Philip Ingram, ekspert ds. bezpieczeństwa i były wysoki rangą oficer brytyjskiego wywiadu ocenił, że kolejna faza wojny na Ukrainie nie odbędzie się wczesną wiosną. Jako powód wskazał fakt, iż wówczas ziemia jest zbyt grząska.
W rozmowie ze stacją Sky News wskazał on trzy obszary, na których, gdy teren będzie już odpowiednio twardy, będą się koncentrować walki - Zaporoże, okolice Kreminnej oraz Bachmutu.
W Zaporożu, jak wyjaśnił, Ukraińcy gromadzą swoje siły i mogą próbować przeciąć korytarz lądowy, który Rosjanie stworzyli na Krym, a jeśli im się to uda, "rosyjska obrona może się całkowicie załamać".
Mówiąc o Kreminnej, zauważył, że Ukraińcy odnieśli tam kilka małych sukcesów, a Rosjanie zbudowali linie obronne na południe od tej miejscowości i budują kolejne. Z kolei w Bachmucie Ukraińcy koncentrują się na tym, by trzymać pozycję, co pozwala na odciążenie części oddziałów.
Ingram mówił też o logistycznym i szkoleniowym wyzwaniu, jakim będzie zintegrowanie czołgów otrzymywanych od państw zachodnich. Wyjaśnił, że zwykle szkolenie załogi czołgu trwa ok. 20 tygodni, ale ukraińscy żołnierze będą musieli przejść przyspieszone przeszkolenie.
Zwrócił też uwagę, że ukraińska armia przyzwyczajona jest do czołgów z załogą trzyosobową, podczas gdy brytyjskie Challengery 2, których 14 sztuk trafi na Ukrainę, mają załogi czteroosobowe, a im więcej rodzajów czołgów Ukraina dostanie, tym proces szkolenia będzie większym wyzwaniem.