej..."
– mówił w programie #Jedziemy Paweł Jabłoński.
W programie poruszono również temat, który ostatnio grzany jest niemieckie media. Chodzi mianowicie o tekst, który ukazał się na łamach dziennika "Bild". Z treści wynika, że Niemcy mają plan A i plan B względem rosyjskiego ataku na Ukrainę. Oba dotyczą w pewnym sensie zamrożenia konfliktu na granicach, które są - z zajętą dużą częścią Donbasu, Ługańska, Krymem. Jeden scenariusz - będzie to przypieczętowane jakąś formą porozumienia. W myśl drugiego - bez formalnych umów w tej sprawie. "Czym się różnią te dwa plany z perspektywy naszych interesów?" - zapytano wiceministra Jabłońskiego.
"Oba scenariusze są złe. To by ugruntowało zdobycze terytorialne Rosji. To by było coś na kształt porozumień mińskich. Wynika z tego, że Rosja miała prawo, bądź nie miała prawa, ale wzięła sobie te tereny, wymordowała ludzi i trzeba się z tym pogodzić. Jaki to jest sygnał dla Putina? Taki, że skoro tutaj się udało, to można to kontynuować. To może powodować kolejne ataki na Ukrainę, ale nie tylko... Takie scenariusze, pod płaszczykiem realizmu to droga samobójcza dla całej Europy. Wiemy jednak, że współpraca rosyjsko-niemiecka trwa od dekad. Trzeba się temu przeciwstawiać. To niebezpieczeństwo dotyczy również nas, bo jesteśmy pierwsi narażeni na atak"
– wskazał polityk.
Zobacz też: