Magdalena Ch. była z Rubcowem w rosyjskiej bazie wojskowej Czytaj więcej w GP!

Łukaszenka ogłasza rozmieszczenie wojsk. Co to oznacza dla Polski? "Nie ma zagrożeń"

"Z perspektywy Polski nie ma żadnych zagrożeń bezpieczeństwa" - tak dziś wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz odniósł się w TV Republika do aktualnej sytuacji na Białorusi, w tym rozlokowania oddziałów armii białoruskiej na granicy z Polską.

Alaksandr Łukaszenka
Alaksandr Łukaszenka
By Serge Serebro, Vitebsk Popular News - Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=41720543

Prezydent Alaksandr Łukaszenka oznajmił, że Białoruś rozlokowała oddziały swojej armii na zachodniej granicy kraju i że są one w pełnej gotowości bojowej. Ocenił, że na Białorusi pojawiają się problemy "nie tylko wewnątrz, ale i z zewnątrz".

Wiceszef MSZ zapewniał, że Polska odnotowuje te deklaracje i analizuje obecną sytuację na Białorusi, przekazując informacje do MON i prezydenta Andrzeja Dudy.

- Mam wrażenie, że to są takie zagrywki psychologiczne. Władza w Mińsku widzi, że nie poradzi sobie ze skalą tych protestów i próbuje rozegrać psychologicznie swoje własne społeczeństwo, korzystając z elementu strachu, jakim jest wróg zewnętrzny

- oceniał Przydacz w rozmowie z redaktorem Tomaszem Sakiewiczem.

Wiceszef resortu dyplomacji nie wykluczył, że Łukaszenka odwoła się do siłowego rozwiązania protestów, jednak wyraził nadzieję, że ostatecznie do tego nie dojdzie.

- Z perspektywy Polski nie ma absolutnie żadnych zagrożeń bezpieczeństwa

- zapewniał Przydacz.

Przypomniał, że we wtorek odbyła się rozmowa telefoniczna prezydenta Andrzeja Dudy z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, w trakcie której padło zapewnienie o wspólnej kolektywnej obronie wojsk Sojuszu i odstraszaniu w razie niebezpieczeństwa.

- Nie ma czego się obawiać, natomiast należy obawiać się tego, do czego może doprowadzić urażona duma zranionego władcy

- mówił wiceszef MSZ.

Przydacz oceniał, że Łukaszenka jest zaskoczony skalą protestów, jak i tym, że dochodzi do nich nie tylko w środowisku młodych ludzi, ale także wśród robotników w zakładach pracy. "Myślę, że to jest dla niego, po tych 26 latach pewnego rodzaju zaskoczenie i stąd też takie dziwne ruchy i chęć wywołania przekonania o agresorze, wpływie zewnętrznym" - mówił wiceszef MSZ.

Na Białorusi od tygodnia trwają protesty po wyborach prezydenckich. Polska i część państw europejskich oraz USA oceniają, że wybory te nie były zgodne ze standardami międzynarodowymi i wzywają do ich powtórzenia. W piątek ministrowie spraw zagranicznych UE dali zielone światło dla rozpoczęcia prac nad sankcjami wobec osób odpowiedzialnych za przemoc i fałszowanie wyników wyborów prezydenckich na Białorusi. 

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Marcin Przydacz #Białoruś #Alaksandr Łukaszenka #Tomasz Sakiewicz

mk