15. rocznica tragedii smoleńskiej
W czwartek miała miejsce 15. rocznica tragedii smoleńskiej. Gościem "Politycznej kawy" Tomasza Sakiewicza na antenie TV Republika był Antoni Macierewicz, poseł PiS, były minister obrony narodowej i szef podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Polityk opowiedział o swoich wspomnieniach z 10 kwietnia 2010 roku.
"Do mnie zatelefonowała zaraz po godzinie 9 polskiego czasu jedna z osób, która była na terenie lotniska, ponieważ ja już byłem w Katyniu. Powiedziała mi, że jest dramat z samolotem. Nie zdefiniował, co się stało. Wtedy dowiedzieliśmy się, że mieliśmy do czynienia z katastrofą samolotu, zniszczeniem całego samolotu, nie wiadomo w jaki sposób. 40 minut później strona rosyjska zadeklarowała, że wszyscy zostali zidentyfikowani jako ludzie nieżyjący. To okazało się nietrafną informacją, bo jak wiadomo w tamtym czasie pan minister obrony narodowej, pan Klich, dzwonił do swojego funkcjonariusza, czy sprawdził, czy nie ma kogoś odwiezionego do szpitala. Ta sprawa do dziś nie została wyjaśniona, ale wszystkich nieżyjących zidentyfikowano dopiero 5 godzin później, chociaż już po 40 minutach Rosjanie zadeklarowali, że wszyscy nie żyją"
– powiedział.
"To był wstrząs"
Dodał, że "dla nas to był wstrząs, który wiele osób doprowadził do zupełnego szoku, straszliwego zdenerwowania - modliliśmy się, później była msza święta".
"Nie można było niestety dotrzeć do Smoleńska, ponieważ dostaliśmy informację, że milicjanci rosyjscy blokują jakąkolwiek próbę dostania się na teren tej katastrofy. Zbieraliśmy informacje o tym, co się tak naprawdę stało, jakiej skali jest ten dramat. Wiele informacji było nam przekazywanych przez tych funkcjonariuszy polskich, którzy byli na terenie katastrofy bądź docierali tam, widzieli ją z dalszej odległości. To był podstawowy element naszej ówczesnej wiedzy, ale było też przerażenie, że mamy do czynienia z atakiem, którego częścią jest zamordowanie polskiej elity narodowej. Przecież poza prezydentem Kaczyńskim i prezydentem Kaczorowskim tam była główna część dowództwa polskiej armii. Tam byli najwybitniejsi funkcjonariusze polskiej władzy. Tam było najwybitniejsi ludzie zajmujący się problematyką dramatów, jakie miały miejsce w Polsce w okresie komunistycznym, także właśnie w Katyniu"
– podkreślił.
Wskazał też, że już wtedy "miał obawę, że mamy do czynienia z dążeniem do zniszczenia Polski".
"Uważałem, że trzeba jak najszybciej wrócić do kraju, by móc działać w obronie Rzeczpospolitej. Wracaliśmy pociągiem. Jeden z posłów, który wracał ze mną, przekazał jednoznaczną informację do telewizji Trwam, że według niego to był zamach, morderstwo. W tamtym czasie prawie wszyscy w Polsce tak właśnie uważali, ze to był zamach mający doprowadzić do eliminacji rządzącej formacji niepodległościowej i zastąpienia jej przez te osoby, które chcą działać na rzecz sojuszu rosyjsko-niemieckiego. I tak ostatecznie niestety się stało"
– powiedział.
Macierewicz mówił też, że "pierwsze godziny to były godziny przygotowywania całego działania na rzecz pochowania zmarłych osób, to było niestety bardzo trudne, dlatego, ze wbrew naszemu przekonaniu, że ciała powinny być natychmiast przywiezione do Polski i w Polsce analizowane, a okazało się, że nastąpiła zgoda na to, by ciała pozostały w Rosji i poza prezydentem Kaczyńskim, który został przywieziony następnego dnia, wszystkie pozostałe ciała były analizowane i sprawdzane przez stronę rosyjską, jak się później okazało, w 90 procentach w sposób fałszywy, nieprawdziwy".
"Niestety, ówcześni przedstawiciele pana Tuska akceptowali te nieprawdziwe działania. Do dzisiaj, chociaż oskarża się stronę rosyjską o fałszowanie, to zapomina się, że polscy prokuratorzy przechodzili nad tym do porządku dziennego i nie wskazywali tych fałszów, które były oczywiste"
– stwierdził.
Zarzuty wobec Tuska? "Złożyliśmy cztery wnioski"
Macierewicz był też pytany o to, dlaczego przez 8 lat rządów PiS-u nie udało się nikogo pociągnąć do odpowiedzialności za szereg zaniedbań.
"Jako minister obrony narodowej, a potem jako szef podkomisji zajmującej się zbrodnią smoleńską złożyłem cztery wnioski do prokuratury z pełnym materiałem dowodowym pokazującym przestępstwa pana Donalda Tuska i jego zwolenników. Te przestępstwa przez jednego z prokuratorów zostały bardzo trafnie opracowane. Ten wniosek jest jednoznacznie skuteczny. Do dzisiaj leży on w prokuraturze i nie jest przekazany do sądu"
– powiedział Macierewicz.
Przypomniał też, że "ostatnio prokuratura opublikowała informację, że ten wniosek nadal jest przez prokuraturę analizowany, został on złożony na początku 2017 roku".
"Mamy już 8 lat czekania na zrealizowanie tego zarzutu wobec pana Donalda Tuska. Głównym punktem odniesienia zarzutu jest podjęcie decyzji 10 kwietnia, po rozmowie z Putinem, o tym, że konwencja chicagowska, która zajmuje się wyłącznie katastrofami cywilnymi, ma swoje konsekwencje przekazujące Rosji cały materiał i wszystkie uprawnienia, łącznie z raportem międzynarodowym. Tę decyzję podjął pan Donald Tusk i została ona przekazana na posiedzeniu rządu 10 kwietnia. Pan Tusk mianował szefem człowieka, który był przewodniczącym komisji cywilnej, pana Edmunda Klicha. Pan Edmund Klich, jako szef cywilnej komisji, tak prowadził całą sprawę pozostawiając wszystko działaniom rosyjskim"
– podkreślił.