Od kilku dni alarmujemy o kolejnych ruchach bodnarowców wobec pani Anny W. i jej męża Marka W., którzy zostali w styczniu zatrzymani w związku z rzekomą aferą w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Mężczyzna został niedawno zwolniony z aresztu i obecnie zajmuje się niepełnosprawnym synem, który ze względu na odseparowanie od matki próbował nawet podjąć próbę samobójczą. Na naszych łamach opublikowaliśmy wczoraj dramatyczny apel ojca, który wyraźnie podkreśla, że przetrzymywanie matki w areszcie jest dla chłopca torturą. Nawet rzecznik praw obywatelskich przyznał niedawno w rozmowie z portalem Niezależna.pl, że od tymczasowego aresztowania należy odstąpić, jeśli pozbawienie wolności pociąga wyjątkowo ciężkie skutki dla najbliższej rodziny aresztowanego.
Jednak bodnarowcy nie zamierzają rezygnować z bezwzględnych metod i najprawdopodobniej w ramach zemsty za nagłośnienie sprawy złożyli właśnie do sądu wniosek o wydanie zarządzenia opiekuńczego dotyczącego małoletniego. „Zgodnie z art. 109 § 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, jeżeli dobro dziecka jest zagrożone, sąd opiekuńczy wydaje odpowiednie zarządzenia” – czytamy w oświadczeniu podpisanym przez prok. Przemysława Nowaka, rzecznika Prokuratury Krajowej. Co więcej, w piśmie tym ujawnione zostało imię dziecka, które ze względu na jego dobro było dotychczas chronione, również przez media.
Komentarza w tej sprawie udzielił "GPC" mec. Adam Gomoła, pełnomocnik państwa W.
– Rzecznik Prokuratury Krajowej powołuje się na wydane 12 marca br. postanowienie o powołaniu biegłego, które do wtorku 1 kwietnia, nie zostało doręczone obronie. Jak rozumiemy, w ciągu kilku dni ma zostać wydana opinia dotycząca aktualnego stanu zdrowia małoletniego, jednak nie mam informacji o tym, aby ekspert wyznaczony przez sąd kontaktował się z rodziną lub ze szkołą. Poza tym wystąpienie do sądu rodzinnego o wydanie zarządzenia opiekuńczego w sytuacji, gdy nie ma jeszcze opinii biegłego i tak naprawdę nie wiadomo, jaka będzie jej treść, jest co najmniej przedwczesne. Tym bardziej że jest to ruch niezwykle groźny – w skrajnych przypadkach sąd opiekuńczy może bowiem zdecydować nawet o umieszczeniu dziecka w domu dziecka lub rodzinie zastępczej. Rodzi się poważna wątpliwość, czy takie działanie jest w interesie małoletniego
– powiedział nam mec. Gomoła. – Ponadto, skrajnie bulwersujący jest fakt, że Prokuratura Krajowa za pośrednictwem swojego rzecznika ujawnia imię dziecka, które dotychczas było przez nas świadomie i konsekwentnie chronione, aby nie traumatyzować chłopca jeszcze bardziej. Jesteśmy oburzeni, że nawet w tak delikatnej sprawie po stronie prokuratury brakuje jakiejkolwiek empatii. Będziemy podejmować kolejne kroki, których celem jest przede wszystkim uchylenie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu dla pani Anny, ponieważ to ona jest kluczową terapeutką swojego syna i nie ma żadnych podstaw, aby nadal przetrzymywać ją w areszcie – dodał prawnik.