Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Propaganda zamiast progresu. Ważne kontrakty w szufladzie i mniej chętnych do służby w wojsku

Dużo mówić, mało robić – po blisko 15 miesiącach rządów tak można streścić działania resortu obrony narodowej. Strategicznych z punktu widzenia polskiej armii umów albo nie ma wcale, albo są podpisywane z dużym opóźnieniem, w dodatku okrojone. A to tylko jeden z wielu problemów sektora obronnego.

Ekipa Donalda Tuska coraz chłodniejszym okiem patrzy na zbrojeniowy sojusz Polski z USA i Koreą Południową. Znacząco spadło też tempo wzrostu liczebności Sił Zbrojnych. Z takim podejściem rządzących wizja Polski jako najsilniejszej lądowej armii w Europie oddala się o lata, by nie powiedzieć, że o dekady.

Reklama

Solidny fundament

Rząd Zjednoczonej Prawicy zostawił polską armię z szeregiem podpisanych i realizowanych umów na najnowocześniejsze uzbrojenie, m.in. na myśliwce F-35, wyrzutnie Patriot, systemy HIMARS, czołgi Abrams i K2, armatohaubice K9, niszczyciele min etc.

Powołując do życia Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) i wprowadzając Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową (DZSW), a także szereg różnych programów, zachęcających do służby (m.in. „Trenuj z Wojskiem”), znacząco zwiększył też liczebność armii.

Na koniec 2023 r., czyli w momencie przekazania władzy, było to ponad 191 tys. żołnierzy, podczas gdy w 2015 r. – niecałe 100 tys. Nastąpił skokowy wzrost wydatków na obronność, dzięki czemu staliśmy się pod tym względem wzorem w NATO. To zgoła odmienna sytuacja od tej, którą prawica zastała, przejmując władzę w 2015 r. Nie wchodząc w szczegóły, warto jedynie przypomnieć, że za poprzednich rządów PO-PSL zlikwidowano aż 629 jednostek różnego szczebla, głównie na wschodniej ścianie Polski.

Za kilka dni minie 15 miesięcy od momentu, gdy ta sama ekipa (wsparta Polską 2050 Szymona Hołowni i Lewicą) wróciła do władzy. Efekt? Stagnacja w wielu kluczowych sektorach, związanych z polską armią.

Gdzie te umowy?

Polska dysponuje 20 amerykańskimi wyrzutniami HIMARS, a w zasadzie 18, bo dwie przeznaczone są do szkoleń. Mogliśmy mieć ich łącznie ponad 500. We wrześniu 2023 r. ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak podpisał umowę ramową na zakup kolejnych 486 systemów. Mieliśmy się stać potęgą, dysponującą „Bogiem Wojny”, jak nazywana jest ta amerykańska artyleria. Dawno wydana zgoda Kongresu USA miała otworzyć nam autostradę do realizacji tego kontraktu. I co? I ...nic. Już wiele miesięcy temu media podawały, że MON, o ile w ogóle zdecyduje się na realizację umowy, będzie ona znacząco okrojona, do nieco ponad 100 HIMARS-ów. Warto powtórzyć – o ile się zdecyduje – bo na razie panuje w tej sprawie cisza.

Podobnie jest z programem Ottokar Brzoza, związanym z nowoczesnymi niszczycielami czołgów dla armii. Polski sektor zbrojeniowy jest gotowy do podpisania i realizacji kontraktów, jednak ze strony resortu nic się nie dzieje.

Z programem Ottokar Broza na jednym wózku może też jechać program pod kryptonimem „Serwal” związany z pozyskaniem następców KTO Rosomak. Do transporterów jeszcze wrócimy, bo z nimi też wiążę się pewna problematyczna kwestia.

Pod koniec ubiegłego i na początku br. szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że jednym z priorytetów resortu na najbliższe miesiące będzie program Orka, związany z pozyskaniem okrętów podwodnych. W branżowych mediach i wśród części polityków pojawiają się jednak głosy, że „Orka” w tym roku jest nie do zrealizowania. Owszem, wiceminister Paweł Bejda wizytował w ostatnich miesiącach Niemcy, Francję, Włochy czy Szwecję, czyli kraje będące potencjalnymi dostawcami okrętów, ale ich oferta jest znana od dawna. Dalsza stagnacja, lub, co gorsza, połączenie realizacji „Orki” z nadchodzącym traktatem polsko-francuskim (a takie chodzą głosy), mogą sprawić, że nowych okrętów, o ile w ogóle, doczekamy się grubo po 2030 r.

