– Tak, trzeba powiedzieć, że w jakiś sposób ci, którzy wyruszyli wówczas na ową pielgrzymkę – bo gdy człowiek podejmuje pielgrzymkę, to jest nosicielem pewnego bożego zadania, i tak można nazwać tę podróż do Katynia, którą podjął świętej pamięci prezydent, jego małżonka i pozostałe 94 osoby, które tragicznie wtedy zginęły – tak, oni się stali nosicielami owego bożego wezwania, wezwania do prostowania dróg, do porzucenia zła – zaznaczył w czasie dzisiejszej mszy smoleńskiej ksiądz prałat Janusz Bodzon.
Jak bardzo potrzeba w naszej ojczyźnie, w sercu każdego Polaka, rozstania się ze złem. Wyprostowania jakże zagmatwanych naszych ścieżek – także życia społecznego. I słyszymy dziś to wezwanie (…). No właśnie, czasem to boże wezwanie przychodzi przez człowieka. Dziś wspominamy tak różne wydarzenia – i te, które miały miejsce w tych różnych grudniach naszej ojczyzny, i to, które gromadzi nas od wielu lat, każdego dziesiątego dnia miesiąca
– mówił duchowny.
Tak, trzeba powiedzieć, że w jakiś sposób ci, którzy wyruszyli wówczas na ową pielgrzymkę – bo gdy człowiek podejmuje pielgrzymkę, to jest nosicielem pewnego bożego zadania, i tak można nazwać tę podróż do Katynia, którą podjął świętej pamięci prezydent, jego małżonka i pozostałe 94 osoby, które tragicznie wtedy zginęły – tak, oni się stali nosicielami owego bożego wezwania, wezwania do prostowania dróg, do porzucenia zła. Najpierw do porzucenia kłamstwa i wyjścia ku prawdzie. Bo choć ów mord na polskich oficerach dokonał się tak dawno, to tak długo królowało kłamstwo, które zacierało prawdę, które nie chciało pozwolić powiedzieć o tym, co się wydarzyło. I pojechali także, aby być głosem upomnienia się o sprawiedliwość
– podkreślał.
Upominając się o prawdę, ci, którzy zginęli w tej tragicznie zakończonej pielgrzymce, stali się głosem, który brzmi nie tylko nad grobami oficerów pomordowanych w Katyniu, ale także nad innymi grobami – skrytobójczo zamordowanych, tych, którym odmówiono hołdu i prawdy. Ich głos w jakiś sposób rozlega się także dzisiaj, w naszej rzeczywistości, stawiając nas wobec potrzeby odpowiedzi: czy w moim życiu jestem wiernym zasadom bożym, wypisanym w moim sercu?
– dodawał ks. Bodzon.