Frans Timmermans na zjeździe europejskich socjaldemokratów został wybrany na czołowego kandydata w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Oznacza to, że powalczy o fotel szefa Komisji Europejskiej. W swoim przemówieniu Timmermans mówił między innymi o... Polsce. Nie obyło się bez górnolotnych obietnic walki o demokrację i praworządność.
Frans Timmermans został wybrany w Lizbonie na kandydata Partii Europejskich Socjalistów (PES) na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Prezentacja kandydatury Holendra zamyka dwudniowy kongres europejskich socjalistów w stolicy Portugalii.
W swoim przemówieniu po wyborze Timmermans ostrzegał przed nacjonalizmem i populizmem.
Te wybory będą wyborami o duszę Europy, ponieważ będziemy wybierać czy chcemy podążać ścieżką demokracji, praworządności i poszanowania praw podstawowych, czy też nie
- mówił holenderski eurokomisarz w Lizbonie.
Nie obyło się oczywiście bez wytykania krajom unijnym rzekomego braku poszanowania dla obywateli. Na tapecie znalazła się Polska, a Timmermans złożył nawet pewną obietnicę...
Powinniśmy zadać sobie pytanie, czy demokracja opiera się tylko na rządach większości? To demokratura. Demokracja jest także poszanowaniem mniejszości
– mówił polityk.
Nigdy nie opuszczę narodu polskiego w jego walce o demokrację, wolność i praworządność. Zwyciężymy nie ze względu na moją determinację, ale dlatego, że Polacy sami chcą być Europejczykami
– dodał Timmermans.
Z tym akurat należy się zgodzić. Polacy, a już na pewno rząd Prawa i Sprawiedliwości o wychodzeniu z Unii Europejskiej nie chce słyszeć.