Witold Bańka, który podczas kongresu Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) w Katowicach zaapelował o zwiększenie budżetu organizacji, spotkał się od razu z ostrą krytyką wielu osób zarzucających mu chęć finansowania urzędników i niepotrzebnej w sporcie biurokracji. Tymczasem, jak twierdzą eksperci, ocena polskiego ministra i nowego szefa WADA, że budżet ten jest niewspółmierny do oczekiwań jest całkowicie uzasadniona, bo doping to niezwykle groźny wróg, za którym stoją wielkie pieniądze.
Ostatnio bardzo głośno jest o dopingu stosowanym przez sportowców z Rosji. Jednak problem jest stary jak świat, a na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapani zostali zawodnicy z każdego zakątka globu. Dość wspomnieć „wyczyny” ekspertów od dopingu z byłej NRD, którzy wręcz produkowali złotych medalistów czy przyłapanie na dopingu profesjonalistów w wyścigach kolarskich oraz walkach bokserskich.
Problem w tym, że pod koniec XIX w. i aż do lat 30. XX w., czyli w czasach, gdy rodził się profesjonalny sport, nawet na oficjalnych zawodach, a potem na igrzyskach olimpijskich używano środków dopingujących, jednak nikt się tym nie przejmował. Nie było to bowiem zakazane, a warto pamiętać, że w kolarstwie zawodowym używanie dopingu było legalne aż do końca lat 60. ubiegłego wieku Nawet koniom podawano różne substancje, by poprawić ich wyniki. Robili to główniej ci, którzy obstawiają wyniki w zakładach, żeby zgarnąć główną pulę
– wyjaśnia Włodzimierz Sowa,znawca historii sportu z Katowic.
Dodaje, że to powiązanie sporty z niedozwolonym środkami w wyścigach konnych dało właśnie początek terminowi „doping” – od małej dawki zakazanej substancji (z ang. „dope”).
Te praktyki stosowano przez lata, a pierwsze zakazy stosowania dopingu pojawiły się zupełnie na poważnie dopiero po śmierci duńskiego kolarza Knuda Jensena, który uległ wypadkowi podczas zawodów na igrzyskach olimpijskich w Rzymie. Był on wcześniej znany z udziału w aferze dopingowej.
Przyczyną śmierci Duńczyka było przedawkowanie amfetaminy, przyspieszającej pracę serca i płuc. Oluf Jorgensen, trener duńskich kolarzy, przyznał się potem śledczym, iż przed wyścigiem podał Jensenowi i niektórym zawodnikom Ronicol, czyli alkohol nikotynylowy rozszerzający naczynia
– przypomina ekspert.
To dramatyczne wydarzenie w końcu skłoniło Międzynarodowy Komitet Olimpijski do działania - testy antydopingowe wprowadzono przed kolejnymi igrzyskami w 1968 r. Niestety, zdaniem wielu ekspertów uczestniczący w Katowickim kongresie, problem pozostał, choć po powstaniu WADA w listopadzie 1999 r. jest lepiej rozpoznany.
Przed laty, kiedy zwracaliśmy się do przedstawicieli służb celnych oraz policji z pytaniem o to, jak radzą sobie z handlem nielegalnymi substancjami, rozumieli to tylko przez pryzmat narkotyków. O anabolikach czy hormonie wzrostu nie mieli nic do powiedzenia. Teraz to się bardzo zmieniło
- opowiadał na kongresie pierwszy szef WADA Richard Pound.
W Polsce też nie było lepiej – doszło nawet do tego, że w 2016 r. nad polskim laboratorium antydopingowym zawisła groźba odebrania akredytacji. Jednak minister Bańka zainicjował powstanie ustawy o zwalczaniu dopingu w sporcie i utworzenia naszego laboratorium antydopingowego POLADA.
Obecnie polskie regulacje uważane są za jedne z najlepszych w świecie. To wielka zasługa ministra Bańki i polskiego rządu
- uważa Ryszard Szuster, menedżer i były współpracownik Bańki.
Jednak nadal trzeba z dopingiem skutecznie walczyć, bo za produkcją substancji wzmacniających, poprawiających wydolność itp. stoją ogromne pieniądze. Spiralę wyczynu nakręcają też firmy, które krąż wokół sportu i domagają się rekordów – bo te podobijają oglądalności i popularność danej dyscypliny. Moda na macho i osiłków jest ściśle związana z tym trendem.
Wielu ludzi bierze udział w wyczerpujących zawodach, wyścigach kolarskich czy maratonie i – w związku z tym, że jest to dla nich często ekstremalny wysiłek – próbują się „wspomagać”. Na nich też polują firmy stosujące różne dopalacze dla sportowców. I to jest równie niebezpieczne jak doping w sporcie zawodowym
– podkreśla Sowa.