Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Kolejny “uśmiechnięty” sukces na kredyt. Ale wśród jego beneficjentów może zabraknąć Polski

Donald Tusk ogłosił dziś “sukces” w związku z przyznaniem Polsce środków w ramach unijnego funduszu na rzecz bezpieczeństwa (SAFE). Realne korzyści dla naszego kraju mogą być jednak iluzoryczne, bo – jak podkreśla w rozmowie z portalem Niezależna.pl poseł Bartosz Kownacki (PiS) - “chodzi o to, żeby kupować z wykorzystaniem polskiego potencjału przemysłowego”. - Rodzi się pytanie czy z pieniędzy polskich podatników będziemy wspierać przemysł Francji, Niemiec, Hiszpanii czy Włoch, bo się okaże, że spełniającego kryteria sprzętu w Polsce nie ma – wskazuje były wiceszef MON.

KE zdecydowała 

Komisja Europejska zdecydowała, że w ramach mającego wzmocnić wschodnią flankę NATO i Ukrainę programu SAFE, 43,7 mld z łącznej jego puli wynoszącej 150 mld euro trafić ma do Polski. Bruksela deklaruje, że SAFE zwiększy bezpieczeństwo państw Wspólnoty w obliczu zagrożeń ze strony Rosji. Wesprzeć ma m.in. budowę fortyfikacji, systemów dronowych oraz produkcję sprzętu bojowego i amunicji. 

Reklama

 

Krytycy unijnej inicjatywy wyrażają obawy, że wypłaty środków w ramach programu finansowanego z kolejnej wspólnotowej pożyczki mogą (podobnie jak w przypadku KPO) być uzależniane od niejasnych kryteriów stosowanych przez Komisję Europejską. Wskazują też na ograniczenia projektowanych zakupów, polegające na konieczności preferowania europejskich producentów i znacznemu ograniczeniu dostaw z państw trzecich, w tym – co dla Polski istotne – ze Stanów Zjednoczonych i Korei. 

Nie ta skala 

Były wiceszef MON, obecnie wiceprzewodniczący Komisji Obrony Narodowej i członek Podkomisji stałej do spraw polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP, poseł Bartosz Kownacki w rozmowie z portalem Niezależna.pl przyznał, że bardzo by chciał, żeby ten unijny program pomógł w modernizacji i dozbrojeniu polskiej armii, ale ma “wątpliwości czy tak będzie”. Zaznaczył, że “wcale nie są do duże kwoty”. - Kiedy liczymy całość wydatków na uzbrojenie, na obronność, to jest to oczywiście “miły dodatek”, ale on w żaden sposób nie zagwarantuje bezpieczeństwa Polski czy Unii Europejskiej, jeżeli mówimy o skali europejskiej, bo to nie są pieniądze tej skali - zaznaczył. 

- Trzeba jeszcze pamiętać, że to nie są pieniądze darowane komuś, tylko to są nasze pieniądze. Polski, polskiego podatnika, bo polski podatnik będzie się na to składał i będzie spłacał te zobowiązania

- przypomniał. 

Diabeł tkwi w szczegółach 

Kownacki zwrócił uwagę na kwestie związane z możliwością wykorzystanie deklarowanych przez KE środków, bo – jak stwierdził - “diabeł tkwi w szczegółach”. - Po pierwsze czy uda się je wykorzystać, bo może być tak, że Polska nie będzie w ogóle w stanie tych pieniędzy podjąć, a po drugie jak to zrobić? - zastanawiał się parlamentarzysta.  

- Mamy przykłady chociażby z KPO, bo okazuje się, że można w sposób irracjonalny wydawać pieniądze. W tym przypadku nie chodzi o jachty, ale nieracjonalność może oznaczać, że wydamy je albo na sprzęt niepotrzebny, albo na zasadzie “wydać, żeby wydać”

- tłumaczył. 

Przyznał jednocześnie, że w tym przypadku tego rodzaju ryzyko “jest mniejsze, bo brakuje nam każdego rodzaju sprzętu”. - Ale ważne jak je wydamy, bo chodzi też o to, żeby kupować z wykorzystaniem polskiego potencjału przemysłowego. Te pieniądze powinny wspomóc polski przemysł obronny - podkreślił. 

- I tu się rodzi pytanie czy z pieniędzy polskich podatników będziemy wspierać przemysł Francji, Niemiec, Hiszpanii czy Włoch, bo się okaże, że spełniającego te kryteria sprzętu w Polsce nie ma. Mówi się, że nawet Kraby, które są takim produktem flagowym polskiego przemysłu mogłyby nie spełniać tych kryteriów

- wyjaśnił poseł Kownacki. 

Świetny PR 

Podkreślił, że “jeżeli te pieniądze zostaną w 90 proc. wykorzystane z udziałem polskiego przemysłu, czyli na zakup polskiego sprzętu”, to można by było “bardzo dobrze ocenić ten program”. - Ale ja uważam, że tak nie będzie. A tak naprawdę rzetelnie będzie można go ocenić po jego realizacji. To może być miły dodatek, ważny, ale nie kluczowy, dla polskiej obronności, ale gdy patrzymy, ile Polska wydaje na modernizację armii, na siły zbrojne, to ta kwota nie jest jakaś imponująca - ocenił. 

- Te pieniądze nie pozwoliłyby na zbudowanie systemu obrony powietrznej średniego zasięgu w Polsce. A gdzie czołgi, a gdzie samoloty, a gdzie obrona powietrzna innego zasięgu, gdzie drony, okręty? Taka jest skala wydatków i pięknie się o tym mówi, to jest świetny PR, natomiast te pieniądze - choć oczywiście nie są bez znaczenia – nie zdecydują o tym czy Polska jest bezpieczna czy nie

- tłumaczył. 

Przyznał, że mimo wprowadzonych w programie SAFE ograniczeń, Polska będzie mogła “z innych pieniędzy” kupować sprzęt amerykański i koreański. - Ale problem polega na tym, że kryteriów, które są w tym programie zapisane mogą w większości nie spełniać polskie zakłady. I albo będą to np. zakupy, karabinków MSBS (Grot), ale nie kupi się ich za takie pieniądze, bo to jest za duża kwota. Może się więc okazać, że nie ma jak tych pieniędzy spożytkować w polskich zakładach - podsumował poseł Bartosz Kownacki. 


Unijny program SAFE (Security Action for Europe) jest mechanizmem pożyczkowym o wartości 150 mld euro, który został przyjęty przez Radę UE w maju br. Jego celem ma być wzmocnienie zdolności obronnych państw Wspólnoty m.in. poprzez wsparcie przemysłu zbrojeniowego oraz zwiększenie produkcji uzbrojenia i uniezależnienie UE od dostaw spoza Europy (np. USA). Ma też służyć rozwojowi wspólnych projektów zbrojeniowych. Program oferuje gwarantowane przez UE niskooprocentowane pożyczki (3,3 proc.), których okres spłaty wyniesie do 45 lat. Przewiduje też 10-letnią karencję w ich spłacie.  
 
SAFE zakłada, że co najmniej 65 proc. kupowanych komponentów uzbrojenia powinno pochodzić z państw UE, EFTA, Ukrainy lub krajów partnerskich, a maksymalnie do 35 proc. może być zamawiane w państwach trzecich. Finansowanie programu ma obejmować wspólne zamówienia składane przez co najmniej 2 państwa, a przez pierwszy rok także projekty krajowe. 

 

 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama