Wyjątkowość obecnej chwili polega na tym, że z dnia na dzień struktura mas protestacyjnych staje się coraz bardziej rozległa i silna. Ludzie nie tylko w Tbilisi, ale także w głębi kraju przestali się bać. Coraz bardziej otwarcie i zdecydowanie wyrażają swoje opinie. Istnieją pewne optymistyczne tendencje co do zaangażowania gruzińskiego biznesu w nastroje protestacyjne – mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl szef centrum analitycznego w Tbilisi „Geocase” Wiktor Kipiani.
Jaka jest obecnie sytuacja w stolicy Gruzji i ogólnie w kraju?
Moim zdaniem nie wydarzyło się nic szczególnie nowego w porównaniu z poprzednimi nocami. W ten sam sposób władze, korzystając z posiadanego arsenału środków, rozpędzały protestujących. Z politycznego punktu widzenia sytuacja nadal nie jest zbyt ruchliwa czy dynamiczna, jednak jej akcent został przesunięty na element protestacyjny.
A same protesty coraz bardziej rozprzestrzeniają się ze stolicy w głąb kraju. Co swoją drogą odróżnia obecną sytuację od wcześniejszych wieców i demonstracji w Gruzji w ostatnich dziesięcioleciach, które koncentrowały się głównie w Tbilisi. Teraz objęły swoim zasięgiem niemal cały kraj.
Niestety, nie widzimy żadnych przebłysków chęci kompromisu ze strony władz, dlatego protest jest na razie jedyną metodą wywarcia na nich wpływu, aby podjęły właściwe decyzje. Po tym, jak Trybunał Konstytucyjny Gruzji odrzucił wniosek prezydenta kraju Salome Zurabiszwili o unieważnienie wyników wyborów parlamentarnych z listopada br., jedynym sposobem wyjścia z obecnego kryzysu wydaje mi się polityczne oświadczenie o rozpisaniu nowych wyborów.
Rewolucja Róż, która doprowadziła do władzy Micheila Saakaszwilego, miała miejsce w Gruzji 2003 r. Czy możemy powiedzieć, że dzieci protestujących dwadzieścia lat temu biorą udział w obecnych protestach?
Na płaszczyźnie emocjonalnej i patetycznej można dokonać takiego porównania. Z kolei jeśli w sposób czysto praktyczny porównamy wydarzenia roku 2003 z obecnymi, to jednak możemy stwierdzić, że bardzo się od siebie różnią. Po pierwsze, wówczas opór stawiany przez władze był mniejszy, a po drugie, zwiększył się czynnik hybrydowy. Wzmocnił się wpływ propagandy. Ponadto sytuacja geopolityczna jest obecnie nieco inna.
Jaki jest, Pana zdaniem, profil społeczny protestujących?
O ile początkowo, po przyjęciu w Gruzji ustawy o tzw. zagranicznych agentach, w protestach brała udział głównie młodzież, o tyle obecnie trudno wskazać wśród protestujących jakąś dominującą grupę. Ponadto, jak powiedziałem wcześniej, protesty rozprzestrzeniły się na prawie cały kraj.
Zaangażowane są w nie prawie wszystkie grupy społeczne, zarówno pod względem wieku, jak i statusu społecznego. Może to wydawać się nielogiczne, ale powinniśmy być wdzięczni obecnemu rządowi, którego działania w końcu obudziły gruzińską prowincję.
Wyjątkowość obecnej chwili polega na tym, że z dnia na dzień struktura mas protestacyjnych staje się coraz bardziej rozległa i silna. Ludzie nie tylko w stolicy, ale także w głębi kraju przestali się bać. Coraz bardziej otwarcie i zdecydowanie wyrażają swoje opinie. Istnieją pewne optymistyczne tendencje co do zaangażowania gruzińskiego biznesu w nastroje protestacyjne.
Na czym trzyma się wpływ Bidziny Iwaniszwili’ego w Gruzji? Korupcja, wielki biznes z Rosją, bliskość służb specjalnych? Czym jest jego pięta achillesowa?
