Na moście granicznym w Zgorzelcu odbył się protest przeciwko przerzucaniu przez Niemcy do Polski nielegalnych migrantów. Nie obyło się bez prowokacji. Sprawę opisuje dla portalu Niezalezna.pl Adam Borowski: "mówię o tym, żeby dementować ewentualne informacje i przekłamujące obrazki z naszej manifestacji - to byli prowokatorzy".
Dziś na moście granicznym w Zgorzelcu odbył się protest przeciwko przerzucaniu przez Niemcy do Polski nielegalnych migrantów. Wydarzenie zorganizowane przez Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości, a współorganizowane przez Kluby Gazety Polskiej zgromadziło liczną rzeszę patriotów. Podczas przemówień poruszono nie tylko kwestię trwającego procederu z migrantami. Głośno było także ogólnym niezadowoleniu z obecnej władzy.
Wczoraj Robert Bąkiewicz na swoim profilu na x.com ostrzegał przed grupą prowokatorów, która planuje pojawić się na proteście w obronie polskich granic. I faktycznie - tak się stało. Zamaskowani prowokatorzy pojawili się na manifestacji, jednak nie udało im się zaburzyć wzniosłej postawy polskich patriotów.
O sprawę zapytaliśmy Adama Borowskiego, przewodniczącego warszawskiego Klubu Gazety Polskiej.
Jak relacjonuje dla portalu Niezalezna.pl, "nie było w ogóle policji, nie zabezpieczała tej demonstracji".
- Ludzi było mnóstwo, istniało niebezpieczeństwo wypadku drogowego. Tłum napierał, ludzie wychodzili na ulice, a nie było żadnych służb zabezpieczających ruch drogowy
- mówi.
- Obok mnie stali zamaskowani osobnicy, ubrani na czarno, nie wiedzieliśmy, kto to jest. Zażądaliśmy ze sceny, żeby zdjęli maski, że nie chcemy takich obrazów, które mają być dla niemieckich mediów, że jakoby jacyś naziści pojawiają się na patriotycznej manifestacji. Otoczyliśmy ich i poprosiliśmy, żeby opuścili teren zgromadzenia, ale rzucili się do bójki
- opisuje Borowski, dodając, że w ruch ze strony zamaskowanych mężczyzn poszedł gaz łzawiący.
- W końcu ich stamtąd przegnaliśmy, ale nie obyło się bez szarpaniny - uderzali w osoby ze zgromadzenia. Hipotetycznie oddaliśmy ich w ręce policji, która się zjawiła gdzieś na obrzeżach. Potem się okazało, że ci osobnicy byli z policjantami w najlepszej komitywie. Pokazywali się na obrzeżach naszej manifestacji już bez masek, ale zawsze w towarzystwie policjanta. Zakładamy, że była to policyjna prowokacja - pewnie chcieli za ich pomocą rozwiązać manifestację. Z pewnością policja w tym maczała palce - nie wywieźli ich, nie aresztowali. Mówię o tym, żeby dementować ewentualne informacje i przekłamujące obrazki z naszej manifestacji - to byli prowokatorzy
- podkreślił.