Nadal nie podpisano też kolejnej umowy z Koreą Południową na czołgi K2 i wozy towarzyszące. Miało do niej dojść do końca marca, jednak jak widać, po raz kolejny przesunięto termin.

Opóźnione i okrojone

Jeżeli nie ma, to za chwilę będzie. A że mniej i z wydłużonym terminem dostaw? A kto by na to zwracał uwagę... Przykładem jest umowa na śmigłowce szturmowe Apache. Uzgodniony kontrakt przeleżał w ministerialnej szufladzie dziewięć miesięcy, zanim doszło do jego podpisania. Zapewne byłoby dłużej, gdyby nie presja ze strony polityków dzisiejszej opozycji. Wróćmy teraz do rzeczonych Rosomaków. W ramach dwóch umów – podpisanych w lipcu i w grudniu ub.r., do armii trafi łącznie 138 sztuk. I to w dwóch wersjach. Tymczasem rzeczywiste potrzeby wojsk są dużo większe i sięgają blisko 700 sztuk.

Kolejny „sukces” to umowa na Bojowe Wozy Piechoty „Borsuk”. Prześmiewczo można stwierdzić, że obudził się on z zimowego snu. Problem w tym, że trwał on aż od czerwca ub.r., bo taka pierwotnie miała być data podpisania umowy. Potem miał być wrzesień, listopad, koniec roku, a w styczniu br. mówiono, że „za chwilę, za momencik”. Borsuk wreszcie doczekał się umowy na koniec marca. Pozyskamy...111 sztuk zamiast 1400 (z czego 400 miały stanowić wozy specjalistyczne), na co wskazywała umowa ramowa z lutego 2023.

Amunicja na trzy dni

Pociski kal. 155 mm. to podstawowy środek rażenia artylerii. Logiczne więc, że ma kluczowe znaczenie w kontekście potencjalnych działań militarnych z wykorzystaniem tego typu sprzętu. W trakcie wojny na Ukrainie zdarzało się, że wykorzystywano jej po kilkanaście tysięcy sztuk dziennie. Polska, jako kraj, za którego wschodnią granicą nie tylko toczy się wojna, ale za którą stoi też neoimperialna Rosja, powinien sukcesywnie rozwijać zdolności w zakresie produkcji amunicji. Tymczasem nasze moce przerobowe to... 30 tys. sztuk amunicji kal. 155 mm. rocznie. Porównując to do wspomnianej wojny na Ukrainie, w takim zakresie jesteśmy zdolni walczyć maksymalnie trzy dni. Dla porównania, niemiecki koncern Rheinmetall deklaruje, że jego całkowite moce przerobowe to 700 tys. sztuk amunicji rocznie.

O zahamowaniu kluczowej inwestycji przez rząd Tuska zaalarmowali sami pracownicy zakładu Nitro-Chem, w którym produkuje się amunicję kal. 155 mm. Plan inwestycyjny na ub.r. został zrealizowany tam jedynie w 60 proc. a mimo to nie podejmuje się działań zmierzających do zakupu sprzętu, który znacząco zwiększyłby wydajność zakładu. Rząd deklaruje, że coś robi w kwestii pozyskania amunicji (rozmowy ze Słowacją i Turcją), jednak na razie to głównie same zapowiedzi. Niemoc w zwiększeniu produkcji amunicji kal. 155 mm. pogrążyła przed kilkoma dniami Krzysztofa Trofiniaka, prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ), który podał się do dymisji.

Mniej osób wstępuje do armii

W 2023 r. ogólna liczebność Sił Zbrojnych RP wzrosła o 30 tys. W 2024 r. było to już tylko 10 tys. Ponadto, tylko 30 proc. ochotników w ramach Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej (DZSW) zdecydowało się w ub.r. na kontynuowanie służby po miesięcznym szkoleniu. To wyraźny spadek. Do zawodowej służby wojskowej w 2023 r. powołano ponad 25 tys. żołnierzy, a w ub.r. było to niewiele ponad 19 tys.

Reklama