Zakładałem, że na pewno zapytają Państwo o Iwaniszwilego. Jednocześnie tutaj, w Gruzji, rozumiemy, że to pytanie jest retoryczne.
Na nasze nieszczęście cała struktura władzy w Gruzji skupiona jest na jednej osobie, od której pragnień wiele zależy. Wpływy Bidziny Iwaniszwilego w Gruzji były i, niestety, nadal pozostają, niezależnie od tego, jaką pozycję formalnie on zajmuje.
Trzeba rozumieć, że Gruzińskie Marzenie [liderem którego jest Bidzina Iwaniszwili] nie jest partią w klasycznym rozumieniu, ale pewną grupą ludzi zjednoczoną w interesie konkretnej osoby. W naszym przypadku jest to Iwaniszwili. Zatem wszystkie działania Gruzińskiego Marzenia zależą od jego opinii i woli.
Jak bardzo na sytuację w Gruzji wpływa fakt, że po 2022 roku, kiedy Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę na szeroką skalę, do kraju napłynęła fala imigrantów z Rosji?
Myślę, że dzisiaj ten czynnik nie ma szczególnie dużego znaczenia dla wewnętrznych procesów gruzińskich. Wspomnieli Państwo jednocześnie o wojnie w Ukrainie. I tutaj ważne wydaje mi się spojrzenie na sytuację w Gruzji pod tym szczególnym kątem, gdyż to właśnie wydarzenia na Ukrainie po lutym 2022 roku stały się swego rodzaju katalizatorem szerokich nastrojów protestacyjnych w samej Gruzji.
Stało się to pewną odpowiedzią społeczeństwa gruzińskiego na pytania zarówno o równowagę sił w kraju, jak i równowagę geopolityczną wokół Gruzji.
W 2003 roku motorem zmian było otoczenie Micheila Saakaszwilego. Czy w Gruzji istnieje dziś wystarczająco silne, zjednoczone środowisko opozycyjne?
Dość często słyszymy zarzuty pod adresem naszych sił opozycyjnych. Niestety taka jest rzeczywistość naszych czasów. Siły opozycji nigdy nie osiągnęły takiego poziomu odpowiedzialności, aby adekwatnie odpowiedzieć na wymagania czasu i zjednoczyć nastroje społeczne. Jednocześnie obserwujemy, że obecna fala protestów przybiera na sile i wcale nie jest to zasługa aktywności polityków opozycji, którzy zajmują raczej umiarkowane stanowisko.
Jeśli chodzi o Saakaszwilego... Będę z Państwem szczery: nie mogę powiedzieć, że czynnik Saakaszwilego w obecnej sytuacji jest całkowicie marginalny, ale w każdym razie nie jest decydujący. Powiem więcej: jeśli przez chwilę wyobrazimy sobie Saakaszwilego na czele protestów, to myślę, że negatywnie wpłynie to na dynamikę wydarzeń protestacyjnych.
Jaki byłby najgorszy i najlepszy scenariusz dla samej Gruzji?
Jeśli postawimy na użycie siły, to doprowadzi to donikąd. A to oznacza drogę do konfrontacji obywatelskiej i chaosu. Mogłoby to zaniepokoić Gruzję i zaszkodzić jej suwerenności. Trudno powiedzieć, jakie konkretne formy to przybierze.
Co dotyczy najlepszego scenariusza - to jest nim droga do dialogu i kompromisu. Jestem pewien, że obecny rząd jeszcze nie doszedł do momentu, w którym nie dałoby się cofnąć. Ale zbliżamy się do tego punktu. Uważam, że władze powinny patrzeć na sytuację nie z perspektywy wąskich interesów partyjnych, wąskich interesów klanowych, lecz z szerokiego, propaństwowego punktu widzenia.
Oraz podjąć jedyną słuszną decyzję dla wyzerowania obecnej sytuacji – ogłoszenia nowych wyborów parlamentarnych. Czy tak się stanie, możemy tylko mieć taką nadzieję.