Löfven, który zaczynał karierę w związkach zawodowych, został premierem Szwecji w 2014 roku dzięki koalicji jego Szwedzkiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej z Zielonymi. Po wyborach w 2018 roku czerwono-zielonej koalicji udało się jednak zdobyć jedynie 116 miejsc w liczącym 349 posłów szwedzkim parlamencie. Rząd udało mu się sformować dopiero po kilku miesiącach negocjacji i uzyskaniu poparcia opozycji. Rządy mniejszościowe nie są w Szwecji niczym niezwykłym, takim rządem był także jego pierwszy gabinet, jednak tym razem Löfven znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Aby rządzić potrzebował bowiem poparcia nie tylko Partii Lewicy, która popierała już jego poprzedni rząd, ale także prawicowej Partii Centrum i Liberałów. Oznaczało to, że musiał rządzić bardzo ostrożnie, aby nie zrazić do siebie żadnej ze stron.
Sam Löfven niedawno przeżył poważny kryzys związany z pandemią koronawirusa. Jego rząd podjął bowiem niecodzienną decyzję, że w imię ratowania gospodarki nie wprowadzą radykalnych restrykcji. Z ponad milionem zdiagnozowanych przypadków i 14,5 tysiąca zgonów Szwecja przeszła przez pandemię lepiej niż wiele innych państw w Europie, ale znacznie gorzej niż inne państwa nordyckie, a strategia rządu wywołała ożywioną dyskusję. Ostatecznie nawet jego przedstawiciele przyznawali, że była błędem.
Upadek gabinetu Löfvena najprawdopodobniej spowoduje jednak nie pandemia – a czynsze. Obecnie te są ustalane w Szwecji poprzez negocjacje pomiędzy właścicielami nieruchomości i reprezentującą najemców organizacją Hyresgästföreningen. System ten budzi w Szwecji ożywione dyskusje. Jego zwolennicy zauważają, że dzięki niemu czynsze – zwłaszcza w metropoliach – rosną wolniej niż w wielu innych europejskich państwach. Przeciwnicy uważają natomiast, że wpływa negatywnie na szwedzki rynek mieszkaniowy i że przez niego chcący wynająć mieszkanie muszą czekać na nie miesiącami lub nawet latami albo wynająć je na czarnym rynku, za wielokrotnie wyższe ceny.
Przed sformowaniem swojego rządu Löfven podpisał liczącą 16 stron Januariavtalet (szw. Umowa Styczniowa) z partiami których wsparcia potrzebował. Centryści i Liberałowie obiecali w niej, że zagłosują za utworzeniem przez niego rządu i będą go wspierać, ale w zamian za to postawili szereg warunków. Jednym z nich było urynkowienie czynszów. W końcu na początku czerwca jego rząd przedstawił propozycję odpowiedniej ustawy. Według niej właściciele nieruchomości, które zostaną wybudowane po lipcu 2022 roku mogliby wybrać, czy chcą negocjować wysokości czynszu według starego systemu czy też bezpośrednio z najemcami.
To z kolei nie spodobało się Lewicy. Zagrozili rządowi, że jeśli nie wycofa się z tych planów, to zorganizują głosowanie nad wotum nieufności. Ich pomysł został podchwycony przez opozycyjną prawicową partię Szwedzcy Demokraci, która chce zorganizować takie głosowanie już w poniedziałek. Pomysł SD został poparty przez dwie inne opozycyjne partie, Umiarkowaną Partię Koalicyjną oraz Chrześcijańskich Demokratów.
- Byliśmy przeciwko gabinetowi Löfvena kiedy przejęli władzę. Byliśmy przeciwko rządowi Löfvena wtedy, jesteśmy przeciwko rządowi Löfvena teraz
- stwierdziła lider chadeków Ebba Bush. - Nasza opinia jest jasna, ten rząd nigdy nie powinien powstać - dodał lider Umiarkowanych Ulf Kristersson.
Dalszy los rządu zależy teraz wyłącznie od Lewicy. Trzy partie opozycyjne mają bowiem łącznie 154 głosy a do obalenia rządu potrzeba im 175. Jeżeli Lewica spełni swoje groźby i poprze wniosek o wotum nieufności, to będą mieli łącznie 182 głosy. Jeśli tak się stanie to po raz pierwszy w historii szwedzkiego parlamentaryzmu rząd upadnie na skutek wotum nieufności. Jeśli tak się stanie, to Szwedzi albo pójdą do wcześniejszych wyborów albo przez najbliższy rok będzie nimi rządził rząd techniczny.
albicla.com@ Wiktor Młynarz
Źródło: