Rozpad koalicji jest mniej kosztowny niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję - stwierdził wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef PSL - jak i wielu polityków jego ugrupowania - jest atakowany za to, że nie poparł projektu dekryminalizującego pomoc w aborcji. I choć twierdzi, że rząd powinien w pierwszej kolejności powinien skupić się m.in. na gospodarce, to nie zamierza stanąć na jego czele.
We wtorek przed Sejmem odbyła się manifestacja zwolenniczek liberalizacji prawa aborcyjnego z Martą Lempart na czele. Na wydarzeniu pało wiele wulgarnych haseł - między innymi w stronę PSL.
To kontynuacja ataku ugrupowanie Władysława Kosiniaka-Kamysza po wyniku głosowania w Sejmie z 12 lipca. Wówczas upadł projekt dekryminalizacji pomocy w aborcji oraz w przerywaniu ciąży za zgodą ciężarnej do 12. tygodnia trwania ciąży. Koalicja 13 grudnia nie doszła do kompromisu - przeciw zagłosowała część posłów PSL.
W tym samym dniu, gdy przed Sejmem padały wulgarne ataki na Kosiniaka-Kamysza, wicepremier komentował sprawę na antenie Polsat News. - Przed wyborami mówiłem dokładnie to samo. Nie zmienię poglądów - stwierdził.
"W ujęciu Lewicy tolerancja jest jednokierunkowa, więc zalecałbym kierowanie się takimi hasłami, które powinny być dla wszystkich. Szacunek dla poglądów, wyważenie i spokój"
Zdaniem szefa PSL, jeśli chodzi o aborcję, to najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do poprzednich przepisów aborcyjnych oraz rozpisanie ogólnokrajowego referendum.
Kosiniak-Kamysz mówił też, że koalicja powinna skupić się przede wszystkim na gospodarce, niższej składce zdrowotnej i przedsiębiorcach, bo - jeśli tego nie zrobi, to straci wyborców. - Rozpad koalicji jest mniej kosztowny niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję - powiedział.
Ale, czy odszedłby od Tuska i założył własną koalicję? Poparcie dla pomysłu rządu z szefem PSL na czele wyraziło już wielu polityków. Kosiniak-Kamysz jednak nie widzi takiego scenariusza.
"Warto być przyzwoitym i zachowywać się tak, co się mówi, do czego się zobowiązało. Ja się zobowiązałem do tego, że - to mówiliśmy przed wyborami - że będziemy tworzyć koalicję w tej konstelacji, która jest dzisiaj, będę głosował w sprawach światopoglądowych tak, jak mówiłem"