Jeszcze przed wylotem do Brukseli członkowie polskiej delegacji podkreślali, że premier Morawiecki chce zasygnalizować gotowość do prowadzenia dialogu i następnych spotkań z przewodniczącym Komisji. Takie podejście, jak podkreślają obserwatorzy politycznej sceny w Brukseli, było też odpowiedzią na zapotrzebowanie ze strony unijnych urzędników, którzy w kuluarach narzekali na zbyt rzadkie okazje do rozmów z polską stroną.
Wtorkowe spotkanie trwało dłużej, niż planowano – prawie trzy godziny. Najpierw szef polskiego rządu rozmawiał z Junckerem w towarzystwie wiceministra spraw zagranicznych Konrada Szymańskiego i wiceprzewodniczącego Komisji Fransa Timmermansa. Potem przez 20 minut Juncker i Morawiecki rozmawiali w cztery oczy. To mogło być o tyle istotne, że pod nieobecność Fransa Timmermansa przewodniczący KE mógł swobodniej deklarować chęć dialogu.
Wspólne oświadczenie wydane po spotkaniu zapowiada następne rozmowy Junckera i Morawieckiego w lutym. Do tego czasu miałby nastąpić postęp we wzajemnych relacjach. Mimo zapewnień o konstruktywnym charakterze dyskusji na temat rządów prawa w Polsce premier Morawiecki dał jasno do zrozumienia, że w kwestii reformy wymiaru sprawiedliwości priorytety Polski się nie zmieniają.
Chcemy uczynić cały system sprawiedliwości bardziej efektywnym, obiektywnym i transparentnym
– mówił polski premier. Zaznaczył też, że starał się w rozmowie z przewodniczącym KE przedstawić rys historyczny i kontekst, z których wynika potrzeba zmian w polskim sądownictwie.
Drugą ważną kwestią poruszoną podczas rozmów był kryzys imigracyjny. Premier Morawiecki przyznał, że Polska podtrzymuje swoje stanowisko w sprawie migracji.
Przedstawiliśmy nasze racje w trochę innym kontekście. Wprawdzie nasze reguły przyznawania azylu są niezwykle surowe, a na palcach jednej ręki można policzyć, ilu takich zezwoleń azylowych udzielono, ale generalnie pokazaliśmy tysiące wniosków azylowych, które w Polsce są składane
– powiedział Morawiecki.
Dodał, że podczas spotkania z Junckerem zauważył zmianę retoryki w odniesieniu do gróźb finansowych wobec krajów UE, które np. sprzeciwiają się relokacji uchodźców.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"