Kurs na asertywność reprezentowany w ostatnich tygodniach przez PSL i Władysława Kosiniaka-Kamysza będzie oznaczał, że konfliktów w koalicji będzie więcej. Tworzy to duże ryzyka dla koalicji, w których wiele rzeczy, szczególnie tych o charakterze lewicowych światopoglądowo, nie ma szans na realizacje ze względu na sprzeciw ludowców – mówi Paweł Musiałek, prezes Klubu Jagiellońskiego. - Posłowie Szymona Hołowni niezbyt dobrze się czują z PSL, co widać po wypowiedziach chociażby Joanny Muchy, która jasno komunikuje, że ma bardziej progresywne poglądy od ludowców – dodaje ekspert.
W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego Koalicja Obywatelska z wynikiem 37,06 procent (21 mandatów), przed Prawem i Sprawiedliwością - 36,16 procent (20 mandatów), Konfederacją - 12,08 procent (6 mandatów), Trzecią Drogą - 6,91 procent (3 mandaty) i Lewicą - 6,30 procent (3 mandaty).
Jak przekonuje prezes Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek, liderzy PSL-u wyciągnęli wnioski z bardzo słabych wyników czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Kwestia głosowania w sprawie depenalizacji aborcji nie jest jednorazowym wybrykiem. Z kolejnych działań i wypowiedzi lidera PSL wynika, że ten kurs na asertywność jest kursem świadomym i intensywnym oraz jawnie komunikowanym.
Szef PSL - jak i wielu polityków jego ugrupowania - jest atakowany za to, że nie poparł projektu dekryminalizującego pomoc w aborcji. We wtorek szef PSL wprost powiedział, że „rozpad koalicji jest mniej kosztowny niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję".
- Głosowanie w sprawie depenalizacji aborcji uświadomiło, jak duże są różnice aksjologiczne w Trzeciej Drodze. O ile liderzy, czyli Władysław Kosniak-Kamysz oraz Szymon Hołownia, mają dobrą chemię i ta współpraca się układa oraz światopoglądowo mają zbliżone poglądy jako umiarkowani konserwatyści, to widać, że Szymon Hołownia ma w swoich szeregów posłów, którzy mają inne poglądy
W przypadku Polski 2050 mamy do czynienia z sytuacją, w której Szymon Hołownia, sam będąc prywatnie dużo bardziej konserwatywnym politykiem od średniej klubowej, ma do czynienia z klubem, który w swojej zdecydowanej większości się odróżnia od swojego lidera.
Jest to bardzo niekomfortowa sytuacja, na dłuższą metę nie do utrzymania. Wynika to po części z poparcia Szymona Hołowni, które było budowane w sytuacji, w której PO była w kryzysie. Część zaplecza wyborczego i politycznego jest związana z tym okresem, w którym część wyborców i polityków PO zdecydowało się zainwestować w Hołownię – dodaje Paweł Musiałek, prezes Klubu Jagiellońskiego.
Jeśli klub Trzeciej Drogi byłby do końca kadencji utrzymany, byłby to duży sukces. Zapewne do wyborców prezydenckich PSL i Polska 2050 będą chciały razem wystartować.
- Nigdy te wybory prezydenckie PSL nie leżały, więc tutaj ta współpraca byłaby o tyle wdzięczna, że Szymon Hołownia jest gotowy do startu. Po tych wyborach prezydenckich będzie czas oficjalnego odejścia. To będzie czas dla tych dwóch partii, aby bardziej się dookreślać tożsamościowo. Dla PSL najniżej wiszącym owocem są ci wyborcy umiarkowanie konserwatywni. Natomiast Szymon Hołownia będzie się musiał ścigać o wyborców PO, którzy mają inne poglądy
Największym problemem jest to, że nie widać w klubie Polsce 2050 żadnych ciekawych osobowości, indywidualności, politycznych talentów, a mianowicie osób, które mogłyby zdobyć rozpoznawalność i stanowiłyby jakość przyciągającą wyborców.
- Gdybyśmy zapytali o Polskę 2050, to pewnie część osób nie kojarzyłaby nazwy, a samego Szymona Hołownię. Ewentualnie mogliby wskazać Katarzynę Pełczyńską-Nałecz, Michała Gramatykę, Joannę Muchę czy Michała Kobosko. Tak naprawdę na palcach jednej ręki możemy wymienić, a ten cały klub nie jest taki mały. Oznacza to, że mamy do czynienia z problemem natury kompetencji czy przebojowości
Szymon Hołownia zaniedbał własną partię i celowo nie pokazuje się jako lider Polski 2050. Zostawił to ugrupowanie z boku, dlatego tkwi ono w politycznej stagnacji. Całą swoją energię i pomysły Hołownia koncentruje wokół stanowiska marszałka sejmu, tak jakby nie chciał przekonać, że jest też szefem ugrupowania politycznego.
Z klubu Polski 2050 nie płyną żadne ciekawe pomysły, strategie, komunikaty. Zdaniem prezesa Klubu Jagiellońskiego winny po części jest sam Szymon Hołownia, który budując swoją szansę na dobry wynik w wyborach prezydenckich, założył, że to, co musi zrobić, to przede wszystkim pokazywać się jako Marszałek Sejmu, który jest ponad tymi sporami partyjnymi. Hołownia robił tak, ponieważ wie, że Polacy w wyborach prezydenckich głosują na tych, którzy starają się pokazać, że są prezydentami wszystkich Polaków, a nie tylko swojego elektoratu
W przypadku Lewicy widzimy podobny kurs jak w przypadku PSL, a mianowicie na ścieranie się z PO i sygnalizowanie własnych poglądów. Problem Lewicy jest o tyle większy, że elektorat ten jest płynny i współdzieli go z PO.
- PO jest naturalnym wyborem dla wyborców lewicowych. Stąd też ta duża potrzeba wyróżniania się dla Lewicy. Projekty, które przedstawia Lewica, nie mają szans na realizacje. Nawet jak PO zostanie przekonana, to PSL będzie je blokować ich wprowadzenie. To, co Lewicy pozostaje, to zgłaszać kolejne projekty i sygnalizować odrębność i własną tożsamość, z której nic nie wynika. Pytanie, czy dla wyborców będzie to wystarczające?
Tam, gdzie są mniejsze sukcesy, gdzie nie ma większego ciężaru aksjologicznego, to lewica nie potrafi się z tym komunikacyjnie przebić, czego przykładem jest renta wdowia albo pigułka "dzień po".
W takich sytuacjach Tusk dobrze wykorzystuje swoją przewagę medialną. Nie ma co ukrywać, że gros liberalnych komentatorów sympatyzuje z PO. Tusk w momentach, w których wydaje zgodę na akceptacje projektów nawet, jeżeli wychodzą od Lewicy, to przedstawia je jako rządowe. W ten sposób on staje się beneficjentem tych pomysłów, a nie Lewica